sobota, 26 stycznia 2013
Zimowy "Obóz jeździecki"
Właściwie nie jest to obóz, tylko ferie "u cioci", bo przyjechała tylko Domka, ale jest super. Pogoda cudowna, mroźno, ale słońce przecudnej urody :)
piątek, 25 stycznia 2013
Biednemu zawsze wiatr w oczy, ale wszystko dobrze się kończy:)
Wczoraj opisywałam źrebięta w terenie. Nie dość, że ślisko, zimno jak cholera i wolno trzeba było jechać, to żeby opisać 12 źrebiąt musiałam zrobić 200 kilosów. W domu byłam 15:30!!!
Za swój zarobek zakupiłam LIDL-owskie zakupy i za resztę wlałam paliwo do baku, hm...
Na dodatek cios w plecy. Nasz Starosta obiecał mi zakup 100 moich książek, a tu przychodzi pismo, że niestety budżet na promocję już rozdysponowany i dziękujemy pani :(
Jednak nie odpuszczę, w końcu słowo Starosty chyba coś znaczy, tak czy nie ?!
Dzisiaj było jeszcze gorzej. Jechałam z Tomeczkiem na kontrolę do lekarza i nie byłam pewna czy od siebie wyjadę. Dróżka prowadzi ok 500 m przez pole i znowu mogła być zawiana :( Uff, udało się. Zadzwoniłam do kierownika ZGK z prośbą o ponowne przysłanie miłego pana z koparką. Przyjechał i odśnieżył, ale to miłe :))))
Na swoją kolejkę w przychodni od 8 czekaliśmy aż do 11, o zgrozo, epidemia!
Wiadomość katastrofalna, mimo dwóch antybiotyków - szmery w płucach, trzeba jechać do szpitala na badanie krwi i prześwietlenie płuc.
Okazało się, że pan w roentgenie to ten sam, z którym kiedyś pokłóciłam się siedząc dwie godziny w oczekiwaniu na prześwietlenie zęba,,,może mnie nie pamięta...był miły i od razu opisał zdjęcie :)
Pani ordynator w szpitalu powiedziała, że jest tylko niewielka zmiana w jednym płucu i nie jest źle, leczenie domowe, a potem ZALECANY WYJAZD W GÓRY ŻEBY ZMIENIĆ KLIMAT. Tomeczek i ja też skakaliśmy pod sufit.
Wróciliśmy do przychodni, pani doktor zadzwoniła do laboratorium, aby spytać o badania krwi. Z badań wynikało, że to chyba alergia. Szczęście w nieszczęściu:
"A wyniki poza tym syn ma jak drwal, to tylko taki mylący fenotyp" powiedziała pani doktor :)
Po powrocie do domu zadzwoniłam do T-mobile z pytaniem dlaczego nie działa mój mobilny internet. Konsultant był przemiły, powiedział, że wyczerpałam limit na ten miesiąc ( niemożliwe!!!!). Dokupiłam trochę"megów" no i mogę pisać. Pan konsultant obiecał zagłosować na mojego bloga, jakie to miłe :)
Korzystając z okazji dziękuję wszystkim, którzy dotychczas zagłosowali i proszę o wsparcie w werbowaniu głosów.
Przypominam sms o treści G00750 na nr 7122
Za swój zarobek zakupiłam LIDL-owskie zakupy i za resztę wlałam paliwo do baku, hm...
Na dodatek cios w plecy. Nasz Starosta obiecał mi zakup 100 moich książek, a tu przychodzi pismo, że niestety budżet na promocję już rozdysponowany i dziękujemy pani :(
Jednak nie odpuszczę, w końcu słowo Starosty chyba coś znaczy, tak czy nie ?!
Dzisiaj było jeszcze gorzej. Jechałam z Tomeczkiem na kontrolę do lekarza i nie byłam pewna czy od siebie wyjadę. Dróżka prowadzi ok 500 m przez pole i znowu mogła być zawiana :( Uff, udało się. Zadzwoniłam do kierownika ZGK z prośbą o ponowne przysłanie miłego pana z koparką. Przyjechał i odśnieżył, ale to miłe :))))
Na swoją kolejkę w przychodni od 8 czekaliśmy aż do 11, o zgrozo, epidemia!
Wiadomość katastrofalna, mimo dwóch antybiotyków - szmery w płucach, trzeba jechać do szpitala na badanie krwi i prześwietlenie płuc.
