Droga powrotna to już praktycznie sam kłus, bo Ordonka chęcią jak najszybszego osiągnięcia domu gnana w galopie tempo 600 prawdopodobnie by osiągnęła, co niechybne rozstanie się z siodłem co mniej doświadczonych w jeździectwie by spowodowało :p
U Violi miał miejsce incydent, który o mało nie spowodował naszej pieszej wędrówki z powrotem. Pożoga mianowicie dymić zaczęła i szparę między ścianą, a ławeczką ujrzawszy na dalszy teren posiadłości czmychnęła pozostałe towarzyszki za sobą pociągając. Galopadę niezłą wykonały ku uciesze fotografujących ją widzów i ku mojej zgrozie, bo przypomniałam sobie, że jedna z żerdzi była złamana...Udało mi się jednak do nie dotrzeć przed rozpędzonym stadem i ucieczkę"back home" uniemożliwić. W całym tym zamieszaniu o dziwo nie Pożoga, a Posyłka rej wodziła co o jej świetnym samopoczuciu i kondycji mimo mających nastąpić w listopadzie 17-tych urodzin świadczy :)))
Miło mi donieść, że na rajdzie wystartowało dwoje naszych nowych znajomych: Monika i Robert - miłośnicy koni małopolskich :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz