sobota, 23 lipca 2011

Urodziny Oli


W 5 dni po moich urodzinach - 12 urodziny Oli. Największą dla niej niespodzianką było to, że dosiadła po raz pierwszy swojej ukochanej klaczy Oszin. To był chyba najwspanialszy prezent urodzinowy! Był oczywiście tort i dmuchanie świeczek. Tort był ( nie chwaląc się, ha, ha, ha ) przepyszny i nie został nawet jeden okruszek!
Wieczorem w "big brotherze" dzieciaki urządziły Oli urodzinową imprezkę, która przeniosła się na podwórze i zakończyła się oblewaniem wodą z butelek. Musiałam wkroczyć i rozpędzić obozowe towarzystwo. Byli mokrzy, brudni, ale szczęśliwi! Tylko gdzie ja im teraz ubranka posuszę, bo na dworze leje, leje, leje...

Budowa domu






Budowa posuwa się, choć niestety w mrówczym tempie. Przyczyną jest deszcz, deszcz i jeszcze raz deszcz. Kolumny ganku stoją, cały dom włącznie z gankiem jest oszalowany i podstemplowany, gotowy do wylania stropu.
Wczoraj mimo złych prognoz panowie w końcu zdecydowali się, że zaczynają. Przyjechały posiłki w postaci dwóch bratanków Tomka - Sławka i Grzesia. Przyszli do pomocy sąsiedzi. Zalali niestety tylko 1/5 i zaczęło lać. Gotową część przykryliśmy folią.
Dzisiaj od rana deszcz..., a jutro niedziela! Boże dopomóż!

czwartek, 21 lipca 2011

Trzeci obóz przetrwania








Tu niestety zgrzyt. Pewna mama przywiozła dziewczynkę z Warszawy, po czym stwierdziła, że razem z córką są zszokowane spartańskimi warunkami, dziecko jest przestraszone i wróciły do Wa-wy…
No cóż, drodzy czytelnicy, przypominam, że nie ma u nas hotelu ****. Dzieciaki śpią na materacach z siana, łazienka ma bieżącą zimną i ciepłą wodę, jest prysznic i WC, natomiast nie ma tam kafelków, a czystość utrzymuje wachta porządkowa, a więc zależy tylko od obozowiczów jak tam mają. Takie mamy zasady naszych obozów, nazwanych żartobliwie „przetrwania”. Wychodzimy z założenia, że żadne warunki nie są w stanie odstraszyć pasjonatów, poza tym nieźle jest nieraz pobyć trochę w trudniejszych warunkach, aby potem powrócić do luksusów! Czyż nie tak?!
Poza tym było super. Przyjechała druga zmiana z Grójca , Łucja z Węgrowa i Maja z Mińska.
17 lipca były moje 50- te ur, no nieźle! Akurat była zmiana obozów więc było dużo ludzi i wesołość niezmierna. Moja siostra przywiozła również Olę, która była z nią nad morzem. Raniutko natomiast Krowa Mu zrobiła mi niespodziankę i urodziła mi na urodziny cielątko. Ponieważ jest jednak złośliwą z natury porodziła byka, 5 z kolei!!!!!!
Piesek Cinki jest już u nowych właścicieli w Lednogórze i rozpieszczają go tam do bólu!

Praca z młodymi końmi




Aniela pracuje z Osinką i Orinoko. Klaczki są bardzo chętne do współpracy. Bez najmniejszego problemu przyjęły siodło i ogłowie, bez najmniejszego protestu chodziły na lonży, po czym bez mrugnięcia okiem przyjęły jeźdźca i ruszyły w zastępie. W dużej części jest to zasługą pracy w bezstresowych warunkach, w obecności całego stada na pastwisku, podczas jazd obozowiczów.

Drugi obóz przetrwania 2011







Ala Wa-wa na Ordonce. Oj, rączka cofnięta!

Drugi obóz to dziewczyny z Mińska Mazowieckiego i z Warszawy czyli Ada Mińsk, Zuza, Ala Mińsk, Martyna, Ala Wa-wa, Ada Wa-wa i Magda i Marta Wa-wa. Ola i Tomeczek to też oczywiście uczestnicy obozu. W drugim tygodniu dołączyły również dzieciaki z Grójca: Marta, Eliza i Ernest.
Pogoda, która często zachęcała do jazdy konnej wpław nie zniechęciła na szczęście dzieciaków. Atmosfera była bardziej niż wesoła, wpadło mi kilka czekoladek z orzechami za „rozstanie się z koniem” czyli „gruchę” czyli po prostu upadek. Na padoku zostało kilka pamiątkowych dziur po dupskach spadających z koni kursantów ( ha, ha, ha!).
Podczas tego obozu mieliśmy traumę z Pankracym, który w niewiadomy sposób zrobił sobie sznyta poniżej lewego ucha, a w niedługim czasie poniżej prawego i to rozharatanie trzeba już było szyć. Przyjechał nasz niezastąpiony doktor Wrzosek i dał radę jak zwykle problemowi. Teraz zostało już tylko wyciągnięcie szwów.
Piesek Cinki rośnie jak na drożdżach, a Ala Wa-wa dopilnowuje, aby był zawsze jeszcze dokarmiony mleczkiem z bułeczką.