Tu pozwolę sobie fotki kochani czytelnicy wam zaprezentować, które szkaradziejstwo powyżej wspomnianego śmietniska ukazuję. Nie wiem dlaczego niektórym się wydaje, że każda dziura w lesie jest zaproszeniem do umieszczania tam odpadów wszelakich.
Dziwi mnie to w dwójnasób gdyż od paru lat odpady komunalne przez specjalną firmę są odbierane, a tu niektórym chce się ciągnik uruchamiać, niechciany dobytek na przyczepę pakować i paliwo spalać co by las "upiększyć". Jaka w tym logika nie pojmę nigdy, gdyż koszty myślę zbliżone ( paliwo, czas, praca przy załadunku i rozładunku) w stosunku do opłat za wywóz śmieci, a poza tym opłata ta jest i tak obowiązkowa. Czyli płaci się za wywóz a i tak z przyzwyczajenia chyba do lasu się wywozi...Koszmar jakiś całkiem nielogiczny i ekonomicznie nie uzasadniony :(
Jak sobie poradziła Czarownica Ewka z zaśmiecaniem drogi w pobliżu jej miejsca zamieszkania, a przynajmniej próbowała sobie poradzić możecie przeczytać poniżej:
Przypadki Czarownicy Ewki - Śmieci
Czarownica Ewka
mieszkała pod lasem przez mieszkańców okolicznych wiosek zwanym Dąbrową. Domostwo
jej usadowiło się na podmokłych terenach porośniętych olszyną wzdłuż brzegów
rzeczki Śmierdziuchy.
Czarownica
właściwie zielarką była, ale że nosem charakterystycznym i spojrzeniem
świdrującym się odznaczała to aparycję wiedźmowatą miała.
Całymi dniami
wiosną, latem i jesienią po lasach, polach i łąkach na swym nieodłącznym koniku
wędrowała. Wierzchowiec sakwy miał do siodła przytroczone gdzie zielarka
znalezione uzdrawiające zioła umieszczała.
Razu pewnego
Czarownica przez olszynę dróżką jechała, a w humorze świetnym była, bo
topniejące śniegi, silny wiatr i świergot ptasząt w koronach drzew nadchodzącą
wielkimi krokami wiosnę przepowiadał.
W takim
nastroju konika na gościniec ku najbliższej wiosce prowadzący skierowała, bo w
miejscowym sklepiku kilka przypraw do warzonych przez siebie specjałów zakupić
zamierzała.
Wierzchowiec
dzielnie po kałużach człapał. Wiedźma wokół się rozglądała, a jej z początku
wesołe oblicze coraz bardziej i bardziej się zachmurzało.
Otóż śnieg
topniejący całą brzydotę ograniczających drogę rowów odkrył, które gęsto
butelkami, puszkami i papierami upstrzone były. Skąd śmieci te się tam znalazły
Czarownica pojęcia nie miała, bo mieszkańców wioski dbających o jej wygląd ani
na chwilę nie podejrzewała.
Myślała, myślała
i w końcu na pomysł wpadła, że to Leśny Chochlik musiał takiego psikusa
niemiłego dokonać, bo któżby inny jak nie ta złośliwa bestia!
Już swoją
różdżkę zza pazuchy wyjęła aby hokus-pokus uczynić i szkaradzieństwa raz na
zawsze wzdłuż gościńca usunąć gdy nagle myśl w głowie jej zaświtała…
Niedaleko wsi
złomowisko było i tam metalowe puszki znaleźć się powinny, butelki na
śmietnisko trafić powinny, a papiery w piecach spalić by można.
Dotarłszy do
wioski Czarownica dzieci zawołała i pomysł na posprzątanie dojazdu do wsi im
przedstawiła.
Dzieciaki
ochoczo do pracy się zabrały. Za puszki sporo grosiwa na złomowisku dostały za
co w sklepiku wioskowym łakoci sobie nakupiły i uciechę wielką z tego miały.
Butelki do worka pozbierały i koło mostka postawiły, a stamtąd przejeżdżający
wóz zakładów oczyszczania wiosek go zabrał. Papiery zaś do rozpalenia ogniska
na cześć nadchodzącej wiosny posłużyły.
Przy ognisku
mieszkańcy wioska się bawili, a tego dnia ze sklepiku cała kiełbasa zniknęła,
bo wszyscy na patykach nad ogniem ją piekli.
Następnego dnia
Czarownica Ewka czystym gościńcem jechała i serce się jej radowało, bo czuła iż
Chochlika przechytrzyła!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz