W moim małym ogródeczku uprawiam ziółka, na które namówiła mnie moja kumpela Czarownica Ewka :p Jednym z nich jest mięta, zwyczajna mięta pieprzowa, którą wszyscy znają i po którą sięgają gdy kłopoty z trawieniem i ból brzuszka mają :)
Świeża, młodziutka mięta, mmmm, coś pysznego jako dodatek do sałatek, lub twarożku. Uwielbiam rankiem, kiedy jest jeszcze chłodno iść do ogródeczka, zerwać listek mięty, rozetrzeć go w palcach i napawać się jej zapachem. Ach ! Miły początek dnia :)
Na zimę wzorem Czarownicy Ewki w mojej kuchni u powały wśród innych ziół wisi również pęczek mięty pieprzowej. Suszona mięta to już nie to co wiosenne świeże listeczki, ale wiem, że przeze mnie wyhodowana i z naturalnie nawożonej ziemi pochodzi.
Sadzoneczki mięty syryjskiej dostałam od mojej cioci...nie zgadniecie, również Ewy :)))) Ciocia jest już parę lat po 80-tce, ale umysł ma wiecznie otwarty i ciekawią ją wszelkie nowości i sprawy, o których wcześniej nie słyszała. Ostatnio zafascynowana jest np mówcami motywacyjnymi, a w szczególności podziwia Nicka Vujicica :)
O mięcie syryjskiej czyli Mięcie Nana przeczytacie na:
http://eherbata.pl/mieta-nana-syryjska-942.html
Czarownica Ewka nigdy o niej nie słyszała więc skontaktowałam się z zaprzyjaźnioną Zielarką, która poradziła mi jedną z sadzonek wysadzić do gruntu gdy już nie będzie niebezpieczeństwa przymrozków. Tak też uczynię. Nana ma podobne działanie do mięty pieprzowej, ale słynie również z tego, że jest składnikiem marokańskiej herbaty "gunpowder" .
Poniżej mięta pieprzowa w moim ogródeczku i sadzonki mięty nana. Widać, że jej liście są dużo większe i o kształcie bardziej okrągłym.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz