wtorek, 16 kwietnia 2019

Mały ogródeczek - reaktywacja :)

Od kilku lat z przyczyn ode mnie niezależnych zaniedbałam mój mały ogródeczek. Przyszedł nareszcie czas, że mogę go odtworzyć.

Niestety większość szlachetnych, przydatnych mi roślin została zagłuszona przez trawy , perz, pokrzywy i inne chwasty, które mimo iż kocham to nie są proszonymi gośćmi w ogródkach.

Nastąpiła mozolna praca przekopywania ziemi centymetr po centymetrze i wyciąganie kłączy pokrzyw, perzu i podagrycznika, które rozszalały się na dobre. Został mi niecały metr kwadratowy do wyczyszczenia i będzie finisz. Niestety deszcz pokrzyżował mi dzisiaj plany, ale za to mam czas aby usiąść i pisać :)

Zawsze marzyłam żeby przy domu mieć bez lilak i to taki zwykły, bez udziwnień. Każdego maja brałam kilka kiści do domu z pięknego krzewu rosnącego na przeciwko cmentarza. Krzew niejednokrotnie oberwał od sprzętu pielęgnującego pobocza drogi i zawsze odrastał. Teraz ma być wyrzucony na dobre, bo powstaje w tym miejscu asfaltowa droga. Ruszyłam więc z widłami i wydzióbałam kilka odnóżek. Mam nadzieję, że będzie mi wdzięczny za ratunek i odrodzi się u mnie w całej okazałości :)

Tak więc ogródek wzbogacił się o kilka sadzonek bzu. Oprócz tego w dużym ogrodzie znalazłam zeszłoroczny czosnek, cebulę i pietruszkę, które pieczołowicie przesadziłam na nowe miejsce. W dużym ogrodzie nie miałyby szans, bo zniknęłyby podczas orania.

Przeniosłam również jedyną wyrosłą z moich zeszłorocznych siewów przy naszej dróżce dziewannę, żeby nikt nie rozjechał jej kołem.

Od Małgosi dostałam oregano, estragon, mój ukochany lubczyk i miętę drobną :)

Na grządkach posiałam rzodkiewki i kapustę na rozsadę.

W rogu ogródka ostała się melisa i konwalie, no i oczywiście peonia, które mam nadzieję w tym roku zakwitnie swoimi różowymi kulami. W dużym ogrodzie jest jeszcze sałata do pikowania











.
Czekam aż wszystko rozbuja się  zielonym kobiercem.

Nie mogę się doczekać !!!