piątek, 30 lipca 2010

Serce rośnie!



Marta Mińsk na Pożodze



Marta Wawa na Pankracym

Kiedy człowiek ma pasję i może ją realizować to odczuwa zadowolenie. Jeżeli pasję może połączyć z pracą odczuwa również satysfakcję. Jeżeli pasję może przekazać swoim dzieciom i uczniom odczuwa autentyczne szczęście!

Tak dziej się w moim przypadku kiedy obserwuję własne dzieci jeżdżące konno, ale i moich uczniów ( głównie uczennice ), które osiągają sukcesy, nawet niewielkie w przygodzie z końmi.

Kiedy Marta kontuzjowana z winy Pożogi w zajażdżce wyleczywszy kolano wsiada na "przyczynę bólu" mimo obaw, a koń jest posłuszny jej komendom, to serce rośnie!

Albo druga Marta, która jest bliska rezygnacji w walce z "podstawieniem" Pankracego, ale zaciska zęby i próbuje wszelkich sposobów aż udaje się... Koń koncentruje się w końcu idzie na współpracę i chodzi zganaszowany zarówno w stępie, kłusie jak i galopie. Serce rośnie!

Serce rośnie kiedy patrzę na moje córki podczas pokazów, serce rośnie gdy widzę Olę galopującą na koniu bez siodła, serce rośnie gdy Aniela unosi w górę puchar po wygraniu zawodów w skokach.

W takich momentach człowiek czuje, że "akumulatory" mu się doładowują i, że może ciężko, że może brak kasy, może "wiatr w oczy", ale życie jest piękne i warto żyć!

wtorek, 27 lipca 2010

Młodziaki pod siodło



W pracy oswajania ze strachem rolę wilka odgrywał czerwony polar Anieli



Początki pracy z Potopem



Pożoga bezproblemowa w zajeżdżaniu

Pracę z młodym koniem powinno się zaczynać nie wcześniej niż przed ukończeniem przez niego 2,5 roku życia. Związane jest to z całkowitym rozwojem i zakończeniem kostnienia szkieletu. Oczywiście są różnice osobnicze i niektóre konie nadają się pod siodło trochę później, ale mówimy o średniej.
Nasze trzylatki pod siodło w tym roku to: Pożoga, Potop i Ordyniec. Z Pożogą nie było żadnych problemów i to wiedzieliśmy od zeszłego roku. Spokojnie przyjęła siodło i jeźdźca.
Potop też nie sprawia jak na razie problemów choć z nim Aniela jest na razie na etapie pracy z ziemi na lonży.
Ordyniec to oddzielny rozdział. Jest to koń, który ma "wielkie oczy", czyli po prostu cykor! Tu wkraczają metody oswajania ze strachem. Rolę wilka odgrywa tu czerwony polar Anieli.
Aniela dzięki Bogu zjechała na trochę do domu i może zająć się treningiem młodych koni. Dobrze jeżdżący dosiądą młodziaków, a doświadczone konie będą odciążone w swojej dotychczasowej pracy.
Może niektórzy posądzą mnie o infantylizm i przypisywanie zwierzętom cech ludzkich, ale jak wytłumaczyć, że po pierwszych treningach młode konie zawsze podążały do swoich matek. Pożoga podchodziła do Posyłki i pasła się z nią pysk w pysk jakby chciała powiedzieć matce: "teraz już wiem, to co robisz, to ciężka praca!"
Potop podbiegł do Pizadory w postawie uległości mlaskając pyskiem chcąc się pożalić jak bardzo się namordował, a ta odgoniła go tuląc uszy i kłapiąc zębami jak gdyby chciała powiedzieć: " idź stary byku, do mamusi przyszedłeś się użalać! Do roboty!!!