Okazało się, że pan w roentgenie to ten sam, z którym kiedyś pokłóciłam się siedząc dwie godziny w oczekiwaniu na prześwietlenie zęba,,,może mnie nie pamięta...był miły i od razu opisał zdjęcie :)
Pani ordynator w szpitalu powiedziała, że jest tylko niewielka zmiana w jednym płucu i nie jest źle, leczenie domowe, a potem ZALECANY WYJAZD W GÓRY ŻEBY ZMIENIĆ KLIMAT. Tomeczek i ja też skakaliśmy pod sufit.
Wróciliśmy do przychodni, pani doktor zadzwoniła do laboratorium, aby spytać o badania krwi. Z badań wynikało, że to chyba alergia. Szczęście w nieszczęściu:
"A wyniki poza tym syn ma jak drwal, to tylko taki mylący fenotyp" powiedziała pani doktor :)
Po powrocie do domu zadzwoniłam do T-mobile z pytaniem dlaczego nie działa mój mobilny internet. Konsultant był przemiły, powiedział, że wyczerpałam limit na ten miesiąc ( niemożliwe!!!!). Dokupiłam trochę"megów" no i mogę pisać. Pan konsultant obiecał zagłosować na mojego bloga, jakie to miłe :)
Korzystając z okazji dziękuję wszystkim, którzy dotychczas zagłosowali i proszę o wsparcie w werbowaniu głosów.
Przypominam sms o treści G00750 na nr 7122
środa, 23 stycznia 2013
Oleńka zadymiara i dalsza walka o drogę
Oleńka wylazła w nocy z boksu i była tak miła, że rozbiła całkowicie szybę w oknie na korytarzu naprzeciwko Oszin :( Zlizywała pewnie biedaczka lód z szyby, bo pewnie pić jej się zachciało.
Akcja ratownicza nastąpiła natychmiast. Wycięłam z folii prostokąt i przyczepiłam go pinezkami do futrynki okna coby śnieg do stajni nie zawiewał. Wczoraj zatkałam wywietrzniki u krowy w boksie, bo cała biedaczka była w śniegu :(
Nasza droga dojazdowa, z której byłam tak nieziemsko dumna jest zawiana tak mniej więcej do pół uda, więc nawet moją terenówką nie przejadę. Oczekuję "zbawcy" z ZGK, który ma przyjechać koparką i "otworzyć naszą drogę na świat". Byłoby kiepsko gdyby mu się nie udało, bo jutro muszę jechać na opisy źrebiąt, a w piątek z Tomeczkiem na kontrolę do lekarza, bo już drugi antybiotyk biedaczek na zapalenie oskrzeli bierze :(
Jestem oczywiście jako największa optymistka świata jak zwykle dobrej myśli :), a na zdjęciu "niebieskie okienko :)
Huraaaaa! Droga odśnieżona, pan z ZGK przejechał dwa razy koparą w tą i z powrotem i mamy "high way"!
Akcja ratownicza nastąpiła natychmiast. Wycięłam z folii prostokąt i przyczepiłam go pinezkami do futrynki okna coby śnieg do stajni nie zawiewał. Wczoraj zatkałam wywietrzniki u krowy w boksie, bo cała biedaczka była w śniegu :(
Nasza droga dojazdowa, z której byłam tak nieziemsko dumna jest zawiana tak mniej więcej do pół uda, więc nawet moją terenówką nie przejadę. Oczekuję "zbawcy" z ZGK, który ma przyjechać koparką i "otworzyć naszą drogę na świat". Byłoby kiepsko gdyby mu się nie udało, bo jutro muszę jechać na opisy źrebiąt, a w piątek z Tomeczkiem na kontrolę do lekarza, bo już drugi antybiotyk biedaczek na zapalenie oskrzeli bierze :(
Jestem oczywiście jako największa optymistka świata jak zwykle dobrej myśli :), a na zdjęciu "niebieskie okienko :)
Huraaaaa! Droga odśnieżona, pan z ZGK przejechał dwa razy koparą w tą i z powrotem i mamy "high way"!
wtorek, 22 stycznia 2013
Gniade i siwe
Obecnie nasze stadko liczy 8 gniadych i 2 siwe konie. Już dawno wszyscy zauważyliśmy, że bardzo często (można to było obserwować jak mieliśmy 5 siwków) gniade pasą się z gniadymi, a siwe z siwymi, podobne trzyma się z podobnym. One to wiedzą, mówię wam.
