Kilka dni temu wpadła do mnie ekipa trzech przemiłych, młodych kobiet z sąsiedztwa. Cechą charakterystyczną łączącą je do kupy jest miłość do koni, a dwie z nich takowe nawet na stanie mają :)
Jako, że kobitki więcej niż naście lat już mają również wyobraźnia ich i doświadczenia mają więcej niż tych latek przysłowiowych naście.
Jazda odbywała się na padoku, kobity konie moje ino z obrazka i z opowiadań znały, więc nic dziwnego iż ich doświadczenie ( które jak wspomniałam więcej iż naście latek ma) podpowiadać im poczęło, że na końskim grzbiecie ostrożnie i z rezerwą poczynać sobie należy.
Kobyły natychmiast tą obawę i rezerwę wyczuły i dwie z trzech kumpeli moich, galopem po padoku nosić poczęły ( dodam, że dziewczyny całkiem nie źle konno jeżdżą). Musiałam Pizadorki i Pożogi osobiście dosiąść i rumakom onym przetłumaczyć, że grzecznie niewiasty na swoim grzbiecie nosić mają. Kobyły nauki zrozumiały i jazda do końca bez ekscesów się odbyła :)
Morał z tej opowiastki taki, że dziecię o małych umiejętnościach łatwiej z chabetą sobie poradzi mając na względzie zaufanie do niej i do instruktora, a wyobraźni i doświadczenia niewiele, niźli persona dorosła, za którą doświadczenie i przebyte przygody stoją, która podświadomości swojej okiełznać w stanie nie jest, a obawy na chabety przenosi :p
Miło było niemożebnie, pod lipą herbatkę obaliłyśmy, ciastka zjadłyśmy, a na koniec kulębiałąz sianokiszonką pod stajnię przyturlałyśmy , amen :)
Kasiu, Jolu, Paulinko dziękuję za tak miłe w waszym towarzystwie spędzone przedpołudnie :)
Pożoga pod Kasią i Pizadora pod Jolą już po "rozmowie" ze mną - grzeczne i wyrozumiałe :)
Pożoga już w momencie kiedy odpuszczać zaczęła co nie chwaląc się jam ją do tego skłoniła :p
Paulinka z Oszinką kłopotów nie miała :)