
Dni mijają nieubłaganie i nadchodzi moment, w którym ludzie nam bliscy odchodzą. Po długotrwałej chorobie odszedł również nasz sąsiad pan Mieczysław. Dzisiaj towarzyszyliśmy mu w jego ostatniej podróży ziemskiej na Cmentarz Mariawicki w Żarnówce. Dzień był piękny, słoneczny, choć wietrzny. Pan Mieczysław spoczywa w tej części cmentarza, skąd widać jego umiłowane pola, którym poświęcił całe swoje życie. Tym też pociesza się jego owdowiała żona Pani Alina. "Będzie mógł patrzeć na swoje pola, a i ja będę miała niedaleko aby go odwiedzać." - mówi przez łzy.
W grudniu minie 60 lat od daty ich ślubu. Całe życie razem, zgodnie ramię w ramię pracowali na swojej ziemi.
Dziadzia - bo tak o nim zawsze mówi cała jego rodzina nigdy nie zapomnimy. Był to człowiek niepowtarzalny, który zawsze kojarzył mi się z zaściankowym szlachcicem w stylu Anzelma Bohatyrowicza. Spokojny, opanowany, pełen kultury i godności osobistej. Nigdy nie słyszałam aby podniósł głos lub wyrzekł niecenzuralne słowo. Był oddany rodzinie i swojej ziemi. Szanował i dbał o zwierzęta. Szczególnie umiłował konie i to nas właśnie zbliżyło. Zawsze uczestniczył wraz z żoną w naszych sierpniowych aukcjach koni i za każdym razem cieszył go widok nowo narodzonych u nas źrebiąt.
Pocieszając Panią Alinę w tym trudnym okresie powiedziałam: Dziadzio zawsze będzie z nami, w każdym źdźble trawy, w każdym kamieniu i każdym drzewie, będziemy go czuć w każdym powiewie wiatru, kropli deszczu i promieniu słońca, bo on oddał temu miejscu swoje życie i ono jest we wszystkim co nas otacza...