Siwe świetnie czują, że są inne. Kiedy mieliśmy w stadzie siwego ogiera - Minneapolisa widzieliśmy, że koń zawsze tarza się w błocie kiedy tylko miał na to okazję. Młodsze dzieci mówiły wtedy, że robi tak, bo chce być brązowy - taki jak inne :)
Może rzeczywiście coś w tym jest. Jasna plama jest widoczna z daleka i drapieżnik może ją łatwo wypatrzeć. Ogier chcąc chronić swoje stado tarzał się więc w błocie, tak jakby przywdziewając maskującą panterkę, ha, ha, ha ! Powiecie, ale teraz nie ma żadnych drapieżników! Otóż, muszę wam powiedzieć, że konie o tym nie bardzo wiedzą. W głowach siedzi im cały czas wiedza przekazana przez dzikich przodków i dla nich "wilk" istnieje. Widzą go nawet w postaci fruwającej za krzakiem folii...
Na zdjęciu same gniadosze. Siwe posilały się obok "nowego domu" :)
Siwe świetnie czują, że są inne. Kiedy mieliśmy w stadzie siwego ogiera - Minneapolisa widzieliśmy, że koń zawsze tarza się w błocie kiedy tylko miał na to okazję. Młodsze dzieci mówiły wtedy, że robi tak, bo chce być brązowy - taki jak inne :)
Może rzeczywiście coś w tym jest. Jasna plama jest widoczna z daleka i drapieżnik może ją łatwo wypatrzeć. Ogier chcąc chronić swoje stado tarzał się więc w błocie, tak jakby przywdziewając maskującą panterkę, ha, ha, ha ! Powiecie, ale teraz nie ma żadnych drapieżników! Otóż, muszę wam powiedzieć, że konie o tym nie bardzo wiedzą. W głowach siedzi im cały czas wiedza przekazana przez dzikich przodków i dla nich "wilk" istnieje. Widzą go nawet w postaci fruwającej za krzakiem folii...
Na zdjęciu same gniadosze. Siwe posilały się obok "nowego domu" :)
poniedziałek, 21 stycznia 2013
Z żywiołem zimowym walki ciąg dalszy !
Niestety zima nie odpuszcza. Tomeczek 4:45 rano wsunął się bezgłośnie pod moją kołdrę. Wysadziłam nos z mojego legowiska, który od razu wyczuł, że jest nie ciepło w domu. Mały poleżał minutę, ale wygramolił się i poszedł napić się wody. Podreptałam za nim do łazienki i odprowadzić go do jego łóżka, a tu niespodzianka! Nie ma wody w kranie, no tak pewnie z -20 w nocy było, rury na ścianie doprowadzające wodę cośik kiepsko ogacone, no i masz babo placek!
Do rana już oka nie zmrużyłam, bo może gdzieś na zewnątrz rura pękła i będzie musiała przyjeżdżać ekipa fachowców i kopać dziurę w ziemi na środku podwórka w tęgim mrozie!
O 7 nie wytrzymałam i poszłam rozmrażać rury suszarką do włosów ( a co?! taki patent mam :)). Ufff, woda w kranie chlusnęła silnym strumieniem, zwycięstwo!
Dzisiaj okropny dzień, muszę się sprężać, bo z dzieciakami do lekarza muszę jechać. Tomeczek wziął antybiotyk i jak kaszlał tak kaszle, a Ola jakaś niewyraźna.
Dobrze, że chłopak córki naszych sąsiadów przyjechał wczoraj spychem i przepchnął naszą dróżkę, gdyby nie jego niedzielny heroizm, to nigdzie bym dzisiaj nie pojechała. Sąsiedzie z młyna! JESZCZE RAZ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ !!!!
W Grębkowie zeszło się nam raptem 2,5 godzinki, bo ludzi było milion, a pani doktor tylko jedna :(
Z powrotem w domu o 13:00, dobrze, że węgla do pieca sporo podrzuciłam, to się jeszcze żarzy, podrzuciłam trochę drewna, pali się, super!
Woda przez ten czas znowu zamarzła, powtarzam patent z suszarką, okręcam rury szmatami , zabezpieczam zewnętrzną ścianę domu folią i obsypuję śniegiem, ładnie wyszło :)
Ocieplenie zewnętrzne rur :P
Droga odśnieżona :)))
Do rana już oka nie zmrużyłam, bo może gdzieś na zewnątrz rura pękła i będzie musiała przyjeżdżać ekipa fachowców i kopać dziurę w ziemi na środku podwórka w tęgim mrozie!
O 7 nie wytrzymałam i poszłam rozmrażać rury suszarką do włosów ( a co?! taki patent mam :)). Ufff, woda w kranie chlusnęła silnym strumieniem, zwycięstwo!
Dzisiaj okropny dzień, muszę się sprężać, bo z dzieciakami do lekarza muszę jechać. Tomeczek wziął antybiotyk i jak kaszlał tak kaszle, a Ola jakaś niewyraźna.
Dobrze, że chłopak córki naszych sąsiadów przyjechał wczoraj spychem i przepchnął naszą dróżkę, gdyby nie jego niedzielny heroizm, to nigdzie bym dzisiaj nie pojechała. Sąsiedzie z młyna! JESZCZE RAZ SERDECZNIE DZIĘKUJĘ !!!!
W Grębkowie zeszło się nam raptem 2,5 godzinki, bo ludzi było milion, a pani doktor tylko jedna :(
Z powrotem w domu o 13:00, dobrze, że węgla do pieca sporo podrzuciłam, to się jeszcze żarzy, podrzuciłam trochę drewna, pali się, super!
Woda przez ten czas znowu zamarzła, powtarzam patent z suszarką, okręcam rury szmatami , zabezpieczam zewnętrzną ścianę domu folią i obsypuję śniegiem, ładnie wyszło :)
Ocieplenie zewnętrzne rur :P
Droga odśnieżona :)))
niedziela, 20 stycznia 2013
Przerębel
Jeżeli chodzi o przerębel, to nie jest to taka prosta sprawa jakby się wydawało. O przerębel trzeba dbać i codziennie, go odkuwać, bo jak przyjdą duże mrozy i chociaż będzie jeden dzień zwłoki, to lód zrobi się grubości kilkunasto-, a nawet kilkudziesięcio - centymetrowej i wtedy trzeba się przekształcać w "Pudziana".
Wydaje mi się, że chyba mogę robić obozy odchudzające, no bo wywalanie gnoju zimą, to po prostu sauna, tłuczenie lodu ,rozwożenie i rozciąganie siana po pastwisku to niezła "siłka", przebywanie cały dzień na mrozie zwiększa odporność organizmu, a jeszcze człowiek psychicznie dobrze się czuje bo coś dobrego dla zwierząt robi, no po prostu luks :)
Właśnie słucham "Świata według Blondynki" w Radio Zet, gdzie Pawlikowska rozmawia z Pauliną Młynarską i Beatą Sabała-Zielińską, o ich książce i życiu w Zakopanem, no i "rzuciło mi się na uszy", że pani Paulina jest z siebie dumna, jak w swoim domu w górach rozpali rano w piecu, bo jak się budzi to jest zimno i ona tak heroicznie drzewo przynosi i rozpala no i wtedy jest z siebie dumna...
No to ja "P Ę K A M Z D U M Y" ! Tylko co mi to da? Lepsze samopoczucie, wiarę w siebie i swoją wartość ? Może i tak, no więc jak ktoś chce coś takiego poczuć to zapraszam do "Konika Polnego " :)))))
Wydaje mi się, że chyba mogę robić obozy odchudzające, no bo wywalanie gnoju zimą, to po prostu sauna, tłuczenie lodu ,rozwożenie i rozciąganie siana po pastwisku to niezła "siłka", przebywanie cały dzień na mrozie zwiększa odporność organizmu, a jeszcze człowiek psychicznie dobrze się czuje bo coś dobrego dla zwierząt robi, no po prostu luks :)
Właśnie słucham "Świata według Blondynki" w Radio Zet, gdzie Pawlikowska rozmawia z Pauliną Młynarską i Beatą Sabała-Zielińską, o ich książce i życiu w Zakopanem, no i "rzuciło mi się na uszy", że pani Paulina jest z siebie dumna, jak w swoim domu w górach rozpali rano w piecu, bo jak się budzi to jest zimno i ona tak heroicznie drzewo przynosi i rozpala no i wtedy jest z siebie dumna...
No to ja "P Ę K A M Z D U M Y" ! Tylko co mi to da? Lepsze samopoczucie, wiarę w siebie i swoją wartość ? Może i tak, no więc jak ktoś chce coś takiego poczuć to zapraszam do "Konika Polnego " :)))))
Subskrybuj:
Posty (Atom)