"INFORMACJE O STADNINIE" - post z dn.18.05.2009
Pierwsze wiosenne zioło, które w naszym ogródeczku wedle domu wyrasta, to lubczyk. Miło jest wrzucić do sagana z zupą świeże liście tej rośliny. Zapach specjalny to zioło z siebie wydaje, który kuchnię całą napełnia i świadectwo wiośnie daje.
W starych księgach wyczytałam że : „Lubczyk ogrodowy był głównym składnikiem w napojach miłosnych. Przypisywano mu wielką moc. Wg dawnych wierzeń wykopany wraz z nacią 1 października o szóstej rano wielkie i znamienite skutki czyni w małżeństwie, rozterki i niezgody w nim równa. Upięty we włosach lub przyczepiony do sukni ślubnej miał przynosić młodej parze szczęście. Dodany do pierwszej po urodzeniu dziecka kąpieli miał przynieść szczęście w miłości (ale tylko dziewczynkom!).”
Toteż nie dziwota, że hrabina do nas zawitała. Niby to na ziółka przyjechała, niby ploteczki ze stolicy przywiozła, bo Kachna na sobotę zjechała i nowości wszystkie przekazała, ale zamiar jej wizyty zupełnie innym był.
Otóż od jakiegoś czasu hrabia nie poświęcał jej nazbyt wiele czasu i stale poza domem bywał, a gdzie się udaje nigdy powiedzieć nie chciał. Hrabina o romans go podejrzewać poczęła i w rozpaczy do nas zajechała, aby świeży lubczyk u nas zerwać. Napar z październikowego lubczyka” nie pomógł, a od starej zielarki nieszczęsna usłyszała, że zupy na świeżym lubczyku nagotować trzeba i wielka miłość do małżeństwa jak Amen w pacierzu powróci.
Wielce się ucieszyłam, że hrabinie pomóc w nieszczęściu mogę i w recepturę na zupę, oprócz zioła ją zaopatrzyłam, bo tą że właśnie zawsze na wiosnę gotuję
W następną niedzielę po owej wizycie Hrabia wraz z hrabiną się u nas pojawiają, a w nastrojach wesołych są wielce. Hrabina w nowej sukni prosto z Paryża przywiezionej, a Hrabia zapatrzon w nią jak w obrazek.
Kachna nam później opowiedziała, że powodem zniknięć ojca były wizyty w stolicy. Tam z córkami prezent dla żony na 25 rocznicę ślubu szykował, a była nim suknia francuska w najlepszym magazynie zamówiona.
Hrabia jak widać kochać nie przestał, ale hrabina na ucho podczas niedzielnej wizyty szepnąć mi zdążyła, że zupa mężowi jej nie zaszkodziła, a wręcz przeciwnie…w łożnicy jeszcze atrakcyjniejszym go uczyniła…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz