Czwarta nad ranem, skrobanie do okna i przeraźliwy miałk !
To jedna z kocic Czarownicy Ewki po nocnych wojażach do domu wraca. Jako że
parę dni wcześniej Ewka dubeltowe okna z komórki przytargała, watę dla ozdoby
śnieg udającą między okna na parapecie ułożyła i całość nowymi firankami
zamknęła, nie mogła niejakiej Parówki przez okno wpuścić. Przemogła się więc,
spod ciepłej pierzyny wyskoczyła, przez zimne powietrze ostygniętych już izb
się przebiła, odzienie na grzbiet wrzuciła, drzwi wyjściowe otworzyła i
niecnego włóczykija do kuchni wpuściła. Niestety zanim na powrót na posłanie
wróciła zgłodniałej kocicy miskę napełnić musiała, bo ta krzyk taki podniosła,
że niechybnie resztę domowników na nogi by zerwała.
Sen jednakowoż łatwo nie przychodził i gdzieś koło piątej
dopiero przyszedł, a budzik nieubłaganie o 6 zaćwierkał. Czarownica rada nie rada
szybciutko się odziała, herbatę i kanapki dla młodej czarownicy przygotowała i
na przystanek autobusowy ją powiozła, co by ta z obowiązku szkolnego wywiązać
się mogła.
Po powrocie warzywną miksturę dla smarkającego konia
przygotowała, aby ten swym glutem innych nie pozarażał i dalejże w podwórzowe
błoto z taczką, widłami, sianem i owsem szaleć. Kiedy koniska zaopiekowane już
były, Małą Mu napoiła i w nieodłącznej atmosferze pląsawicy owej ( mimo w pasie
związania) krowinę wydoiła.
Następnie do komórki pogoniła, węgiel i drzewo w koszu
przytargała, w piecu rozpaliła, w kuchni porządek ogarnęła i na ratunek przed
mrozem resztce jabłek i winogron do sadu popędziła. Przy okazji kilka kupek
gnoju roztrzęsła i z prawie pełnym wiaderkiem owoców do domu wróciła.
Do pieca podłożyła i za smażenie jabłek oraz za wstępne
przygotowanie nalewki z ukochanej żyworódki się zabrała.
Kiedy już z pracami kuchennymi gotowa była, a rosołek na
piecu pyrkolił się wolniutko, południe wybiło i Czarownicę Ewkę na powrót na
dwór wygoniło. Ewka siana na taczkę naładowała, na padok wywiozła i na kupki
rozłożyła. Potem dla pewności wszystkie bramy pozamykała, co by koniska na
wycieczkę czasem wybrać się nie postanowiły, kantary chabecinkom pozakładała, jak
zwykle drogę na padok linkami ograniczyła i po kolei koniki na dwór wypuściła.
Klacz po operacji z jej towarzyszką niedoli na podwórze
wyprowadziła i do uprzątania boksów przystąpiła. Kiedy z tą pracą gotowa już
była, w siatki siana napchała i młode klacze na powrót do stajni wprowadziła.
Do domu wpadła, do pieca podrzuciła, ziemniaki ugotowała,
farsz na pierogi przygotowała, makaron do rosołu ugotowała, rosół
wyłączyła i do ścielenia w boksach
powróciła. Pościeliła, taczkę ze słomą ze stodoły do stajni cierpliwie wielokrotnie
po błocie pchając i po garstce siana do boksów wrzuciła co by chabety po
powrocie od razu całej słomy nie pożarły. W międzyczasie wrzeszczącą i o uwagę
proszącą Małą Mu napoiła, kupę jej z boksu wywiozła, pościeliła i garstkę siana
dla zatkania twarzy dała.
Dalej koniki sprowadziła, pieskom strawę przygotowała i do
misek włożyła, do pieca podłożyła, kotom suchej karmy sypnęła, po drzewo do
komórki znowu popędziła i po młodą czarownicę na przystanek na miotle
poleciała.
Po powrocie z córką rosołek spałaszowały i do lepienia
pierogów się zabrały w międzyczasie do pieca podrzucając.
Z wybiciem 18 Ewka do stajni pobiegła, konie nakarmiła,
zagluconemu koniowi warzywną miksturę zaaplikowała, Małą Mu wydoiła, siana
wszystkim i owsa dała i do chałupy wróciła. Pierogi ugotowała, a że ostatnio
oczy jej szwankują i czytać tudzież w monitor i telewizor wrapiać się nie może,
szafki w kuchni pomyła, podłogi zamiotła, pranie nastawiła, do pieca
podrzuciła, prysznic wzięła i o 22 bez życia na łoże padła, a o 4 nad ranem …
itd. Itp. :p
ha ha ha
SERDECZNIE POZDRAWIAM WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW MOJEGO BLOGA :)
Pozdrawiam tegorocznie
i zeszłorocznie :))))))))))))))))))))))))
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz