piątek, 18 listopada 2016

Kocham mój ogród ! - krzyknęła Czarownica Ewka

Czarownica Ewka oparła się na widłach i przyglądała się z zadowoleniem swojemu dziełu. 100 taczek gnoju ponownie zasiliło jej ogród, a właśnie przed chwilą ukończyła roztrząsanie ostatniej kupki wywiezionego przez nią ze stajni nawozu końskiego. Bardzo dobra to pożywka dla uśpionego obecnie królestwa warzyw i owoców, które w sercu Ewki zajmuje stałe i bardzo ważne miejsce.

Tego lata nareszcie udało ogrodzić się ogród. Jako słupki posłużyły zakupione w państwowym lesie dębowe odpady , na które naciągnięta została siatka leśna o dużych oczkach, ale uniemożliwiających chabecinkom wtykanie pyska w nie swój interes...niestety jesienią nastąpił nieprzyjemny zgrzyt w postaci wtargnięcia do ogrodu konia, który ma swoje zdanie i uważa się za najważniejszą personę w gospodarstwie, co poniekąd jest winą Czarownicy Ewki, gdyż imię (o którym nie wspomnę) mu nadała, które to prawdopodobnie na charakterek młodziana wielki wpływ miało. Młodzian wybiegając z ogrodu rozpruł siatkę w połowie ogrodu rozpruwając sobie jednocześnie wścibskiego nochala.

"I dobrze ci tak !!!" zakrzyknęła wtedy Czarownica Ewka, ale poczłapała do apteczki i przyniosła specyfik, którym nochal złośliwca wysmarowała. Złośliwcowi rana zagoiła się jak na psie, ale ogrodzenie jest w fazie oczekiwania na reperację, gdyż fachowiec od niego jest osobą wyjątkowo rozchwytywaną i zajętą :p

Jako, że ogród dość duży obszar zajmuje, byłoby to ponad siły Czarownicy Ewki łopatą go przekopywać (w takich przypadkach Kodeks Czarownic zabrania używania różdżki czarodziejskiej niestety !). Tak więc Ewka następnego fachowca od orania zatrudnia, który swym traktorem przyjeżdża i dzieła przekopania ogrodu pługami na wiosnę dokonuje.

Nie jest to niestety prosta sprawa, bo ziemia podmokła w gospodarstwie jest wszędzie, również i w ogrodzie, więc niejednokrotnie ciężki sprzęt grzęźnie zostawiając po sobie wielkie koleiny, które potem czarownica mozolnie grabiami wyrównuje tudzież nimi cały obszar ręcznie rozgrabia, a niedoorane ciężkim sprzętem ranty ogrodu widłami przekopuje.

Najwygodniej i najdokładniej byłoby konikiem ogród obrabiać, ale rumaki Czarownicy Ewki do takich czynności nigdy przyuczane nie były, a i sprzętów takowych do uprawy ziemi w posiadaniu Ewki nie ma. Któregoś roku czarownica próbowała namówić gospodarza z sąsiedniej wsi do wykonania orki i bronowania ogrodu. Sąsiad ten jako jedyny w okolicy konika roboczego posiada i nim wszystkie czynności na polu wykonuje wzbudzając podziw i zachwyt Czarownicy Ewki, bo pole po takiej uprawie jest piękne i proste jak stół, a i zboże cudniej na nim wyrasta. Niestety sąsiad obraził się na taka propozycję, gdyż umyślił sobie, że Ewka naśmiewa się z niego i prośbą tą uprawę ziemi w XXI wieku konikiem , wytyka :( Na nic były tłumaczenia żonie gospodarza, uparł się, powiedział nie i już!

"Trudno, ciągnikujemy zatem i grabimy ręcznie" rzekła na to Ewka i tak też czyni.

Ewka zimowymi wieczorami planuje na kawałku papieru siewy, co by odpowiednia roślinka obok odpowiedniej rosła i aby roślinki nie rosły rokrocznie na tym samym stanowisku. Miłe to zajęcie, pobudzające wyobraźnię wiedźmy, która galopuje już ku wiośnie i początkom bujnego rozkwitu jej warzywno-kwiatowo-owocowego raju :)

Nieraz Ewka nie wytrzymuje i już w kwietniu ogród zasiewa, ale stanowisko zimnym i mokrym będące do zgnicia tylko nasiona doprowadza i często siew właściwy dopiero w końcu maja następuje kiedy to gleba ciepłą i lżejszą się staje.

Potem już tylko codzienne wypady z rana, przed karmieniem koników, do ogrodu i wypatrywanie pierwszych kiełkujących fasolek, dyń, ogórków i innych pyszności.

Kiedy wegetacja rusza to i trawa zaczyna kipieć, a wtedy Ewka swą podkaszareczkę w dłonie chwyta i porzeczki z uścisku ziela wyzwala zebraną trawę konikom rzucając, Szalejący chwast ogarnia maliny i truskawki, który cierpliwie, żmudnie i skrzętnie usuwać trzeba co by szlachetnych roślin na śmierć nie zamęczył.

A potem kwitnienie porzeczek, malin i truskawek, mnóstwo brzęczących owadów uwijających się wśród kwiecia oko czarownicy cieszy i ku błogiemu uczuciu przybliża, kiedy to pierwszy zarumieniony owoc zrywa i jego smakiem się rozkoszuje (oczywiście za ucho się chwytając, jako,że tak uczynić należy pierwszy raz w roku nowego smaku kosztując :p).

Codziennie pielenie, pielenie i jeszcze raz pielenie, po zimnej Zośce i ogrodnikach pomidorków posadzenie, a potem pielenie, pielenie, podlewanie i pielenie :p

Panny na obozach letnich przebywające wiedzą o czym mówię, bo często w pracach ogrodowych pomagają niejednokrotnie wodą z węża się polewając głośno przy tym piszcząc i się śmiejąc :))))

Ogród zasila kuchnię Ewki w warzywa przez całe lato, a przebojem są ziemniaczki młode z koperkiem, fasolka szparagowa polana bułeczką na masełku od Małej Mu i jajka sadzone, które wiedźma z sąsiadką na ser podpuszczkowy własnej produkcji wymienia, jako że kur miłością wielką nie darzy i takowych nie posiada, a to przez pewnego złośliwego koguta, który jednego roku każdy czerwieniący się choć lekko pomidor dziobał i zbiory zepsuł. Kury mają też swój zwyczaj wszędzie włazić i grzebać, tak że często gęsto grządki świeżo zasiane niszczyły.

"Dosyć tego !" powiedziała któregoś dnia Ewka i wraz z odejściem na tamten świat ostatniego koguta więcej się w kury nie zaopatrywała.

Teraz już wszystkie korzeniowe warzywa zebrała, do przedsionka przytargała, gdzie planuje styropianowy schron dla swoich warzyw uczynić i ich smakiem do następnej wiosny się cieszyć :)
W IMIENIU CZAROWNICY EWKI ZAPRASZAM NA ZUPKI NA OGRODOWYCH WARZYWACH PRZYRZĄDZONE I INNE PYSZNOŚCI NA ICH BAZIE WYCZAROWANIE :)











czwartek, 17 listopada 2016

Dzień z życia Czarownicy Ewki :)



Czwarta nad ranem, skrobanie do okna i przeraźliwy miałk ! To jedna z kocic Czarownicy Ewki po nocnych wojażach do domu wraca. Jako że parę dni wcześniej Ewka dubeltowe okna z komórki przytargała, watę dla ozdoby śnieg udającą między okna na parapecie ułożyła i całość nowymi firankami zamknęła, nie mogła niejakiej Parówki przez okno wpuścić. Przemogła się więc, spod ciepłej pierzyny wyskoczyła, przez zimne powietrze ostygniętych już izb się przebiła, odzienie na grzbiet wrzuciła, drzwi wyjściowe otworzyła i niecnego włóczykija do kuchni wpuściła. Niestety zanim na powrót na posłanie wróciła zgłodniałej kocicy miskę napełnić musiała, bo ta krzyk taki podniosła, że niechybnie resztę domowników na nogi by zerwała.
Sen jednakowoż łatwo nie przychodził i gdzieś koło piątej dopiero przyszedł, a budzik nieubłaganie o 6 zaćwierkał. Czarownica rada nie rada szybciutko się odziała, herbatę i kanapki dla młodej czarownicy przygotowała i na przystanek autobusowy ją powiozła, co by ta z obowiązku szkolnego wywiązać się mogła.
Po powrocie warzywną miksturę dla smarkającego konia przygotowała, aby ten swym glutem innych nie pozarażał i dalejże w podwórzowe błoto z taczką, widłami, sianem i owsem szaleć. Kiedy koniska zaopiekowane już były, Małą Mu napoiła i w nieodłącznej atmosferze pląsawicy owej ( mimo w pasie związania) krowinę wydoiła.
Następnie do komórki pogoniła, węgiel i drzewo w koszu przytargała, w piecu rozpaliła, w kuchni porządek ogarnęła i na ratunek przed mrozem resztce jabłek i winogron do sadu popędziła. Przy okazji kilka kupek gnoju roztrzęsła i z prawie pełnym wiaderkiem owoców do domu wróciła.
Do pieca podłożyła i za smażenie jabłek oraz za wstępne przygotowanie nalewki z ukochanej żyworódki się zabrała.
Kiedy już z pracami kuchennymi gotowa była, a rosołek na piecu pyrkolił się wolniutko, południe wybiło i Czarownicę Ewkę na powrót na dwór wygoniło. Ewka siana na taczkę naładowała, na padok wywiozła i na kupki rozłożyła. Potem dla pewności wszystkie bramy pozamykała, co by koniska na wycieczkę czasem wybrać się nie postanowiły, kantary chabecinkom pozakładała, jak zwykle drogę na padok linkami ograniczyła i po kolei koniki na dwór wypuściła.
Klacz po operacji z jej towarzyszką niedoli na podwórze wyprowadziła i do uprzątania boksów przystąpiła. Kiedy z tą pracą gotowa już była, w siatki siana napchała i młode klacze na powrót do stajni wprowadziła.
Do domu wpadła, do pieca podrzuciła, ziemniaki ugotowała, farsz na pierogi przygotowała, makaron do rosołu ugotowała, rosół wyłączyła  i do ścielenia w boksach powróciła. Pościeliła, taczkę ze słomą ze stodoły do stajni cierpliwie wielokrotnie po błocie pchając i po garstce siana do boksów wrzuciła co by chabety po powrocie od razu całej słomy nie pożarły. W międzyczasie wrzeszczącą i o uwagę proszącą Małą Mu napoiła, kupę jej z boksu wywiozła, pościeliła i garstkę siana dla zatkania twarzy dała.
Dalej koniki sprowadziła, pieskom strawę przygotowała i do misek włożyła, do pieca podłożyła, kotom suchej karmy sypnęła, po drzewo do komórki znowu popędziła i po młodą czarownicę na przystanek na miotle poleciała.
Po powrocie z córką rosołek spałaszowały i do lepienia pierogów się zabrały w międzyczasie do pieca podrzucając.
Z wybiciem 18 Ewka do stajni pobiegła, konie nakarmiła, zagluconemu koniowi warzywną miksturę zaaplikowała, Małą Mu wydoiła, siana wszystkim i owsa dała i do chałupy wróciła. Pierogi ugotowała, a że ostatnio oczy jej szwankują i czytać tudzież w monitor i telewizor wrapiać się nie może, szafki w kuchni pomyła, podłogi zamiotła, pranie nastawiła, do pieca podrzuciła, prysznic wzięła i o 22 bez życia na łoże padła, a o 4 nad ranem … itd. Itp. :p ha ha ha
SERDECZNIE POZDRAWIAM WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW MOJEGO BLOGA :)
 Pozdrawiam tegorocznie
 i zeszłorocznie :))))))))))))))))))))))))