czwartek, 9 maja 2013

Czarownica Ewka i kłopoty z psami :P



            Mglisty i chłodny  był wieczór kiedy to burki Czarownicy Ewce i całej jej rodzinie w nocy spać nie dawały ujadając srodze aż po świtanie. Zrazu to Czarownica, to mąż jej na ganek wychynali i uspakajać psy próbowali. Mimo próśb, gróźb, prób przekupienia smakołykami i rzucenia nawet dużej kości wołowej przez największego szczekacza ulubionej spokojności w nocy gospodarze nie zaznali. Za wygraną dali na karb podchodów dziczych pod zabudowania ujadanie zaliczając.
            Rankiem Czarownica do komórki po drzewo na rozpałkę się udała i tam przyczynę nocnych psich niepokojów odkryła. Na Ewkę para wybałuszonych psich ślepiów się gapiła, a wzrok to był proszący i przymilający. Burek posiwiałym pyszczkiem, marną posturą i sterczącymi żebrami się charakteryzował litość w sercu każdego, kto na niego spozierał wzbudzając.
            Czarownicę mieszane uczucia opanowały, bo to przecież rok cały jeszcze nie upłynął, kiedy to małą czarną suczkę w dniach płodnych będącą jakowyś zły człek pod gospodarstwo Czarownicy podrzucił na jej dobre serce licząc, że stworzenie przyjmie, a tu znowu nowa, nie chciana  istota do domostwa rodziny Ewki stuka.
            Czwarta to już psia gęba do wyżywienia być miała i Czarownicę skrupuły obleciały, czy na swoje ramiona taki obowiązek przyjmować, ale mąż  wyręczył  ją w decyzji podejmowaniu michę pełną ciepłej zupy psinie stawiając.
            Tak też czwarty burek na podwórzu Czarownicy zamieszkał, pozostałym jako najmłodszy w złai się podporządkowując. Z razu na pożywienie jak oszalały się rzucał w swej małej główce dumając, że to ostatni posiłek w życiu będzie, ale stopniowo żarł mniej łapczywie gospodarzom zawierzając, że stały kąt ma u nich i miskę strawy codziennie dostanie.
            Czarownica już dawno coś w kierunku poprawy losów burków wiejskich uczynić zamierzała, a ta ostatnia historia decyzję jej przyspieszyła. Różdżkę swą w dłoń chwyciła i wieczorem swoją wieś i kilka sąsiednich na  starej szkapinie objechała przy każdej zagrodzie na moment się zatrzymując kilka słów mamrocząc i znak różdżką wykonując. Środek nocy już był kiedy zamierzenie swoje ukończyła, do domu powróciła i bez życia na łożę się rzuciła. Noc to wielce spokojna była, a w okolicy żadne szczeknięcie z psich pysków się nie wydobyło. Stan taki przez kilka następnych dni się utrzymywał i tragiczne żniwo przyniósł w postaci setek kur przez lisy z gospodarstw wyniesionych tudzież łąk przez dziki pod same budynki przeoranych i kilku złodziejskich wyczynów na szczęście tylko do paru butelek trunków i kilku paczek papierosów się ograniczających.
            Ludność miejscowa wielce poruszona stanem swoich psów była i masowo miejscowego lekarza weterynarii odwiedzała, ten w zmowie z Czarownicą będący wszystkim to samo powtarzał:

„Kiedy bierzesz człecze burka do gospodarstwa swego odpowiedzialnym do końca życia zwierzęcia za niego się stajesz. Dbać o niego szczerze musisz, budę na zimę ogacić, miskę strawy i czystej wody codziennie stawiać, na spacery wodzić i o zdrowie jego dbać. Widać stworzenia rozum swój mające sprzeciw przeciw złemu traktowaniu, a także porzucaniu powzięły, co niezrozumiałym z punktu naukowego jest dla mnie, ale zdarzyć się może!”

            Okoliczni mieszkańcy wyjścia nie mając o byt swoich psów dbać mocno poczęli więcej już jako „dzwonki i alarm do drzwi” tylko nie traktując. Podrzucenia piesków się skończyły, a wieczorami Czarownica coraz częściej gospodarzy z burkami swoimi na smyczy włości obchodzących obaczyła. Przy sercu ciepło się jej zrobiło i wtedy burki powoli głos swój odzyskały.

Powyższy tekst pochodzi z ostatniego numeru Wici mazowiecko-podlaskich, a u nas...no właśnie!  Cinka się oszczeniła mimo naszej ciężkiej pracy przy uchronieniu jej od ciąży i powiła dwie suczki Pixi i Dixi, które są urocze, ale dla których M U S I M Y  znaleźć dom, bo inaczej pójdziemy z torbami :(((

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=539208109454163&set=a.470903582951283.105845.100000949367082&type=1&theater

sobota, 4 maja 2013

Majówka ma się ku końcowi, Mati i Beatka z "Do dzwonka" piątkowymi gośćmi :)

Mimo deszczu, błota i nieciekawej temperatury goście walili do Konika Polnego drzwiami i oknami :P
Wczoraj strumień odwiedzających był wręcz nieprzerwany :)
W pewnym momencie zadzwonił Wojtek, którego znamy od małego, bo działkę jego rodzice mają w pobliżu i zamówił przejażdżkę w teren dla siebie i koleżanki. Nic by w tym nie było nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że Wojtek to Mati z "Do dzwonka", a jego koleżanka Justyna to Beatka z tego samego filmu :)
Właściwie częstszym gościem u nas był starszy brat Wojtka - Maciek, który najpierw przyjeżdżał na jazdy z babcią, a potem z tatą i nawet rajdował z nami do Violi :)
Chłopcy chyba nigdy nie zapomną zimowego rajdu u nas kiedy to było - 15 stopni i wszyscy wrócili zamarznięci na sopel lodu, a wyglądali jak ekipa z Alaski albo jakiegoś innego bieguna zimna. Konie przedstawiały sobą widok nieziemskie, bo para zastygła na nich i były całe pokryte szronem!
Maćka i Wojtka rozmrażaliśmy w domu gorącą herbatą, ale chłopcy byli bardzo zadowoleni i pełni ułańskiej fantazji. W rozmowie tamtego wieczora zwierzyli mi się, że Wojtek chce być aktorem, a Maciek reżyserem. Rok później dowiedziałam się, że Maciek jest w szkole filmowej, a Wojtek gra w "Do dzwonka" :)))
Zawsze twierdziłam, że nie ma jak pasja i wiara we własne marzenia :)))

 https://www.facebook.com/photo.php?fbid=577953692227160&set=a.230231253666074.57679.100000376037282&type=1&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=538156282892679&set=a.159000590808252.30245.100000949367082&type=1&theater

środa, 1 maja 2013

Zaniedbane dziecko :(

Nasze gospodarstwo, konie, moje książki, gazeta to jakby kolejne moje dzieci. To samo jest z blogiem... Ostatnio wiosennie rzuciłam się na czysto fizyczną robotę w obejściu i niestety nie dopieszczałam  jednego z moich dzieci czyli bloga :(
Kwiecień to też czas rozliczeń, PITy, dotacje unijne do ziemi, rozliczenie małego projektu czyli Wici mazowiecko-podlaskich - no po prostu koszmar, ale już prawie koniec z tymi nieprzyjemnymi akcjami i wracam do bloga oczywiście w miarę możliwości czasowych, bo teraz długi weekend, a potem dopieszczanie następnego dziecka czyli ogrodu :)
Kobyłki Ognista i Ordonka jeździły do ogiera - mojego wymarzonego Berlin Beja :) Wczoraj wieczorem wróciły ( mam nadzieję źrebne, bo inaczej kolejna akcja z wożeniem ich do poprawki wyniknie czego bardzo bym sobie nie życzyła).
Wczoraj przyjechała Matylda. Ola z Tomkiem spali z nią w big brotherze i myślałam, że zamarzną, ale okazało się tam całkiem cieplutko :)
Dzisiaj przyjeżdża dalsza młoda i stara wiara. na razie błotko, ale słoneczko powoli przez chmurki przeziera więc łapię dobry humorek :)

niedziela, 14 kwietnia 2013

Przypominam o Majówce w Koniku Polnym :)

