Na zdjęciu Krowa Mu ze swoją godną następczynią i Ewa, o której też wkrótce napiszę :)
Krowa Mu była nie tylko moją krową, ale i pierwowzorem krowy Czarownicy Ewki i Czarowniczki z moich opowiadań. Mu kupiliśmy 14 lat temu i to w wielkiej panice do towarzystwa dla Posyłki.
Kupiliśmy w Janowie Podlaskim dwie klacze Posyłkę i Parantelę, ale ta druga przewróciła się w koniowozie i jeszcze w Janowie została wyładowana i pozostała w macierzystej stajni do czasu wyleczenia. Nawiasem mówiąc szkoda moralna w postaci dotarcia do nas w umówionym terminie tylko jednej klaczy została wynagrodzona przez to, że podczas rekonwalescencji parantela dostała rui i została pokryta znakomitym ogierem Vis Versa i to gratis :) Z tego mariażu narodziła się Pizadora :))
Krowa była więc pierwszą towarzyszką Posyłki w Koniku Polnym. Chodziły razem po pastwisku, ale, że krowa mniejsza, to pod drągami przełaziła i po okolicznych lasach się włóczyła pozostawiając Posyłkę w rozpaczy, ktra przeraźliwym rżeniem ją wzywała.
Któregoś dnia moja Sąsiadka Alinka przybiegła do mnie i z trwogą w głosie powiedziała:
- Ewunia! Dzisiaj w lesie polowanie! Zabieraj Krowę, bo strzelcy pomyślą, że to sarna i ją ubiją!!!
Pomyłka zdarzyć się mogła, bo krowa miała maść płową i niewielkim wzrostem się odznaczała co jest cechą charakterystyczną rasy jersey. Zdobiły ją również spiczaste rogi i przepiękne oczy w czarnych obwódkach. Kto pamięta krówkę z filmów Disneya wyciągnie wniosek, że jej pierwowzorem była właśnie krowa rasy jersey.
Jako, że rasa ta ma markę odpowiedników "arabów końskich" w świecie krów, mój mąż często na prezentercę w młodości ją pokazywał kłusa wyciągniętego ją ucząc. Nie omieszkał również na rogi się z nią siłować co zaowocowało w przyszłości jej wielką świadomością owych posiadania i częstym ich użytkowaniem, tak że postrachem wśród domowników i gości była.
Niemniej jednak wszyscy bardzo ją kochali, bo żywicielką naszą była, a masła i sera z jej mleka nikt nie zapomni.
7 lipca odeszła na "Wiecznie zielone pastwiska" bliźnięta płci żeńskiej na świat wydawszy, z których jedno nieszczęśliwie od razu za nią podążyło.
Pociechą dla nas stała się pozostała przy życiu jałóweczka w biało-brązowe łaty, jako, że czystym jerseyem nie jest jeno ojca rasy nizinnej czarno-białej posiada. Dziatwa bardzo długie imię jej dała, które brzmi Mała Mu Marilyn Monroe Młewka. Przy Małej Mu dyżury mamy. Trzy razy dziennie mlekiem z wiaderka ze smoczkiem ją karmimy, a mała rośnie i bryka ku uciesze wszystkich :)
W moim ośrodku , urodziła się mała krówka .Jej imię to Karmelek.
OdpowiedzUsuńLink do strony mojej stadniny :
stadnina-nutella.blogspot.com
o jak się cieszę!! tylko przykro mi że krowa Mu odeszła wraz z jednym potomkiem :/ ale dobrze że przynajmniej mała Mu żyję i rośnie ~ Zosia
OdpowiedzUsuń