Dzisiaj zaliczyłyśmy pierwszy teren, bez ofiar, ha, ha, ha, tylko nieco dłuższą drogą, bo Pożoga nóg moczyć nie chciała.
Poza tym upiekliśmy "Biszkopt dowcipu" i to po angielsku ;) Na prawdę dowcipu. Podczas jedzenia każdego kęsa ciasta rodził nam się w głowach kolejny kawał :)
Może trochę przesadzę, ale rozbolały nas brzuchy, oczywiście ze śmiechu, a nie z przejedzenia! No to do jutra!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz