poniedziałek, 11 maja 2015

Wycieczka pierwszaków z Wyszkowa w ostatnim dniu kwietniowym :)

Duża, sympatyczna grupa pierwszoklasistów z Wyszkowa odwiedziła nas już jakiś czas temu, bo 30 kwietnia.
Z tej dużej grupy tylko jedno dziecko miało obawę przed koniem, ale i tak wsiadło na grzbiet i poklepało olbrzymiego jak dla niego czworonoga :)
Dzięki uprzejmości jednej z mam dzieci dostaliśmy bogatą dokumentację zdjęciową tego wydarzenia.
Zachęcamy inne szkoły do tego typu odwiedzin w naszej stadninie.
Dzieci z Wyszkowa skorzystały tylko z przejażdżek, a program może być bardziej urozmaicony.
Poniżej oferta na odwiedziny w naszej stadninie :)

                                                                 O F E R T A 



  1. Oprowadzanki konne


  1. Ognisko + posiłek : kiełbasa, chleb keczup, musztarda


  1. Wyprawa po skarb Mistrza Twardowskiego ( trasa oznakowana)
Grupa idzie do lasu i po śladach trafia do historycznego kamienia gdzie ukryty jest woreczek z cukierkami  :)

  1. Odwiedziny Źródła Mistrza Twardowskiego
Dzieci mogą mieć ze sobą słoiczki, do których zaczerpną „wodę życia” :)

  1. Przy ognisku mogę porozmawiać z dzieciakami o Roli Pasji w Życiu człowieka. Dzieci mogą kupić moja książeczkę  pt. Opowieści z Kalinki czyli koński świat Stefci

Opis pobytu:

Po przyjeździe wszyscy gromadzą się na podwórzu. Opowiadam o bezpieczeństwie przy koniach. Będą 4 konie dzieci dzielą się wiec na 4 grupki, każda do jednego druga przygotowuje konie konia i pod okiem moim i moich dzieci pomagają czyścić konie i przyglądają się siodłaniu.
Następnie jedna grupa wyrusza na poszukiwanie skarbu, a druga przechodzi na plac gdzie odbywają się przejażdżki. Po powrocie poszukiwaczy następuję zamiana.
Po skończonej przejażdżce dzieci odnoszą sprzęt i myją wędzidła.

Przechodzimy do ogniska gdzie podczas posiłku opowiadam o pasji. Chętne dzieci mogą nabyć moje książki z autografem.


piątek, 8 maja 2015

Z apteczki Czarownicy Ewki - Mniszek pospolity :)

Kilka lat temu byłam na opisach źrebiąt w okolicach Korytnicy. Mniszek kwitł wtedy masowo, było pięknie na świecie. Wchodzę do izby z gospodarzem aby wypełnić wniosek, a tu piękny zapach się rozchodzi, a gospodyni coś warzy w garnku. Oczywiście wyraziłam swój zachwyt zapachami, a gospodyni od razu myk i na stół wystawia maleńki słoiczek ze złocistą zawartością:
-Proszę, to dla pani, jak się tak zapach podoba to i smak na pewno też do gustu przypadnie. To miodek z mniszka.
Po powrocie do domu zaczęłam "wertować" internet i znalazłam hasła: "Płynne złoto", "słońce w słoiku", no tak, jest, rzeczywiście, miód z mniszka to specjał nad specjały, a jakie ma niesamowite właściwości, no lek na całe zło !!!

To przepis, który znalazłam na stronie uwielbiamgotowac.com:

Miód z mniszka lekarskiego
[4 słoiczki o pojemności 200 ml każdy]

Składniki:
  • 500 główek kwiatu mniszka lekarskiego (łebki z zieloną koroną ale bez łodyżki)
  • 1 kg cukru
  • 1-2 cytryny
  • 1 litr wody