Przypominam o możliwości spędzenia długiego weekendu majowego w Koniku Polnym. Właściwie to mamy dwa długie majowe weekendy, bo ten drugi związany jest z Bożym Ciałem, w związku z tym można spędzić dwie Majówki w jednym roku w Koniku Polnym. To nie zdarza się co roku, a nawet nie raz na 10 lat, a może i na więcej :P
Studenci AWF mogliby powtórzyć zeszłoroczną akcję, zapraszam !
Big brother czeka na swoich mieszkańców :)


Och! jak ja tęsknię za naszym jaśminem :)


Jestem przekonana, że będzie  ciepło i buty będą niepotrzebne :P

czwartek, 11 kwietnia 2013

UWIERZ W WIOSNĘ :p

Dwa dni bez mrozu w nocy i nasza dróżka jest znowu nie przejezdna. Wczoraj zaryzykowałam, włączyłam biegi terenówki na L4 i ruszyłam !
Udało mi się wyjechać do "przecinki" ( to taka główniejsza droga w polach) i świat znów stał się dostępny, hura! Nie wygłupiałam się i nie brnęłam przez dróżkę z powrotem tylko zostawiłam auto na przecince, a potem 500 m w gumofilcach do domu :)
Chabeciorstwo wiosnę w postaci mizernej trawki na klombie niestety też dojrzało i oprotestowało kupki siana na błotnistym wybiegu. Pod wodzą zadymiary Pożogi przewaliły ogrodzenie i wszystkie na klomb wtargnęły doprowadzając mnie tym do szału jako, że wszyscy bywalcy Konika Polnego widzą iż to miejsce jest moim oczkiem w głowie i piętą Achillesową :p
Wolą widać stać za karę w stajni i na wysokim gnoju sianko pałaszować zerkając psotnie przez otwarte wrota na świat Boży :)
Poniżej linki do zdjęć z pierwszych wiosennych dni w naszej stadninie :)
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=528858617155779&set=a.470903582951283.105845.100000949367082&type=1&theater
https://www.facebook.com/photo.php?fbid=528859197155721&set=a.470903582951283.105845.100000949367082&type=1&theater

piątek, 29 marca 2013

Wesołych Świąt Wielkanocnych ??!

Mimo śniegu, my nie rezygnujemy i jajek kurki wielkanocnej jak co roku szukać będziemy, bo wierzymy, że jej śnieg nie straszny.
W końcu jak bociany dają radę, to ona tym bardziej, tylko, że może w wyniku zimna jajeczka mniej kolorowe będą :P
Na Śmigus Dyngus zamawiamy deszcz, bo śnieżkami nie zamierzamy się rzucać. Swoją drogą, to coś kiepsko Marzannę utopiliśmy. Musiała cholera jakiejś gałęzi się chwycić i gdzieś na zakręcie rzeczki obok Olędzkich z wody się wygramolić :P
A o bociany postanowiliśmy zadbać i po południu idziemy zanieść im trochę chabaniny, tudzież płucek i wątroby - DOKARMIANIE BOCIANÓW CZAS ZACZĄĆ :))))


środa, 27 marca 2013

"Fejsbukowa" galeria czarno-białych zdjęć

Wydarzenie, które utworzyłam na facebook w lutym pt. KONIE CZYSTEJ KRWI ARABSKIEJ - migawki z czasów czarno-białych zdjęć spotkała się z bardzo miłym przyjęciem. Obecnie liczy ponad 80 zdjęć różnych autorów, w wydarzeniu bierze aktualnie udział ok 70 uczestników, a liczby te stale rosną :)
Galeria powoli zaczyna żyć własnym życiem. W komentarzach rozmawiają ze sobą znajomi, którzy nie widzieli się od lat i niejednokrotnie dopiero tutaj dowiadują się gdzie się w świecie podziewają. Miłe jest, że duża grupa osób w dalszym ciągu związana jest z końmi również zawodowo, a nie tylko poprzez pasję :)
Zapraszam do zajrzenia do galerii jak również do udziału w wydarzeniu.
A może ktoś ma głęboko w szufladzie wciśnięty plik starych biało-czarnych zdjęć, które mogłyby zasilić galerię :)
Podaję link do galerii:
http://www.facebook.com/events/532415650114839/