piątek, 12 listopada 2010

Dzięki Marta!



Marta w trakcie konkursu na Aukcji 2008



Tu Marta z nagrodą w tym samym roku

Nowy wygląd bloga zawdzięczam "Marcie z Mińsk". Ja jako stara Czarownica warzę tylko ziółka i robię poza tym tysiąc rzeczy więc niestety nie pozostaje mi ani minuta na to aby siąść, myśleć i rozgryzać bloga.

Marta dokonała tego bez problemu, a ptaszki w tle robią na wszystkich wrażenie! tak więc dziękuję ci Marta! Teraz jest pięknie, a i "odwiedzalność" bloga znacznie wzrosła.

Kochani czytelnicy napawajmy się więc nowym, świeżym wyglądem bloga Konika Polnego, a ja ze swojej strony zapraszam nie tylko na karty bloga, ale i do nas do stadniny, bo jest co oglądać! Kluchon - szczeniak Cinki merda ogonkiem, szczeka i pije mleczko z miseczki, a kocięta Sardyny otworzyły już oczy!

wtorek, 9 listopada 2010

Jeszcze zdjęcia z "Miss Amazonek"






Aniela stwierdziła, że moja komórka robi złe zdjęcia. Te z poprzedniego posta są zrobione jej maszynką. Te, które umieszczam teraz są z mojej komóry...No, polemizowałabym, które lepsze!

niedziela, 7 listopada 2010

Pożegnanie jesieni



Kandydatki na "Miss Amazonek"



Mania Borkowska jako Izabela Łęcka



Ola Szadyn jako Helena ( a właściwie Helenka ) Skrzetuska



Marta Rokicka jako George Sand



No patrzcie pństwo, Pilot dał sobie przyczepić "flotkę"!

Frekwencja na „Pożegnaniu jesieni” była niewielka. Niektórych zniechęciła pogoda, która była jednak łaskawa i nawet w pewnych momentach przeświecało słońce. Inni nie mieli chęci lub śmiałości startować w konkursie na „Miss Amazonek”. W konkurencji tej wystartowały jedynie trzy uczestniczki, ale za to w jakich kreacjach!

Były więc:
- Marta Rokicka na Pilocie jako George Sand
- Mania Borkowska na Pankracym jako Izabela Łęcka
- Ola Szadyn na Posyłce jako Helena Skrzetuski

Konie i amazonki wyglądały przewspaniale!

Niespodzianką dla panienek miało być to, że konie nie wychodziły z boksów przez trzy dni, bo lało i lało. W związku z tym, jak to się mówi, były wystane i chętne do zbytków i biegania.
Dziewczęta egzamin zdały śpiewająco i mimo całego rozbrykanego stada puszczonego obok luzem również po przymusowym „karcerze”. Żadna nie spadła i wszystkie znakomicie panowały nad swoimi wierzchowcami.

Konkurs english pleasure i „Miss Amazonek” połączyliśmy w jeden i dziewczynki wystartowały w konkursie technicznym w strojach historycznych.

Sędziowie byli zgodni co do ocen i wszystkie trzy zawodniczki dostały tę samą notę. Mieliśmy w związku z tym trzy zwyciężczynie.

Ci, którzy nie dotarli niech żałują, bo atmosfera był świetna, a wieczorem, przy stole pałaszowaliśmy razem ruskie pierogi i obżeraliśmy się moim ciastem, japońskimi specjałami Beatki – mamy Mani i owocami.

Na koniec wszystkie miss miały tyle dystansu do siebie, że ubrały się w „ zęby” zrobione ze skórek pomarańczy i zrobiły sobie sesję fotograficzną. Kusiło mnie, aby umieścić te fotki na blogu, ale ”miski” błagały mnie, abym tego nie czyniła, ponieważ mogłoby to zepsuć ich wizerunek, ha, ha, ha!!!

Ciasto drożdżowe dla Dorotki

Ostatnio moje ciasto drożdżowe, które zrobiłam na Hubertusa odniosło sukces. Byłam w szoku, bo właściwie zastanawiałam się nad tym, czy w ogóle podać je gościom, bo po pieczeniu Aniela otworzyła piekarnik no i ciasto opadło no i zrobił się zakalec...

Hubertusowicze wrąbali najpierw zakalec mówiąc, że to najlepsze!

Podaje przepis Dorotko, ale żeby nie było zakalca, to ciasta po pieczeniu nie wyjmuje się z piekarnika, musi tam wystygnąć.

Ciasto drożdżowe

Składniki:
1 kg mąki, 3 szklanki mleka, 8 jaj, 1,5 szklanki cukru, kostka masła, 10 dag drożdży. Można jeszcze dodać rodzynki i jakiś zapach

Drożdże rozrobić z mlekiem ( temp. pokojowa ) i 1/10 częścią mąki - pozostawić do wyrośnięcia w ciepłym miejscu do wyrośnięcia.

Kiedy wyrośnie, rozczyn dodać do pozostałej części mąki, potem dodać jajka utarte z cukrem i rozpuszczone ( nie gorące ) masło.

Całość wyrabiać "aż się dziewka spoci". Ten tekst w cudzysłowie pochodzi z jakiejś starej książki, którą miał mój ojciec. Kiedy byłam mała, to zapytałam go:
- Tatusiu, co to jest "dziewka"?
Tata pękał ze śmiechu z pół godziny, ale potem wyjaśnił swojej pierworodnej córce wychowanej w "głębokiej komunie", że dziewka to nie "co" tylko "kto" i że była to w "dawnych czasach" dziewczyna do pomocy, czyli po prostu służąca, która miała to ciasto wyrabiać.

Wracając do przepisu, to należy wyrabiać ciasto mniej więcej 20 minut. Jeżeli jest za rzadkie należy dodać trochę mąki. Dobrze wyrobione ciasto odchodzi od ręki.

W piekarniku, podczas pieczenia ( ok 180 stopni) należy sprawdzać stan wypieczenia patyczkiem, jeżeli patyczek jest suchy, pieczenie kończymy.

środa, 3 listopada 2010

Sardyna - matką!


Dzisiaj nad ranem Sardyna koniecznie chciała włamać się do mojej szafy. Robiła to chyba z 10 razy z uporem maniaka. W końcu zorientowałam się, że to już czas!
Wyciągnęłam specjalnie przygotowane a ten czas pudło, nakładłam tam szmat i włożyłam ją do środka. Uspokoiła się...

Kiedy zadzwonił budzik, poszłam sprawdzić co się u niej dzieje. Miała jednego koteczka identyko jak ona. Miałam nadzieję, że na tym koniec, ale potem przyszedł na świat jeszcze czarny pręgowany i jednolicie szary.

Sardyna jest niesamowitą matką. Leży z małymi cały czas i nawet nie wychodzi na sekundę z pudła. Dałam jej mleka, bo pomyślałam, że pewnie jest spragniona... Uniosła głowę i na leżąco wychłeptała całą miseczkę!

"Glizdki" cały czas są do niej przyssane. Szprota siedzi na lodówce i ma "swoją" minę. Od czasu do czasu schodzi na podłogę i skrada się na ugiętych nogach, ale nie wytrzymuje psychicznie i zwiewa z powrotem na lodówkę.

Już teraz ogłaszam, że za kilka tygodni będą do oddania 3 kociątka. Chętnych proszę o kontakt!

wtorek, 2 listopada 2010

Zaduszki w Warszawie



Bezstresowa wrona na jednym z warszawskich cmentarzy

Dzisiaj byłam w stolicy rozliczyć się z paszportów dla koni w związku hodowców. Przy okazji odwiedziłam rodziców i wybrałam się z mama na cmentarz na grób dziadków.

Byłam w szoku kiedy zauważyłam, że cmentarz jest opanowany przez wstrętne ptaszyska czyli wrony. Paskudy te w ogóle nie zwracały uwagi na ludzi, paradowały po alejkach w zasięgu kopnięcia, siadały na pomnikach i za przeproszeniem obsrywały je!

Nie mam pojęcia co je tam zwabia. Dziobały coś, prawdopodobnie nasiona jesionów, których na cmentarzu jest mnóstwo.

Wrony nie kojarzą mi się dobrze i nie pasują mi w tym miejscu. To dziwne, że to nie kawki, nie sroki, nie gawrony tylko właśnie wrony, które kraczą i są złowrogie, brrr!
Taki piękny, ciepły dzień, tak dostojnie i spokojnie było na miejscu spoczynku tylu ludzi, ale te wrony...

Muszę koniecznie zapytać moich znajomych ornitologów cóż to za dziwoląg z tymi ptaszyskami. Że wróbli już w Warszawie prawie nie ma, że sójki się do niej masowo sprowadzają, to słyszałam, ale cmentarne wrony!?

poniedziałek, 1 listopada 2010

Wszystkich Świętych



W drodze na cmentarz



W oddali cmentarz żarnowiecki



Jedno ze zdjęć z nieudanej sesji zdjęciowej pt"ola skacze z wozu"



Tomek coś tam piecze w ognisku



Nocne światełka cmentarza

Przysłowie na dziś z mojego kalendarza ściennego brzmi: "Na Wszystkich Świętych jeśli ziemia skrzepła, cała zima będzie ciepła".

Nie dość, że ziemia nie "skrzepła", to jeszcze, słoneczko, ciepełko, przyjemnie jak na wiosnę! Dzisiaj, to nie żałuję, że logika przysłowia wróży nam bardzo, ale to bardzo ciężką zimę, było tak miło, że takich dni mogłoby być jeszcze więcej tej jesieni.

Po obrządku poszłam z dziećmi na cmentarz Mariawicki, na którym pochowany jest nasz sąsiad. Nasi bliscy leżą daleko i nie mogliśmy się wybrać na warszawski czy krasnystawski cmentarz, więc odwiedziliśmy grób sąsiada...
Miałam obawę co do psów, czy czasem jak zwykle nie popędzą za nami, ale o dziwo, jak nigdy posłuchały się i zostały jakby wiedziały, że idziemy do miejsca, do którego im wchodzić nie wolno...

Przed wieczorem, na pastwisku rozpaliliśmy ognisko i piekliśmy kiełbaski, a potem ziemniaki w popiele. Tomeczek zjadł trzy ziemniaki i powiedział, że pyszne. Oli usiłowałam zrobić zdjęcie w skoku z wozu stojącego przy ognisku, ale mi ciągle nie wychodziło, albo dyndały jej tylko nogi w górze i ucięta głowa, albo była już na ziemi.

Wieczorem jeszcze raz zabrałam dzieci na cmentarz, żeby poczuły magię tego miejsca w dniu 1 listopada. Piękne jest to nasze polskie święto pełne zadumy, tęsknoty i powagi. Bez obawy, Halloween nie ma z nim szans!!!