
W 5 dni po moich urodzinach - 12 urodziny Oli. Największą dla niej niespodzianką było to, że dosiadła po raz pierwszy swojej ukochanej klaczy Oszin. To był chyba najwspanialszy prezent urodzinowy! Był oczywiście tort i dmuchanie świeczek. Tort był ( nie chwaląc się, ha, ha, ha ) przepyszny i nie został nawet jeden okruszek!
Wieczorem w "big brotherze" dzieciaki urządziły Oli urodzinową imprezkę, która przeniosła się na podwórze i zakończyła się oblewaniem wodą z butelek. Musiałam wkroczyć i rozpędzić obozowe towarzystwo. Byli mokrzy, brudni, ale szczęśliwi! Tylko gdzie ja im teraz ubranka posuszę, bo na dworze leje, leje, leje...