Dzisiaj mglisto i dżdżysto, ale bezwietrznie. Spaceruję z psami po polach oddając się rytuałowi, który przyrzekłam moim psom. Codziennie ganianki po polach, ale z panią :)
Pisałam już o tym w zeszłym roku i dwa lata temu, a myślałam co roku. Powtórzę raz jeszcze, bo fascynuje mnie to całe życie. Wiosenny wybuch zieloności, ten ocean seledynu poprzez wszystkie odmiany turkusu, morskiej barwy po granatowo-zielony - tak maluje wiosna świat ! Niesamowity, piękny cud ekspansji roślinności...
Chodzę i zachwycam się, wręcz egzaltuję, ale warto, bo natura to to co kocham, co sprawia, że moje skrzydła są większe i silniejsze...a w tej zieloności od czasu do czasu klejnot: to chaber swym szafirowym okiem do mnie mruga swym zapachem wspomnienia dzieciństwa przywołując, to rumianek rozbłyska duszę rozweselając, to znów jaskier z trawy wygląda słoneczko naśladując...Dalej różowa wyka po kłosie żyta się wspina, koniczyna swą rumianą główką przyjaźnie kiwa, a bodziszek spod młodego, ale rozłożystego dębu wygląda i bladoróżanie się do mnie uśmiecha...
Wracam ze spaceru, oddycham pełną piersią, żyję pełnią życia, to jest to :)
Mamo cudnie to napisałaś, bardzo mi się podoba :) artystyczna duszo :*
OdpowiedzUsuńMoja kochana córeczko, w tobie też tkwi ta dusza :)
OdpowiedzUsuń