Łebki mlecza rozkładamy na dużych białych kartkach lub kartonach na dworze i pozostawiamy na 2 - 3 godziny, aby z kwiatków wyszły robaczki. Po czym przeglądamy każdy z kwiatków sprawdzając czy nie ma w nim jeszcze jakiś żyjątek.
Oczyszczone kwiatki przekładamy do garnka, zalewamy litrem wody i gotujemy 20 minut od zagotowania. Po czym zdejmujemy garnek z ogni i odstawiamy na 24 godziny w chłodne miejsce.
Następnego dnia odcedzamy płyn przez sitko lub gazę do czystego garnka, dokładnie odciskając kwiatki. Płyn powinien być klarowny i czysty.
Do oczyszczonego soku dodajemy cukier, sok wyciśnięty
(przez sitko) z cytryn  i dokładnie całość mieszamy. Gotujemy bez przykrycia na niewielkim ogniu przez ok. 2 godziny od czasu do czasu mieszając, aż syrop zmieni kolor na miodowy i zgęstnieje.
Gorący syrop przelewamy do suchych wcześniej wypasteryzowanych słoiczków i dokładnie zakręcamy. Odstawiamy na gazetę, przykrywamy ręcznikiem i pozostawiamy do ostygnięcia. 

Na słoiczki naklejamy etykiety (karteczki podpisujemy i przyklejamy na mleko do każdego słoiczka). 
                                                                       

Pochwaliłam się Czarownicy Ewce moim miodkiem z mniszka, a ona nato:
- Pchi , co tam smak. Smak, smakiem, ale ja jem miodek z mniszka jak mam problemy z myśleniem i chcę coś wydumać. Kroję sobie wtedy pajdę mojego żytniego chlebka, smaruję miodkiem, siadam na ławeczce pod lipą , zjadam i od razu wiem co mam zrobić :)
Podeszłam do tego sceptycznie, bo Czarownica Ewka uwielbia fantazjować, ale w pewnej starej, zakurzonej książeczce o ziołach, którą miałam na półce znalazłam informację, że w miodzie z mniszka jest asparagina - aminokwas pobudzający procesy myślowe !!!!!!!
Ach ta Czarownica Ewka, już nigdy w nią nie zwątpię :)))


                                                                               Mniszek
asparagina - aminokwas pobudzający procesy myślowe.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/syrop-z-mniszka-lekarskiego-nie-tylko-na-kaszel-jakie-wlasciwosci_41450.html
asparagina - aminokwas pobudzający procesy myślowe.

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/syrop-z-mniszka-lekarskiego-nie-tylko-na-kaszel-jakie-wlasciwosci_41450.html
asparagina - aminokwas pobudzający procesy myślowe

http://www.poradnikzdrowie.pl/zdrowie/domowa-apteczka/syrop-z-mniszka-lekarskiego-nie-tylko-na-kaszel-jakie-wlasciwosci_41450.html
Mniszek pospolicie zwany jest mleczem, ale prawdziwy mlecz wygląda zupełnie inaczej. Na łodyżce ma kilka kwiatków i to mniejszych, mniszek ma tylko jeden.
                                             Mlecz

czwartek, 7 maja 2015

Ochy i achy czyli festiwal zapachów w Koniku Polnym :)

Zaczęło się od malutkiego fioletowego kwiatuszka, ale jego zapach to chyba jeden z najpiękniejszych mojego dzieciństwa - fiołek....jedno pociągnięcie nosem i już widzę działkę moich rodziców, a ja z moją siostrą Elą robimy bukiecik do malutkiego wazonika, który stał na stoliczku przy telefonie w dużym pokoju...
Potem mirabelka...jeden niuch i w głowie toczy się film z mojego stażu w Białce. Za pastwiskami w polach ciągnął się rząd mirabelek oddzielających pola. Idę wzdłuż nich i przyglądam się stadu klaczy arabskich z młodymi na pastwisku. Robię moim Zenitem pierwsze kolorowe slajdy w życiu...
Czeremcha...chwytam zapach w nozdrza i nagle widzę siebie, młodą dziewczynę siedzącą na siodełku składaka, Tomek pedałuje zawzięcie na stojaka, jedziemy na japońce na "rowki" nad niemienickie stawy...
Narcyzy...zamykam oczy, delikatne pociągnięcie nozdrzami i następny film przed oczami...stoimy na targu z kumplami i kumpelkami, jesteśmy dorabiającymi sobie studentami. Sprzedajemy narcyzy, zaprzyjaźniamy się z handlarzami, dowcipkujemy. Kolega - Maciek nie wiedząc już jak zachęcić kupców krzyczy: a jak ktoś nie chce do wazonu, to można posiekać i pyszna sałatka będzie :p
Jabłonie...jestem nastolatką, rodzice mają drugą, dużą działkę, tato posadził jabłonie, grusze i wiśnie. Jabłonie są przecudowne, Ania z Zielonego wzgórza miała rację, wyglądają jak panny młode :) Tata najbardziej jest dumny z odmiany golden delicious :)
Konwalie...moja pierwsza komunia. Jestem w białych rajstopkach i pantofelkach, w ramach odpoczynku po obiedzie komunijnym idziemy na działką. Konwalie rozkwitły jak na zamówienie. Pochylam nad nimi twarz z uśmiechem i przymykam powieki...
Grusze...tu z kolei zapachowa podróż w czasie przeniosła mnie na działkę moich dziadków...grusze są piękne i wysokie, idę wąską ścieżynką, obserwuję pszczoły przy pracy. Dziadek mówi, że gruszki będą duże i soczyste, nazywają się klapsy :)
Mniszek...tu widzę moją siostrzyczkę z żółtym nosem i brązowymi paluszkami. Uczymy się pleść wianki. Nos Eli żółty od pyłku mniszkowego, a biały sok z łodyżek kwiatków zastyga na rękach w brązowych smugach ...
Nawiasem mówiąc o mniszku niedługo napisze Czarownica Ewka :p

A już niedługo zakwitną bzy, akacja i jaśmin i wiem już jakie filmy pojawią się w mojej głowie. Są zawsze przyjemne :))))


sobota, 25 kwietnia 2015

Dzikie śmietniska w lesie czyli utrapienie Czarownicy Ewki :(

Wpadła do mnie ostatnio z wizyta Czarownica Ewka i dalejże płakać, że nasz magiczny las zwany Dąbrową ma dzikie wysypisko śmieci. Rozumiem ból Wiedźmy, bo sama  las kocham i marzy mi się, co by moje praprapra itd wnuki jego piękno podziwiały. Niestety nie będzie to możliwym jeżeli nasi współplemieńcy jak ludzie pierwotni ( a może nawet gorzej )zachowywać się będą.

Tu pozwolę sobie fotki kochani czytelnicy wam zaprezentować, które szkaradziejstwo powyżej wspomnianego śmietniska ukazuję. Nie wiem dlaczego niektórym się wydaje, że każda dziura w lesie jest zaproszeniem do umieszczania tam odpadów wszelakich.


Dziwi mnie to w dwójnasób  gdyż od paru lat odpady komunalne przez specjalną firmę są odbierane, a tu niektórym chce się ciągnik uruchamiać, niechciany dobytek na przyczepę pakować i paliwo spalać co by las "upiększyć". Jaka w tym logika nie pojmę nigdy, gdyż koszty myślę zbliżone ( paliwo, czas, praca przy załadunku i rozładunku) w stosunku do opłat za wywóz śmieci, a poza tym opłata ta jest i tak obowiązkowa. Czyli płaci się za wywóz a i tak z przyzwyczajenia chyba do lasu się wywozi...Koszmar jakiś całkiem nielogiczny i ekonomicznie nie uzasadniony :(

Jak sobie poradziła Czarownica Ewka z zaśmiecaniem drogi w pobliżu jej miejsca zamieszkania, a przynajmniej próbowała sobie poradzić możecie przeczytać poniżej:



Przypadki Czarownicy Ewki - Śmieci


Czarownica Ewka mieszkała pod lasem przez mieszkańców okolicznych wiosek zwanym Dąbrową. Domostwo jej usadowiło się na podmokłych terenach porośniętych olszyną wzdłuż brzegów rzeczki Śmierdziuchy.

Czarownica właściwie zielarką była, ale że nosem charakterystycznym i spojrzeniem świdrującym się odznaczała to aparycję wiedźmowatą miała.

Całymi dniami wiosną, latem i jesienią po lasach, polach i łąkach na swym nieodłącznym koniku wędrowała. Wierzchowiec sakwy miał do siodła przytroczone gdzie zielarka znalezione uzdrawiające zioła umieszczała.

Razu pewnego Czarownica przez olszynę dróżką jechała, a w humorze świetnym była, bo topniejące śniegi, silny wiatr i świergot ptasząt w koronach drzew nadchodzącą wielkimi krokami wiosnę przepowiadał.
W takim nastroju konika na gościniec ku najbliższej wiosce prowadzący skierowała, bo w miejscowym sklepiku kilka przypraw do warzonych przez siebie specjałów zakupić zamierzała.

Wierzchowiec dzielnie po kałużach człapał. Wiedźma wokół się rozglądała, a jej z początku wesołe oblicze coraz bardziej i bardziej się zachmurzało.

Otóż śnieg topniejący całą brzydotę ograniczających drogę rowów odkrył, które gęsto butelkami, puszkami i papierami upstrzone były. Skąd śmieci te się tam znalazły Czarownica pojęcia nie miała, bo mieszkańców wioski dbających o jej wygląd ani na chwilę nie podejrzewała.
Myślała, myślała i w końcu na pomysł wpadła, że to Leśny Chochlik musiał takiego psikusa niemiłego dokonać, bo któżby inny jak nie ta złośliwa bestia!

Już swoją różdżkę zza pazuchy wyjęła aby hokus-pokus uczynić i szkaradzieństwa raz na zawsze wzdłuż gościńca usunąć gdy nagle myśl w głowie jej zaświtała…

Niedaleko wsi złomowisko było i tam metalowe puszki znaleźć się powinny, butelki na śmietnisko trafić powinny, a papiery w piecach spalić by można.

Dotarłszy do wioski Czarownica dzieci zawołała i pomysł na posprzątanie dojazdu do wsi im przedstawiła.

Dzieciaki ochoczo do pracy się zabrały. Za puszki sporo grosiwa na złomowisku dostały za co w sklepiku wioskowym łakoci sobie nakupiły i uciechę wielką z tego miały. Butelki do worka pozbierały i koło mostka postawiły, a stamtąd przejeżdżający wóz zakładów oczyszczania wiosek go zabrał. Papiery zaś do rozpalenia ogniska na cześć nadchodzącej wiosny posłużyły.

Przy ognisku mieszkańcy wioska się bawili, a tego dnia ze sklepiku cała kiełbasa zniknęła, bo wszyscy na patykach nad ogniem ją piekli.

Następnego dnia Czarownica Ewka czystym gościńcem jechała i serce się jej radowało, bo czuła iż Chochlika przechytrzyła!

czwartek, 23 kwietnia 2015

Majówka 2015 :)))

Co roku namawiam na majowe jazdy konne. To chyba najprzyjemniejszy okres w roku. Na dworze pięknie, wszystko kwitnie i wydziela cud zapachy, więc romantycznie niemożebnie, a poza tym nie ma owadziego paskudztwa zatruwającego życie koniom i ludziom.
Zieloność miesza się z kolorem "niebowym" jak mawia moja koleżanka Basia, widoki takie, że można się rozpłakać ze wzruszenia. Co za tym idzie odpoczynek przedni murowany.

MIESZCZUCHY WYRYWAJCIE SIĘ Z MURÓW WIELKICH MIAST I ZGODNIE PODĄŻAJCIE DO KONIKA POLNEGO :)))

W tym roku do dyspozycji mamy 6 koni pod siodło + dla chętnych praca na wałachach Pokłon i Ordyniec ( to oczywiście dla pełnoletnich). Oczywiście dominować będą jazdy w teren co by oczy nasycić majowymi widokami.
Stół pod lipą jak zwykle zaopatrzony, więc głodnego nakarmimy :)
Panicz - syn Pożogi pierwszy raz oda się z mamusią towarzysząc jej w przejażdżce terenowej. Kto chce brać udział w tym wydarzeniu musi być w Koniku Polnym, bo stanie się to właśnie w trakcie majówki :)
Zapraszam wszystkich ! Pozostałe informacje na wydarzeniu na fb:
https://www.facebook.com/events/542016872603026/
NA ZACHĘTĘ WIDOKI :))))))))))))))))))))))))))))))))))))

piątek, 10 kwietnia 2015

Z apteczki Czarownicy Ewki - mięta pieprzowa i mięta syryjska :)

