-Nazywam się Alinka, jesteśmy sąsiadkami – wybiega z dróżki
prowadzącej do sąsiedniego gospodarstwa uśmiechnięta , rumiana starsza pani.
Ściska mnie i trzykrotnie całuje w policzki. Jestem trochę oszołomiona. Razem z
córkami Adą i Anielką idziemy na spacer z Górkwikiem – naszym psem, gończym
polskim do lasu, który jest tuż za naszym siedliskiem, które wraz z 10 ha
zamieniliśmy za wygodne mieszkanie w Warszawie. Skąd nagle wzięła się ta
kobieta ? Oczka świecą jej wesoło, czarne loczki wychodzą spod chustki, na
uszach kiwają się złote koła kolczyków, a ona opowiada i opowiada…
Tak poznałam Sąsiadkę – Alinkę 17 lat temu, w dniu kiedy
sprowadziliśmy się do Żarnówki czyli 30 czerwca 1999 roku.
Sąsiadka była nieprawdopodobnie gościnną osobą. Kiedy do
niej przychodziłam , to na stół wyjeżdżało zawsze wszystko co miała do
ofiarowania. A miała zawsze „wszystkiego” po trochu, bo jak mawiała:
Ewunia ! U dobrej gospodyni zawsze jest coś w skrzyni !
Lubiłam rozmawiać z Sąsiadką Alinką. Roztaczała przede mną w
opowieściach zaginiony świat dawnej wsi. A opowiadała bardzo malowniczo, z
wykrzyknikami, gestykulacją, uśmiechami , załamywaniem rąk, ściszaniem głosu do
szeptu i wesołymi wybuchami śmiechu.
Usłyszałam historie całego jej życia, strachu przed Niemcami
w czasie wojny, opowieści o ukrywających się Żydach, pomocy tatusiowi w
gospodarstwie ( bo „do długości” jak mawiała Alinka była jedynaczką). Lubiła
pracę w polu, chodziła za bronami, prowadzała konie, jeździła konno. Koni nie
bała się wcale J
Opowiadała jak dawniej w długie jesienne i zimowe wieczory
kobiety zbierały się w izbie przy lampach naftowych i przędły lub darły pierze,
a tatuś Alinki, który miał książki czytał i czytał. Alinka pochłaniała jego
słowa.
-Oj, kochana Ewuniu, ja uwielbiam historię, gdybym żyła na
świecie raz jeszcze to poszłabym w tym kierunku.
Kiedy zmarł mąż Alinki – Mieczysław, to było jej bardzo
ciężko. 60 lat razem w zgodzie i wspólnej pracy w szczęściu i nieszczęściu to
rzadkość niesamowita! Przychodziłam wtedy do niej częściej i przynosiłam jej
różne książki o dworach, historii naszej okolicy, o książętach, szlachcie i
królach. Sąsiadka po prostu je połykała. Mimo swych już blisko 80-ciu lat
czytała bez okularów. Co więcej , nawlekała igłę bez okularów, okularów nawet
nie miała !
Kiedy Ola była malutka, zostawiałam ją nieraz w foteliku
albo w wózku ( jak to Alinka żartobliwie mówiła „rajtarudze”) i jeździłam do
szkoły uczyć dzieci niemieckiego. Babcia Alinka zajmowała się Olą bardzo
chętnie, a jak urodził się Tomeczek, to za punkt honoru wzięła sobie wychować
go na prawdziwego, szarmanckiego kawalera. Zawsze kiedy do nas przychodziła,
miała w kieszonce cukierki dla dzieci. Wręczała jeden Tomeczkowi i mówiła:
- Podziękuj ładnie babci synku – a mały wtedy bach i cmokał
ją w rękę J
Babcia była zachwycona !
Kiedy sąsiad Miecio był już po pierwszym udarze miałam duże
problemy zdrowotne. Któregoś dnia dostałam tak silnych boleści, że ledwo
dowlokłam się do nich i padłam w izbie wijąc się z bólu. Sąsiadka natychmiast
podjęła akcję ratunkową, zawezwała mojego męża, który pomagał sąsiadom w
Leśnogórze, a dziadzio Miecio ułożył mnie na swoim łóżku.
Serdeczni to byli sąsiedzi. Alinka nauczyła mnie piec chleb
na zakwasie, robić najlepszy smalec na świecie, kluski na parze, a także
odpowiednio sadzić ziemniaki w ogródku i zbierać warzywa w prawidłowym
terminie.
- Ewunia ! – mawiała - kapustę koniecznie trzeba zebrać
przed 1 listopada, bo trupem będzie śmierdziała – no taki ludowy przesąd
oczywiście, ale jak doradziła tak czyniłam.
Nieraz kiedy wpadłam dosłownie na chwileczkę, to nie było
mowy żeby choć na moment nie usiąść, a kiedy byłam najedzona, to nalegała żebym
coś zjadła chociaż „z grzeczności” jak mawiała, a gdy się upierałam i
odmawiałam, to mówiła:
- Nie chcieli Żydy manny ! To nie jedz, ale Ewunia nie
obrażasz się, ty wiesz, że to tylko żarty J
Sąsiadce u mnie zawsze wszystko smakowało i była pełna
pochwał. Najbardziej uwielbiała pierogi, ale spaghetti do ust nie chciała
wziąć.
- Nie gniewaj się Ewuniu – mawiała – no mogę zjeść, ale jak
mi ten makaron pokroisz, ja nie lubię takich wynalazków !
Alinka opowiadała, że od dziecka uczona była przez rodziców
grzeczności. Zawsze pozdrawiała wszystkich, dziękowała, uśmiechała się i
zagadała do każdego. A nazywała wszystkich zdrobnieniami ja byłam Ewunia, mój
mąż Tomaszek, Ola – Oleńka, Ada – Adusia, Anielka – księżna Anna. No Anielę to
babcia Alinka ukochała najbardziej. To dziewczyna do tańca i do różańca,
mawiała.
Nie było u niej ojca, był tatuś, nie było matki była
mamusia, był dzidziuś i babcia. Taka ciepła była ta moja sąsiadka Alinka.
Alinka była fanką naszych aukcji koni. Zawsze pomagała mi w
przygotowaniach i kibicowała co by impreza wyszła jak najlepiej. Doradzała mi
także w sprawach związanych z moją Krową, a potem Małą Mu i mlekiem.
Sama zatytułowała się „babką chrzestną” Małej Mu, bo to
właśnie Alinka zorientowała się najpierwsza dlaczego moja Krowa tak dziwnie się
zachowuje.
- Ewunia! Wołaj doktora, ona rodzi !!!!! – krzyknęła gdy
zobaczyła moja leżącą Krowę w boksie. Jak to rodzi, przecież to dopiero
początek ósmego miesiąca ! No i z pomocą doktora przyszła na świat Mała MU z
przedwczesnego porodu, ale jej siostra bliźniaczka niestety nie przeżyła. Po
dwóch dniach gdy padła Krowa, Alinka pomagała mi poić cielę z butelki.
Sąsiadka miała w zwyczaju rozmawiać ze zwierzętami.
Przemawiała za każdym razem do naszej suki – Żółtej:
- Oj niedobra ty dla mnie jesteś, to ja pomogłam twoją matkę
tu do gospodarstwa przywieźć, a ty taka, z zębami, warczysz , oj nieładnie ty
postępujesz, nieładnie !
Krowa, miała w zwyczaju używanie swoich rogów w stosunku do
człowieka, a ponieważ krowę również naraiła sąsiadka, to mówiła do niej:
- Taka koleżanka jesteś, ja cie naraiłam, a ty do mnie z
rogami ! Oj niegrzeczna ty jesteś !
Ale najbardziej chyba na świecie to sąsiadka Alinka lubiła
tańczyć. Opowiadała mi o zabawach, o dawnych zwyczajach, o tym, że kawaler to
musiał po pannę przyjść, rodzicom obiecać , że pod jego opieka będzie i ją po
tańcach odprowadzi. O tym jak z Mieciem tańczyli, o tym jak dbał o nią i mówił:
- Alinka ty moja żona jesteś, ty musisz pięknie wyglądać.
Jedź do fryzjera i zrób porządek z tymi włosami.
Mąż jako elegant zawsze doradzał w czym Alince najładniej, a
sam w młodości w oficerkach chodził… a tu następny temat do głowy mi wpada, bo
sąsiadka uwielbiała mundur.
Kiedy przyjeżdżali do nas znajomi i do zdjęć na koniach
przebierali się w mundury lub stroje szlacheckie to sąsiadka była po prostu
zauroczona :)
Jedno z ostatnich zdjęć Alinki przed moim ogrodem :)Sąsiadka Alinka w komisji oceniającej konkurs końskich fryzur :)
Alinka nie bała się koni, kochała je :)
Robimy parowce z Alinką :)
Moja mistrzyni Alinka uczy mnie robić parowce :)
Sąsiadka Alinka z Małą Mu w tle :) Odpoczywamy sobie razem pod moja lipą :)))
Alinka z naszą małą Olą <3 br="">3>
Alinka i jej ułańska fantazja w tańcu z Tomkiem...kiedyś w pierwszych latach naszego w Żarnówce pobytu
Oj dużo mogłabym jeszcze o Alince pisać, a i pewnie na blogu
nie raz jeszcze wspomnę, a piszę o niej dzisiaj, bo to dzień najlepszy na
wspominki.
Odwiedziliśmy z Ola i Tomkiem dzisiaj grób Miecia i Alinki,
zapaliliśmy znicze aby gorący płomień ognia od nas dla nich świecił :)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz