piątek, 28 czerwca 2013

Posyłka szlachcianką :p

Dzisiaj rano puściłam konie na pastwisko korzystając z okazji, że kropi i latające tałatajstwo nie kąsa. Niech sobie chabecinki trawkę z witaminkami spożywają :)
Poszłam naszą tępą kosą ukosić trawy dla Krowy-Mu, którą w boksie jako osłabioną pozostawiłam, aż tu nagle galopada i rżenie całego stada. W panice pobiegłam zobaczyć co się stało, bo może któryś ze szkodników np Pożoga ogrodzenie rozebrała i towarzystwo na pola wyprowadza...i co zastałam?!...
Otóż Posyłka do nowego domu wlazła i wyjścia z powrotem z owego labiryntu znaleźć nie mogła. Co chwila łeb to przez jedno, to drugie okno wysadzała i przeraźliwie pomocy wzywała!
Wyprowadziłam niebogę ze dwora, która to chyba ze względu na swoje pańskie pochodzenie tamże się znalazła jako, że w Janowie Podlaskim zrodzona została :P
I niech mi tylko ktoś powie, że nie czuła się głupio, a hołubiec, który zadem wycięła po wyjściu i wesoły galopek nie miały zamaskować "postawy obciachu" . Stado nie mogło się dowiedzieć, że wycieczka do dużego domu porażką się okazała i, że w przywódczyni strach wzbudziła :)

Kłopoty z Krową-Mu :(

Na początku powiem, że mam wielką nadzieję, iż Krowa-Mu wydobrzeje. A było tak::
Krowa coraz gorzej jadła, coraz gorzej chodziła więc jedynym ratunkiem był nasz pan weterynarz. Koszty kosztami, trudno, ale Mu trzeba ratować.
Za miesiąc ma się cielić i wszyscy z niecierpliwością oczekujemy nareszcie J a ł ó w e c z k i ! Leczymy więc. Lekki stan podgorączkowy. Wracała z pracy sąsiadka, to poprosiliśmy o pomoc w trzymaniu bestii, która baaaardzo nie lubi zastrzyków, a potem to i sąsiad na ratunek przybiegł, bo do żwacza "bombę witaminową" pan doktor podać musiał.
Problem leżał też w zapaleniu wymienia w jednym ze strzyków. I tu prawdziwy problem nastał. Krowę trzeba będzie doić, aby zapalenie spędzić, a co za tym idzie przy wycieleniu Krowa nie będzie miała siary, ale i na to pan doktor radę znalazł. Trzeba popytać sąsiadów i od świeżo ocielonej krowy siarę w ilości 6 litrów zdobyć, zamrozić, a po wycieleniu naszej Mu cielęciu smoczkiem podać !
Problem nie lada, ale cóż trudno !
Rano mierzę Krowie temperaturę i okazało się, że wszystko już w normie. Ropa z chorego strxzyka zdojona, a w pozostałych mleka jeszcze nie ma. Zadzwoniłam do pana doktora, który dobrą wiadomość mi przekazał,  iż Mu po leczeniu "zasuszymy", tak że przy wycieleniu siara będzie!!!! Hura zakrzyknęła Czarownica Ewka i wycięła hołubca :P
Mu nadal je kiepsko, ale trzymam za nią kciuki i wierzę w narodziny Małej Mu :))))