Moja dobra znajoma Czarownica Ewka męczyła mnie ostatnimi czasy okrutnie, co by na Sowią Górę ją zawieźć. Co prawda mogłaby się tam udać na swojej starej szkapinie, ale spod naszej olszyn na Sowią Górę dość daleka droga dla konia i Ewce żal kobyłki się zrobiła. Postanowiła więc mi dziurę w brzuchu wiercić, aby do wyprawy moją terenówkę wykorzystać :p
Nadszedł dzień, kiedy na opisy źrebiąt w tamtą stronę się wybierałam.Zapakowałam więc Czarownicę Ewkę na tylne siedzenie i dalejże jazda na...no może nie Łysą Górę, ale Sowią, która mi osobiście z czarownicami właśnie się kojarzy : )
Miejsce to piękne, które po wielokroć mijałam jadąc droga z Pierzchał przez Jarnice na Węgrów. mnie widok meandrującego Liwca poprzez piękną, dziką dolinę ponad którą górowało wzgórze z podjazdem od strony szosy.Myślałam zawsze "Ale cudnie byłoby mieć tu dom, ale bajeczne krajobrazy :)"
No i dowiaduję się, że to Sowia Góra, o której tyle słyszałam i o której Czarownica Ewka ciągle nad głową mi skwierczała :)
Otóż Czarownica Ewka ma wielkie plany co do tego miejsca. Chciałaby w niedługim czasie zorganizować wydarzenie na fb ( jako, że jest ona bardzo nowoczesną czarownicą :p) zapraszające wszystkie dobre wiedźmy, czarownice, szeptuchy i inne rusałki oczywiście dobre, do spotkania na Sowiej Górze w celu połączenia pozytywnych sił. Kumulacja pozytywnej siły może wiele zdziałać dla lokalnej społeczności i nie tylko, bo jak wszyscy wiecie kochani czytelnicy "W KUPIE JEST SIŁA" :)
Po wizycie na Sowiej Górze Czarownica Ewka odzyskała swój wigor i wstąpiły w nią nowe nadzieje i siły witalne :) Martwiło ją tylko jedno, że tak piękne miejsce jest pełne śmieci, które prawdopodobnie turyści ( no bo kto inny) pozostawiają po sobie ...
czwartek, 7 listopada 2013
wtorek, 5 listopada 2013
Nasze "Wzgórze Jagiełły"
Nie ma chyba Polaka małego czy dużego, który nie znałby daty 1410 rok - zwycięska bitwa wojsk polsko-litewskich pod wsią Grunwald.
Jako dziecko potrafiłam godzinami przyglądać się reprodukcji obrazu Jana Matejki przedstawiającego to wydarzenie...Obraz przerażający, krwawy, dynamiczny pobudzał wyobraźnię małej dziewczynki. "Gdzie jest król?" pytałam rodziców i wtedy wskazywali mi rycerza w srebrnej zbroi stojącego ze swoim orszakiem, na wzgórzu pod lasem wydającego komendy.
"Król nie może narażać się na niebezpieczeństwo na wojnie"- mówił mój tata. "Jest mózgiem operacji, jeżeli on zginie, to koniec. To tak jak w szachach..."
Wyobrażałam sobie miejsce rozegrania bitwy jako rozległą dolinę rozciągającą się u stóp zalesionego wzgórza.
Obraz z dzieciństwa odnalazłam w pobliżu sąsiadującej z nami wsi Leśnogóra. Tak właśnie widziałam oczyma wyobraźni miejsce dowodzenia króla Władysława Jagiełły. Miejsce to wraz z dziećmi, z którymi jeżdżę konno po okolicy nazwaliśmy "Wzgórzem Jagiełły" :)
Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki
Ola i Aniela na naszym "Wzgórzu Jagiełły" :)
Jako dziecko potrafiłam godzinami przyglądać się reprodukcji obrazu Jana Matejki przedstawiającego to wydarzenie...Obraz przerażający, krwawy, dynamiczny pobudzał wyobraźnię małej dziewczynki. "Gdzie jest król?" pytałam rodziców i wtedy wskazywali mi rycerza w srebrnej zbroi stojącego ze swoim orszakiem, na wzgórzu pod lasem wydającego komendy.
"Król nie może narażać się na niebezpieczeństwo na wojnie"- mówił mój tata. "Jest mózgiem operacji, jeżeli on zginie, to koniec. To tak jak w szachach..."
Wyobrażałam sobie miejsce rozegrania bitwy jako rozległą dolinę rozciągającą się u stóp zalesionego wzgórza.
Obraz z dzieciństwa odnalazłam w pobliżu sąsiadującej z nami wsi Leśnogóra. Tak właśnie widziałam oczyma wyobraźni miejsce dowodzenia króla Władysława Jagiełły. Miejsce to wraz z dziećmi, z którymi jeżdżę konno po okolicy nazwaliśmy "Wzgórzem Jagiełły" :)
Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki
Ola i Aniela na naszym "Wzgórzu Jagiełły" :)
środa, 23 października 2013
Hubertus 2013 przeszedł do historii :)
Hubertus w tym roku był udany pod każdym względem. Przede wszystkim, co jest najważniejsze - pogoda była piękna. To z kolei sprzyjało temu, że sporo gości nas odwiedziło :)
Poza tym niedaleka Stajnia Rudnik z czterema rumakami nas odwiedziła, wśród których niepodzielnie królował przepiękny ogier rasy shire.
W tym roku po raz pierwszy szukanie Lisa dla dzieci poprzedził konkurs z torem przeszkód :) Konkurs poprowadziła Aniela, która potem wcieliła się w rolę Lisa :)
Wszystkie dzieciaki biorące udział w konkursie dostały nagrody wśród których były obrazki pani Uli Chromik i moje książeczki.
Złotą podkowę za odnalezienie lisa po bardzo długich poszukiwaniach zdobyła Amelka ze Stajni Rudnik. Wszystkie dzieci zostały dodatkowo uhonorowane flots :)
Pościg za lisem poprzedziła półgodzinna rozgrzewająca jazda w teren. Po bardzo energicznych podrygach końskich na naszym dużym padoku przy stawie i po DZIEWIĘCIU !!!!!! upadkach, Lis został pojmany :)
Dokonała tego nasza Ola na swojej ukochanej Oszin :)
Fotografów było wielu, jako pierwsza opublikowała na fb zdjęcia Stajnia Rudnik. Ja jednak podam linka do zdjęć pani Uli Chromik, które są bardzo profesjonalne i w całości oddają ducha Hubertusa :)
Bardzo dziękujemy gościom za tak liczne przybycie, a szczególnie Edycie i Kasi z rodzinami, które jak zwykle były mega-pozytywnie zaangażowane :)))))
Bardzo ucieszyły nas odwiedziny zaprzyjaźnionych husarzy, a panu pułkownikowi, który mimo odniesionej w zagranicznych wojażach kontuzji, za dekorację jeźdźców i ciekawy wykład serdecznie dziękujemy :)
Dla uczestników mam miłą niespodziankę. Otóż Basia już 10 płyt z ponad 300 zdjęciami na każdej uczyniła i niedługo będą one u mnie do otrzymania :))))
poniżej link do zdjęć pani Uli:
https://www.facebook.com/urszula.chromik.5/media_set?set=a.348450391967062.1073741867.100004063131784&type=1
Poza tym niedaleka Stajnia Rudnik z czterema rumakami nas odwiedziła, wśród których niepodzielnie królował przepiękny ogier rasy shire.
W tym roku po raz pierwszy szukanie Lisa dla dzieci poprzedził konkurs z torem przeszkód :) Konkurs poprowadziła Aniela, która potem wcieliła się w rolę Lisa :)
Wszystkie dzieciaki biorące udział w konkursie dostały nagrody wśród których były obrazki pani Uli Chromik i moje książeczki.
Złotą podkowę za odnalezienie lisa po bardzo długich poszukiwaniach zdobyła Amelka ze Stajni Rudnik. Wszystkie dzieci zostały dodatkowo uhonorowane flots :)
Pościg za lisem poprzedziła półgodzinna rozgrzewająca jazda w teren. Po bardzo energicznych podrygach końskich na naszym dużym padoku przy stawie i po DZIEWIĘCIU !!!!!! upadkach, Lis został pojmany :)
Dokonała tego nasza Ola na swojej ukochanej Oszin :)
Fotografów było wielu, jako pierwsza opublikowała na fb zdjęcia Stajnia Rudnik. Ja jednak podam linka do zdjęć pani Uli Chromik, które są bardzo profesjonalne i w całości oddają ducha Hubertusa :)
Bardzo dziękujemy gościom za tak liczne przybycie, a szczególnie Edycie i Kasi z rodzinami, które jak zwykle były mega-pozytywnie zaangażowane :)))))
Bardzo ucieszyły nas odwiedziny zaprzyjaźnionych husarzy, a panu pułkownikowi, który mimo odniesionej w zagranicznych wojażach kontuzji, za dekorację jeźdźców i ciekawy wykład serdecznie dziękujemy :)
Dla uczestników mam miłą niespodziankę. Otóż Basia już 10 płyt z ponad 300 zdjęciami na każdej uczyniła i niedługo będą one u mnie do otrzymania :))))
poniżej link do zdjęć pani Uli:
https://www.facebook.com/urszula.chromik.5/media_set?set=a.348450391967062.1073741867.100004063131784&type=1
poniedziałek, 21 października 2013
Wielki come back Pixi
Wczorajszy poranek był bardzo nerwowy, bo ostatnie przygotowania do Hubertusa zawsze wzbudzają we wszystkich ogromne emocje, a szczególnie w histerycznej matce czyli we mnie.Ciągle nerwowo w niebo spoglądałam, oczy zaciskałam i całą siłą woli słońce wzywałam :P
Moje córy mnie uspakajały i gwarantowały, że lać nie będzie i śniegu nie będzie. Do kuchni mnie zawlekły i ciasta z kawą dały, co by moje zszarpane nerwy uspokoić. Nagle Aniela do oka z okrzykiem " Mamo czy to Pixi ?!" się rzuciła...
Rzeczywiście nasza sunia do domu wróciła. Niedoszły jej właściciel już od paru dni znać mi dawał, że mała przyzwyczaić się nie chce i cały czas chyłkiem do furtki dostać się pragnie. Jeszcze kilka dni Pixi do nowego domu przekonać zamierzał, a jeżeli skutku żadnego starania jego nie odniosą wypuścić ją zamiarował...
Tak też uczynił, a sunia drogę do domu rodzinnego na pamięć znając w te pędy się doń udała !
Tak więc ponownie 5 sabak u nas mieszka.Pixi co prawda na razie jest mocno zestresowana, ale mam nadzieję, że wkrótce do siebie dojdzie i na powrót figlarne ogniki w jej oczkach ujrzę :)
Moje córy mnie uspakajały i gwarantowały, że lać nie będzie i śniegu nie będzie. Do kuchni mnie zawlekły i ciasta z kawą dały, co by moje zszarpane nerwy uspokoić. Nagle Aniela do oka z okrzykiem " Mamo czy to Pixi ?!" się rzuciła...
Rzeczywiście nasza sunia do domu wróciła. Niedoszły jej właściciel już od paru dni znać mi dawał, że mała przyzwyczaić się nie chce i cały czas chyłkiem do furtki dostać się pragnie. Jeszcze kilka dni Pixi do nowego domu przekonać zamierzał, a jeżeli skutku żadnego starania jego nie odniosą wypuścić ją zamiarował...
Tak też uczynił, a sunia drogę do domu rodzinnego na pamięć znając w te pędy się doń udała !
Tak więc ponownie 5 sabak u nas mieszka.Pixi co prawda na razie jest mocno zestresowana, ale mam nadzieję, że wkrótce do siebie dojdzie i na powrót figlarne ogniki w jej oczkach ujrzę :)
piątek, 11 października 2013
Pixi ma nowy dom :)
Przykro się było rozstać, bo Pixi ma już5miesięcy, ale trafiła do miłych ludzi i małe dzieci sąwięc będąsię z Pixulą bawić :)
Nam i tak zostały jeszcze 4 potwory :p
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=609072129134427&set=a.470903582951283.105845.100000949367082&type=1&theater
Nam i tak zostały jeszcze 4 potwory :p
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=609072129134427&set=a.470903582951283.105845.100000949367082&type=1&theater
czwartek, 10 października 2013
Zapraszamy na Hubertusa 2013 w Koniku Polnym
STADNINA KONI MAŁOPOLSKICH
„KONIK POLNY”
Ewa i Tomasz Szadyn,
Żarnówka 78,
07-110 Grębków
e-mail konikpolnyet@poczta.onet.pl
kom. 660 75 18 56
SERDECZNIE
ZAPRASZA NA
„Pogoń za lisem – Hubertus 2013”,
która odbędzie się 20
października 2013 roku
o godz.12:00
W programie:
szukanie i pogoń za lisem, pokazy jeździeckie WIELKIE OGNISKO
i
„Hubertusowe jadło”
Mile widziani
nie tylko uczestnicy, ale i widzowie tego największego, corocznego
święta koniarzy :)
szczegóły na:
https://www.facebook.com/events/452987718150387/?source=1
wtorek, 8 października 2013
II Jesienny Rajd doViolinova w tym roku :)
Tym razem pogoda była bajeczna: babie lato, słońce, kolory, no słowem wszystko, czego mógłby zażyczyć sobie jeździec podczas konnej wyprawy. Co prawda zaczęliśmy ( tym razem jeden uczestnik płci męskiej - Robert) z godzinnym opóźnieniem,bo w ostatniej chwili zmieniła się jedna z uczestniczek i trzeba było ją ściągać w trybie natychmiastowym, ale w końcu ruszyliśmy. Sześć naszych klaczy poruszało się bardzo sprawnie,nawet kilka galopów uskuteczniliśmy, a podczas jednego z nich pamiątkowe doły uczyniła Justyna i Julka :p
Droga powrotna to już praktycznie sam kłus, bo Ordonka chęcią jak najszybszego osiągnięcia domu gnana w galopie tempo 600 prawdopodobnie by osiągnęła, co niechybne rozstanie się z siodłem co mniej doświadczonych w jeździectwie by spowodowało :p
U Violi miał miejsce incydent, który o mało nie spowodował naszej pieszej wędrówki z powrotem. Pożoga mianowicie dymić zaczęła i szparę między ścianą, a ławeczką ujrzawszy na dalszy teren posiadłości czmychnęła pozostałe towarzyszki za sobą pociągając. Galopadę niezłą wykonały ku uciesze fotografujących ją widzów i ku mojej zgrozie, bo przypomniałam sobie, że jedna z żerdzi była złamana...Udało mi się jednak do nie dotrzeć przed rozpędzonym stadem i ucieczkę"back home" uniemożliwić. W całym tym zamieszaniu o dziwo nie Pożoga, a Posyłka rej wodziła co o jej świetnym samopoczuciu i kondycji mimo mających nastąpić w listopadzie 17-tych urodzin świadczy :)))
Miło mi donieść, że na rajdzie wystartowało dwoje naszych nowych znajomych: Monika i Robert - miłośnicy koni małopolskich :)
Od góry: na pierwszym planie Agata, na drugim zdjęciu Justyna, na trzecim Ola z Oszin, na czwartym Robert, a za nim siostra Monika :)
Droga powrotna to już praktycznie sam kłus, bo Ordonka chęcią jak najszybszego osiągnięcia domu gnana w galopie tempo 600 prawdopodobnie by osiągnęła, co niechybne rozstanie się z siodłem co mniej doświadczonych w jeździectwie by spowodowało :p
U Violi miał miejsce incydent, który o mało nie spowodował naszej pieszej wędrówki z powrotem. Pożoga mianowicie dymić zaczęła i szparę między ścianą, a ławeczką ujrzawszy na dalszy teren posiadłości czmychnęła pozostałe towarzyszki za sobą pociągając. Galopadę niezłą wykonały ku uciesze fotografujących ją widzów i ku mojej zgrozie, bo przypomniałam sobie, że jedna z żerdzi była złamana...Udało mi się jednak do nie dotrzeć przed rozpędzonym stadem i ucieczkę"back home" uniemożliwić. W całym tym zamieszaniu o dziwo nie Pożoga, a Posyłka rej wodziła co o jej świetnym samopoczuciu i kondycji mimo mających nastąpić w listopadzie 17-tych urodzin świadczy :)))
Miło mi donieść, że na rajdzie wystartowało dwoje naszych nowych znajomych: Monika i Robert - miłośnicy koni małopolskich :)
Subskrybuj:
Posty (Atom)