Dzisiaj odwiedziłam w Mińsku Beatkę, której obrazki ilustrują moją drugą książeczkę o Stefci. Beatka założyła pracownię plastyczną w zabytkowej kamienicy na ulicy Warszawskiej. Miejsce jest bardzo klimatyczne, urządzone ze stylem i smakiem. Urządzane są tu różne warsztaty np lepienia z gliny.
Kiedy poznałam Beatę myślałam, że ma z 18 lat, a tu okazało się, ze to taki fenotyp i że córkę ma w gimnazjum ( a było to 4 lata temu!).
Łączy nas to, że mamy pasję w życiu, której oddajemy się bez reszty i konie, których ja mam kilkanaście, a Beata tylko jednego ale za to ukochanego - karego Dragona, który jest jej natchnieniem i wytchnieniem w codziennych kłopotach.
Miałyśmy dzisiaj umówione spotkanie w Starostwie w sprawie dofinansowania dodruku naszego wspólnego dzieła, którym jest 2 część Stefki. Nie poszło tak świetnie jak w moim rodzinnym starostwie, ale panie były bardzo miły i obiecały, że popracują nad tym tematem.
Mamy szalony plan żeby urządzić w pracowni Beaty moje spotkanie autorskie. Jestem pewna, że będzie świetnie.
Póki co zapraszam w imieniu Beaty na "Targi sztuki". Zaproszenie poniżej :)
środa, 16 stycznia 2013
niedziela, 30 grudnia 2012
Jeszcze o Cavaliadzie
Słowa uznania należą się wszystkim wolontariuszom, którzy udzielali się na Cavaliadzie. W większości były to dziewczęta: wspaniałe, odważne i przyjazne, na które zawsze można było liczyć i dzięki którym bezpieczeństwo koni, publiczności i jeźdźców w dużej mierze było zachowane.
Wielki szacun dla wszystkich uczestników i uczestniczek pokazów, które świadczą o coraz większej kompetencji instruktorów i przykładaniu wagi do bezpieczeństwa i przyjaznej współpracy z koniem.
Majstersztykiem w tej dziedzinie były występy dzieci ze Stada Ogierów w Sierakowie na tamtejszej hodowli klaczach koników polskich i dzieci ze Stadniny Gładyszów specjalizującej się w hodowli hucułów.
Przepiękne pokazy w strojach arabskich i szlacheckich dały uczennice i absolwentki Technikum Hodowli Koni w Janowie Podlaskim, a najbardziej zadziwiający był pokaz sześciu koni zimnokrwistych w sulkach powożonych przez dziewczęta ze Stada Ogierów w Książu.
Wspaniałym okazał się konkurs w Hali Głównej dla najmłodszych jeźdźców na kucykach. Wzruszające były przejazdy, w których mali jeźdźcy gubili strzemiona, ale dzielnie pokonywali parkur do końca. Najbardziej utkwiła mi w pamięci mała dziewczynka, która spadła z konia i płacząc "w niebo głosy" dosiadła swojego wierzchowca i ukończyła przejazd. Widownia szalała z zachwytu, a mała dostała większe brawa od zwycięzcy :)
Więcej zdjęć na: http://pzhk.pl/formalnosci/foto-galerie/cavaliada-2012-poznan/
Wielki szacun dla wszystkich uczestników i uczestniczek pokazów, które świadczą o coraz większej kompetencji instruktorów i przykładaniu wagi do bezpieczeństwa i przyjaznej współpracy z koniem.
Majstersztykiem w tej dziedzinie były występy dzieci ze Stada Ogierów w Sierakowie na tamtejszej hodowli klaczach koników polskich i dzieci ze Stadniny Gładyszów specjalizującej się w hodowli hucułów.
Przepiękne pokazy w strojach arabskich i szlacheckich dały uczennice i absolwentki Technikum Hodowli Koni w Janowie Podlaskim, a najbardziej zadziwiający był pokaz sześciu koni zimnokrwistych w sulkach powożonych przez dziewczęta ze Stada Ogierów w Książu.
Wspaniałym okazał się konkurs w Hali Głównej dla najmłodszych jeźdźców na kucykach. Wzruszające były przejazdy, w których mali jeźdźcy gubili strzemiona, ale dzielnie pokonywali parkur do końca. Najbardziej utkwiła mi w pamięci mała dziewczynka, która spadła z konia i płacząc "w niebo głosy" dosiadła swojego wierzchowca i ukończyła przejazd. Widownia szalała z zachwytu, a mała dostała większe brawa od zwycięzcy :)
Więcej zdjęć na: http://pzhk.pl/formalnosci/foto-galerie/cavaliada-2012-poznan/
Święta
Było dobrze. Jedliśmy bez przesadyzmu, słodycze to tylko chyba ja jadłam. Ada dokonywała ciągłych oczyszczań organizmu + 0 słodyczy, chleba, klusek i tłuszczu. Stare dzieci odjechały, a my zostaliśmy z lodówką mięsa i wędlin. Jeszcze jutro będziemy żywić się resztkami szynki, którą dodam do pizzy :)
Owoce i warzywa natomiast cieszyły się wielką popularnością. Ola np potrafi wciągnąć nosem trzy pomarańcze na raz :p
Prezenty dopisały i wszyscy są zadowoleni. Dostałam min. super kapciochy do pół łydki, tak, że niskie temperatury panujące w naszym domu przy podłodze podczas silnych mrozów już mi nie straszne :)
Pierwszego dnia świąt udało mi się namówić nawet Adę na mały terenik. Tomeczek pozostał nie ugięty i nie pojechał :(
Było super, tylko Ada wyrzekała, że ma nienormalną matkę, która chichocze w obliczu katastrofy jaką w jej oczach jest galop Ordonki w miejscu ( wygląda to bardzo komicznie i Aniela z Olą pękały ze śmiechu. Ada jako jeżdżąca ale nie praktykująca nie podzielała tej radosnej atmosfery i zeskoczyła z Posyłki ku jeszcze większej uciesze sióstr krzycząc, że dalej nigdzie nie jedzie!).
Katastrofa została zażegnana i dalsza jazda odbywała się dość energicznym kłusem. Ada jednak następnego dnia kategorycznie odmówiła przejażdżki z "mistrzyniami" ;)
Pojechałyśmy we trzy. Tym razem ja ku bezpieczeństwu na Pośce. Była odwilż więc galop był dość bolesny dla Oli i Anieli, ponieważ grudy błota zmieszanego ze śniegiem bryzgające spod kopyt koni, raziły je niczym pociski armatnie:P
Wczoraj na jeździe była Julka, a dzisiaj Łucja i przejażdżka w teren po grudzie okazała się małą katastrofą, bo galopować zdołałyśmy jedynie po niewielkich płatach śniegu, które ostały się po odwilży.
Ada na Pośce, Ola na Ognistej i Aniela na Pizadorce. Mama fotografuje z grzbietu Ordonki :)
Anielka z naszą nową koteczką - Suszi :) Imię ma takie, bo wszystkie nasze koty to ryby na "s", a w momencie kiedy mała do nas dotarła była kulkowym grubasem, który kojarzył mi się z rybką, ale do natychmiastowego schrupania stąd "suszi" :)
Tomek i Ola testują jeden z prezentów gwiazdkowych. Aniela sędziuje :)
Owoce i warzywa natomiast cieszyły się wielką popularnością. Ola np potrafi wciągnąć nosem trzy pomarańcze na raz :p
Prezenty dopisały i wszyscy są zadowoleni. Dostałam min. super kapciochy do pół łydki, tak, że niskie temperatury panujące w naszym domu przy podłodze podczas silnych mrozów już mi nie straszne :)
Pierwszego dnia świąt udało mi się namówić nawet Adę na mały terenik. Tomeczek pozostał nie ugięty i nie pojechał :(
Było super, tylko Ada wyrzekała, że ma nienormalną matkę, która chichocze w obliczu katastrofy jaką w jej oczach jest galop Ordonki w miejscu ( wygląda to bardzo komicznie i Aniela z Olą pękały ze śmiechu. Ada jako jeżdżąca ale nie praktykująca nie podzielała tej radosnej atmosfery i zeskoczyła z Posyłki ku jeszcze większej uciesze sióstr krzycząc, że dalej nigdzie nie jedzie!).
Katastrofa została zażegnana i dalsza jazda odbywała się dość energicznym kłusem. Ada jednak następnego dnia kategorycznie odmówiła przejażdżki z "mistrzyniami" ;)
Pojechałyśmy we trzy. Tym razem ja ku bezpieczeństwu na Pośce. Była odwilż więc galop był dość bolesny dla Oli i Anieli, ponieważ grudy błota zmieszanego ze śniegiem bryzgające spod kopyt koni, raziły je niczym pociski armatnie:P
Wczoraj na jeździe była Julka, a dzisiaj Łucja i przejażdżka w teren po grudzie okazała się małą katastrofą, bo galopować zdołałyśmy jedynie po niewielkich płatach śniegu, które ostały się po odwilży.
Ada na Pośce, Ola na Ognistej i Aniela na Pizadorce. Mama fotografuje z grzbietu Ordonki :)
Anielka z naszą nową koteczką - Suszi :) Imię ma takie, bo wszystkie nasze koty to ryby na "s", a w momencie kiedy mała do nas dotarła była kulkowym grubasem, który kojarzył mi się z rybką, ale do natychmiastowego schrupania stąd "suszi" :)
Tomek i Ola testują jeden z prezentów gwiazdkowych. Aniela sędziuje :)
poniedziałek, 17 grudnia 2012
"Ogiery" nareszcie ze stadem :)
W końcu wpuściliśmy Pokłona i Poranka do stada. Jeszcze nie są tak całkowicie zaakceptowane, ale wszystko jest na najlepszej drodze. Co prawda Ordi nagle zaczął robić za ogiera stadnika i ciągle odpędza chłopaków, ale Ognista ze swoimi córciami Oszinką i Oleńką cały czas z zaciekawieniem i zadartymi ogonkami adorują nowo przybyłych, a Oleńka to chyba nawet jest w rui :)
Poranek natychmiast udał się pod skrzydła mamusi ale Pośka tylko skuliła uszy i dała mu kuksańca zadem mówiąc " synu jesteś już dorosły, radź sobie sam!".
Pizadorka jako bardziej opiekuńcza jest mniej agresywna, ale tylna, biała nóżka chodziła jej dzisiaj nerwowo w stronę dorosłego synalka :p
Mam nadzieję, że nasze 10-konne stadko dojdzie wreszcie do równowagi, bo mówiąc szczerze jest to bardzo wygodne. Konie na wybiegu, stajnie puste, poić z wiadra trzeba tylko Krowę, no super, lużik !
Na zdjęciu archiwalna zimówka, bo dalej nie mogę wstawiać fot z mojej komórki :(
Poranek natychmiast udał się pod skrzydła mamusi ale Pośka tylko skuliła uszy i dała mu kuksańca zadem mówiąc " synu jesteś już dorosły, radź sobie sam!".
Pizadorka jako bardziej opiekuńcza jest mniej agresywna, ale tylna, biała nóżka chodziła jej dzisiaj nerwowo w stronę dorosłego synalka :p
Mam nadzieję, że nasze 10-konne stadko dojdzie wreszcie do równowagi, bo mówiąc szczerze jest to bardzo wygodne. Konie na wybiegu, stajnie puste, poić z wiadra trzeba tylko Krowę, no super, lużik !
Na zdjęciu archiwalna zimówka, bo dalej nie mogę wstawiać fot z mojej komórki :(
czwartek, 13 grudnia 2012
Cavaliada - Poznań 2012
Pojechałam do Poznania na zaproszenie Polskiego Związku Hodowców koni. Moim zadaniem było oprowadzanie wycieczek i indywidualnych zwiedzających po Pawilonie Polskiej Hodowli.
W tym roku po raz pierwszy został zorganizowany taki pawilon pod patronatem hodowli państwowej reprezentowanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych i przez hodowlę prywatną reprezentowaną przez PZHK.
Wystawionych zostało ok 60 koni najczęściej hodowanych ras w Polsce w tym również oczywiście małopolaki.Oprócz koni prezentowane były również końskie profesje czyli zawody związane z końmi takie jak : rymarz, kowal, dietetyk, hodowca, trener, zawodnik, luzak, opiekun koni, instruktor jeździectwa, masażysta, hipoterapeuta, lekarz weterynarii.
Były również w sprzedaży moje książki. Z dumą muszę przyznać, że moje nazwisko jest rozpoznawalne wśród młodych poznańskich koniarzy, którzy kojarzyli mnie z artykułami w prasie jeździeckiej i z końmi małopolskimi :)
Na zdjęciu z Agnieszką Tondera i z Jerzym Łukomskim w drodze na obdarowanie dzieci uczestniczących w pokazach konnych :)
W tym roku po raz pierwszy został zorganizowany taki pawilon pod patronatem hodowli państwowej reprezentowanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych i przez hodowlę prywatną reprezentowaną przez PZHK.
Wystawionych zostało ok 60 koni najczęściej hodowanych ras w Polsce w tym również oczywiście małopolaki.Oprócz koni prezentowane były również końskie profesje czyli zawody związane z końmi takie jak : rymarz, kowal, dietetyk, hodowca, trener, zawodnik, luzak, opiekun koni, instruktor jeździectwa, masażysta, hipoterapeuta, lekarz weterynarii.
Były również w sprzedaży moje książki. Z dumą muszę przyznać, że moje nazwisko jest rozpoznawalne wśród młodych poznańskich koniarzy, którzy kojarzyli mnie z artykułami w prasie jeździeckiej i z końmi małopolskimi :)
Na zdjęciu z Agnieszką Tondera i z Jerzym Łukomskim w drodze na obdarowanie dzieci uczestniczących w pokazach konnych :)
Potop w SGGW w Warszawie
26 listopada prawnym właścicielem naszego Potopa stała się Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Koń stanął w stacji dydaktycznej i będzie uczył jazdy konnej studentów. Będzie również dla nich "pomocą naukową". Dzięki niemu i innym koniom ze stajni dydaktycznej studenci poznają rasy, maści koni, uczą się budowy tych zwierząt i ich identyfikacji na podstawie odmian.
Ordyniec, który wraz z Potopem pojechał na tygodniowy okres próbny powrócił do nas z opinią "niereformowalnego wariata". Niestety wszyscy zgodnie musieliśmy przyznać temu rację :p
Na zdjęciu - dawne czasy kiedy Pan Tomek uczył skakać Potopa w korytarzu :)
Ordyniec, który wraz z Potopem pojechał na tygodniowy okres próbny powrócił do nas z opinią "niereformowalnego wariata". Niestety wszyscy zgodnie musieliśmy przyznać temu rację :p
Na zdjęciu - dawne czasy kiedy Pan Tomek uczył skakać Potopa w korytarzu :)
Ogiery już bez męskości :(
Nie pisałam już dawno więc śpieszę donieść, że kilka tygodni temu Poranek i Pokłon zostały wykastrowane. Doktor Wrzosek poradził sobie z tym fantem doskonale. Chłopaki zostały zoperowane na stojąco.
Rekonwalescencja Pokłona była bezproblemowa jako, że należy on do koni mających nieciekawy zwyczaj chodzenia po boksie. Dzięki temu rana nie zasklepiała się i gojenie następowało prawidłowo.
Poranka natomiast musieliśmy dużo więcej lonżować, a i tak lekarz przyjeżdżał do niego ponieważ chłopaczyna spuchł nam niesamowicie :(
Teraz wałaszki są już wesolutkie, biegają po wybiegu, a w weekend mamy zamiar połączyć je ze stadem. Nareszcie będą wszystkie razem :)
Na zdjęciu chłopaki jeszcze jako pełnowartościowi mężczyźni.
Rekonwalescencja Pokłona była bezproblemowa jako, że należy on do koni mających nieciekawy zwyczaj chodzenia po boksie. Dzięki temu rana nie zasklepiała się i gojenie następowało prawidłowo.
Poranka natomiast musieliśmy dużo więcej lonżować, a i tak lekarz przyjeżdżał do niego ponieważ chłopaczyna spuchł nam niesamowicie :(
Teraz wałaszki są już wesolutkie, biegają po wybiegu, a w weekend mamy zamiar połączyć je ze stadem. Nareszcie będą wszystkie razem :)
Na zdjęciu chłopaki jeszcze jako pełnowartościowi mężczyźni.
Subskrybuj:
Posty (Atom)