Nasze gospodarstwo, konie, moje książki, gazeta to jakby kolejne moje dzieci. To samo jest z blogiem... Ostatnio wiosennie rzuciłam się na czysto fizyczną robotę w obejściu i niestety nie dopieszczałam jednego z moich dzieci czyli bloga :(
Kwiecień to też czas rozliczeń, PITy, dotacje unijne do ziemi, rozliczenie małego projektu czyli Wici mazowiecko-podlaskich - no po prostu koszmar, ale już prawie koniec z tymi nieprzyjemnymi akcjami i wracam do bloga oczywiście w miarę możliwości czasowych, bo teraz długi weekend, a potem dopieszczanie następnego dziecka czyli ogrodu :)
Kobyłki Ognista i Ordonka jeździły do ogiera - mojego wymarzonego Berlin Beja :) Wczoraj wieczorem wróciły ( mam nadzieję źrebne, bo inaczej kolejna akcja z wożeniem ich do poprawki wyniknie czego bardzo bym sobie nie życzyła).
Wczoraj przyjechała Matylda. Ola z Tomkiem spali z nią w big brotherze i myślałam, że zamarzną, ale okazało się tam całkiem cieplutko :)
Dzisiaj przyjeżdża dalsza młoda i stara wiara. na razie błotko, ale słoneczko powoli przez chmurki przeziera więc łapię dobry humorek :)
teraz na pewno się zacznie!!!!!! turyści szukający ciszy,spokoju,słuchania śpiewu ptaków,szelestu liści i traw,więc gdzie szukać???? U Ciebie!!!!!!! Pozdrawiam serdecznie:)
OdpowiedzUsuńNiestety tak bywa w dzisiejszych czasach :(
OdpowiedzUsuń