Dla Matyldy zrobiliśmy wyjątek, bo glebnęła i kość ogonową obiła :( Toteż przyniosłam jej siodło i Pożogi okulbaczonej dosiadała :)
W międzyczasie przyjechał pan weterynarz i pobrał krew Oszince, którą błyskawicznie wysłałam do zbadania markerów genetycznych do laboratorium w Poznaniu gdzie przemili ludzie pracują i obiecali w przyspieszonym tempie badania wykonać. W przyszłym tygodniu wynik już dostanę co zgłoszenie Oszin do programu ochrony zasobów genetycznych umożliwi :)
Pośka w dalszym ciągu w kryciu i ani myśli swojego młodego ukochanego Jaśmina opuścić :P
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz