Sienkiewiczowskie klimaty na żarnowieckich "Dzikich Polach" :))
Już kiedyś chyba pisałam o Baśce Wołodyjowskiej, no ale tego nigdy nie za wiele. Jako dziecko marzyłam o tym, aby w przyszłości być taką Baśką i kiedy zwątpienie w życiu przychodzi to zawsze przypomina mi się ten Zagłoby "Hajduczek", który przed Azją do Chreptiowa do swojego Michałka wraca. Najpierw na swoim koniu z Azji wierzchowcem przy boku, potem jednego konia wilki zjadły, drugi się utopił, mróz,śniegi wiatr, pogoń tatarska za nią, a ona uparcie brnie do przodu, do stanicy, do swojego kochanego Michałka...Twardzielka, mój idol!
Przedwczoraj tak mi jakoś nijako było i przed telewizorem zasiadłam. Włączam, a tu Pana Wołodyjowskiego puszczają. Oglądam zawsze tylko do momentu aż Baśka u wrót Chreptiowa pada i strażnicy ją odnajdują. Dalej to już smutek, nabijanie Azji na pal, no i na końcu Wołodyjowski i Ketling Kamieńca Turkom oddać nie chcąc wysadzają się z twierdzą w powietrze... chociaż na końcu filmu szarża husarii przewspaniała, że aż serce rośnie!