W moim małym ogródeczku uprawiam ziółka, na które namówiła mnie moja kumpela Czarownica Ewka :p Jednym z nich jest mięta, zwyczajna mięta pieprzowa, którą wszyscy znają i po którą sięgają gdy kłopoty z trawieniem i ból brzuszka mają :)

Świeża, młodziutka mięta, mmmm, coś pysznego jako dodatek do sałatek, lub twarożku. Uwielbiam rankiem, kiedy jest jeszcze chłodno iść do ogródeczka, zerwać listek mięty, rozetrzeć go w palcach i napawać się jej zapachem. Ach ! Miły początek dnia :)

Na zimę wzorem Czarownicy Ewki w mojej kuchni u powały wśród innych ziół wisi również pęczek mięty pieprzowej. Suszona mięta to już nie to co wiosenne świeże listeczki, ale wiem, że przeze mnie wyhodowana i z naturalnie nawożonej ziemi pochodzi.

Sadzoneczki mięty syryjskiej dostałam od mojej cioci...nie zgadniecie, również Ewy :)))) Ciocia jest już parę lat po 80-tce, ale umysł ma wiecznie otwarty i ciekawią ją wszelkie nowości i sprawy, o których wcześniej nie słyszała. Ostatnio zafascynowana jest np mówcami motywacyjnymi, a w szczególności podziwia Nicka Vujicica :)

O mięcie syryjskiej czyli Mięcie Nana przeczytacie na:

http://eherbata.pl/mieta-nana-syryjska-942.html

Czarownica Ewka nigdy o niej nie słyszała więc skontaktowałam się z zaprzyjaźnioną Zielarką, która poradziła mi jedną z sadzonek wysadzić do gruntu gdy już nie będzie niebezpieczeństwa przymrozków. Tak też uczynię. Nana ma podobne działanie do mięty pieprzowej, ale słynie również z tego, że jest składnikiem marokańskiej herbaty "gunpowder" .

Poniżej mięta pieprzowa w moim ogródeczku i sadzonki mięty nana. Widać, że jej liście są dużo większe i o kształcie bardziej okrągłym.



poniedziałek, 6 kwietnia 2015

Czarownica Ewka, Wieśniaczka i Kurka Wielkanocna :p



            Wieśniaczka na okolicę z wypieków wspaniałych placków znana była lecz jedno strapienie ciągle miała, że żółtka jaj jej kurek za małą intensywność barwy posiadały przez co ciasta za blade się jej wydawały.

            Jej problem rozwiązać jedynie jedno mogło! W pobliskich lasach dzikie kurki wielkanocne zamieszkiwały. Jaja ich dorodne były, a żółtka wręcz nieraz barwę zachodzącego słońca miały. Jaja tego ptactwa w Wielkanoc moc magiczną posiadały i tylko tego dnia ich skorupka barwnym wzorkiem pokryta była. Tego dnia dzieci często po lasach całymi grupkami myszkowały jajek kraszonych poszukując…

            Kobieta od lat schwytanie paru kurek wielkanocnych w zamyśle miała i domową odmianę tej parody wyhodować chciała. Niestety ptactwo to niezwykle płochliwym będące rzadko podejść się dawało, a o schwytaniu mowy być nie mogło.

            Wieśniaczka fortel wydumała, który na tym polegał, że kurka z woli własnej do domostwa potrzebującej przybiec miała.  Otóż kobiecie wiadomym było, a to od swej babki jako dziecko usłyszała, że kurka wielkanocna niezmiernie ciasteczka cynamonowe uwielbia. Napiekła więc przyszła hodowczyni przysmaków dla magicznego drobiu i w pobliżu chaty rozsypała. Cynamonu choć drogi, bo tylko nieraz od wędrownego handlarza nabyć go można, nie żałowała, wizją posiadania kurek omamiona.

            Ciasteczka po lesie takoż rozrzuciła, ale w taki sposób, aby ptak dziobiąc w pobliże jej chaty zawędrował.

            Jak sobie obmyśliła tak też się stało. Łakome kurki zrazu nieśmiało, po kilku dniach całymi stadkami podwórze Wieśniaczki nawiedzać poczęły, a taki zwyczaj miały, że tam gdzie pożywienie smaczne znajdowały tam też i swoje gniazda zakładały.

            Po kilku tygodniach Wieśniaczce z ręki już jadły tak że kobieta schwytać kilka sztuk zdołała co by zaczątkiem dla jej własnej hodowli się stały. Ptaki do zagródki wpuściła i tam je pasła, cynamonu im nie szczędząc. Pozostałe kurki w obejściu ciasteczek nie znalazłszy, na powrót do lasu się skryły.

            Mimo swoich cudnych jaj kurki o dziwo całkiem pospolitą urodą się odznaczały więc nikomu nawet przez myśl by nie przeszło, że Wieśniaczka jest w posiadaniu takiego skarbu!

            Jej wypieki jeszcze większą sławą się owiały, a po jej torty  hrabina z samego dworu posyłała.

            Jedynie Czarowniczka w głowę zachodziła skąd ta odmiana w słodkich wyrobach przyjaciółki się wzięła i dociekać, węszyć i śledzić sprawę poczęła.

            Na zagadkę odpowiedź szybko acz przypadkiem znalazła, a to za sprawą pytania Wieśniaczki, która to pewnego dnia jej zadała.:
- Czarowniczo kochana! Ciasteczka cynamonowe dzisiaj piec zamiarowuję, a cynamon mi wyszedł już całkiem. Nie masz ty go czasem w zapasie? Oddam ci jak tylko Jankiel – wędrowny kupiec do nas zajedzie.

            Czarowniczka w mig wszystko pojęła i z chęcią przyjaciółce przyprawy pożyczyła.

            Pojawienie się nowych kurek w obejściu Wieśniaczki z cynamonem skojarzyła, a że opowieści o kurkach wielkanocnych jako dziecko razem z Wieśniaczką od jej babki wysłuchała, zagadka rozwiązana została!

            Z  psikusem jednak do Wielkanocy wstrzymać się zdecydowała, a że niecały tydzień do tego dnia już się pozostał cierpliwie czekała.

            W noc przed świętem do kurnika Wieśniaczki się zakradła i swoje hokus pokus uczyniła, a rano ni z tego ni z owego do przyjaciółki po kilka jaj się udała.

            Od progu rzekła:
- Wieśniaczko, twoje kurki tak ładnie się niosą, a mi do ciasta jajek zabrakło, dałabyś parę świeżych, na pewno już jest coś dzisiaj w gniazdach.

            Wieśniaczka spłoszyła się nieco i cos bąkać zaczęła, ale Czarowniczka już w kurniku siedziała zanim gospodyni słowo wydusić z siebie zdołała.
Rada, nierad Wieśniaczka za Czarowniczką  podreptała, a tam w rozpaczy szeroko oczy otworzyła, bo jajka zupełnie zwykłe były, gładziusieńkie, bez ani jednego wzorku!

            Razem z przyjaciółką jaja zebrała i do izby wróciła Czarowniczkę kilkoma jajami obdarowawszy.

            Córka Wieśniaczki jajecznicę na śniadanie uplanowała , którą z nieszczęsnych jaj upichcić postanowiła. Aby je roztrzepać najsamprzód do garnuszka wbić postanowiła i nagle, aż z wrażenia krzyknęła.

            Pod skorupką wszystkie Wielkanocne jajka z czekolady były. Tak też Wieśniaczka nową odmianę kurki wielkanocnej wyhodowała, która w Wielkanoc nie jak dzikie - wzorzyste, a czekoladowe jajka daje.

            Dziwiło ją jedno: „przecież Czarowniczka kilka takich jajek wzięła, a nigdy nawet słówkiem potem nie wspomniała, że do ciasta jako, że z czekolady nie zdatnymi były!?”

Gdyby jednak Wieśniaczka tego dnia za Czarowniczą do jej chaty się zakradła i pod okno cichcem podpełzła, Czarowniczkę nad jajkami by przyłapała, która swoje odwrotne hokus-pokus czyniła aby prawdziwe, wzorzyste kurki wielkanocnej produkty odzyskać:p

A U NAS W TYM ROKU KURKA WIELKANOCNA KOLOROWE POSREBRZANE JAJECZKA ZNOSIŁA :))) WESOŁYCH ŚWIĄT !!!!!!!