"Tereny" wzbudzają emocje jeźdźców,koni i potencjalnych widzów czyli głównie gospodarzy spotykanych na polach czy osoby spacerujące po lesie w celach "kuzdrowotnościowym"lub zbieraczych.
W jeźdźcach budzą one żyłkę emocji, bo wiadomo, że w terenie mogą dziać się rzeczy nieprzewidziane i adrenalina wzrasta lub wręcz wprowadzają ich w stan totalnego odprężenia gdy warunki pogodowe temu sprzyjają, nie jest gorąco i nie ma robactwa, a koniki spokojne.
Konie zachowują się różnie w zależności od swojej kondycji, od tego czy jest wiatr, czy go nie ma i od tego, czy któremuś nie przyjdzie do głowy spłoszyć się i zarazić swoim stanem inne rumaki.
Z naszego doświadczenia wynika, że konie z jeźdźcami na grzbietach w terenie budzą w widzach zazwyczaj pozytywne emocje. Spotykani na drodze ludzie zatrzymują się, spoglądają na nas rzyczliwie, z uśmiechem i odpowiadają na pozdrowienie. Niekiedy padają z ich ust słowa typu:
"Gdzie ci ułani, ach gdzie" albo jak wczoraj : "Pięknie wyglądacie na tych koniach". Kiedy podróżujemy ze źrebiętami pozytywne emocje są wyzwalane w widzach z jeszcze większą siłą, a źrebię w szkodzie zazwyczaj ma wybaczany swój grzeszek przez początkowo zbulwersowanego gospodarza...
Przez 14 lat, które minęły od naszego osiedlenia się w Żarnówce tylko sporadycznie jesteśmy wyganiani przez gospodarzy. Jedno takie zdarzenie pamiętam z lat początkowych, w okolicach miejscowości Starydwór, kiedy to właścicielowi nie spodobało się, że jedziemy po jego łące. Było to późną jesienią, więc pastwisko praktycznie już "spało" i nie przyszło mi do głowy, że właściciela tak poniesie uczucie związane z prawem własności gruntu i pogoni nas z przysłowiową kłonicą.
Ostatnio taka nieprzyjemna historia zdarzyła nam się wczoraj w drodze powrotnej z Violinowa. Przejście obok pewnego gospodarstwa, które było otwarte podczas naszego porannego przejazdu, zostało zagrodzone sznurkami. Nie bardzo wiedziałam jak inaczej moglibyśmy dotrzeć do domu w rozsądnym czasie, odwiązałam sznurki, przepuściłam ekipę i zawiązałam na powrót. W pierwszej chwili nie przyszło mi naiwnej nawet do głowy, że zostało to zrobione celowo aby uniemożliwić nam przejazd. Pomyślałam, że ludzie wypuścili krowy i nie chcieli, aby poszły w las...
Kiedy przejeżdżaliśmy obok domu pozdrowiłam gospodynię i przeprosiłam za przejazd i poruszenie sznurków. Ta zachowała się bardzo niesympatycznie i powiedziała, że nawet świnia by zrozumiała co oznacza zawiązany sznurek, a my bezczelnie wtargnęłyśmy na ich własność...
Uśmiechnęłam się i pojechałyśmy dalej. Dziewczyny jednak nie mogły otrząsnąć się z nieprzyjemnego zdarzenia i komentowały z niesmakiem zachowanie jak to się wyraziły "sympatycznej starszej pani" :p
Jak to się mówi są ludzie i ludziska. Mamy nauczkę i następnym razem nie będziemy już zaburzać spokoju "sympatycznym gospodarzom" swoim przejazdem :p
Na szczęście prawdziwych sympatycznych spotkań jest dużo, dużo więcej i pamięć o tych na pewno będę pielęgnować z wielką pieczołowitością :)
Jestem bardzo ciekawa waszych przyjemnych i nieprzyjemnych spotkań w terenie. Jeżeli ktoś ma chęć o tym napisać, to zapraszam do komentarzy :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz