środa, 9 marca 2016

Żółta jest już w krainie wiecznych łowów ...

A to było tak:
Jesienią po sprowadzeniu się do Żarnówki w 1999 roku pojechałam szukać hurtowni materiałów budowlanych, a wróciłam z cementem i Miśką - suka niby owczarek niemiecki, a tak na prawdę to żarnowiecki ha ha ha :)

Zrobiło mi się żal suni uwiązanej na krótkim łańcuchu i przywiozłam ją mężowi, bo owczarki niemieckie kocha. Chciał mnie z tym owczarkiem przez okno wyrzucić, ale się nie dałam :p
Przez tą moją litość, to Miśka dała kilka miotów szczeniaków, a w pierwszym miocie, który był w kwietniu 2000 roku przyszła na świat właśnie Żółta z trojgiem rodzeństwa: dwa pieski i dwie suczki. Jeden piesek niestety miał wypadek, bo spał pod moim autem, a ja ruszyłam ...był w gipsie i leczyliśmy go jak mogliśmy, ale widocznie coś wewnątrz było uszkodzone i spoczął na naszym zwierzęcym cmentarzyku obok Górkwika - gończego polskiego, który przyjechał z nami z Warszawy. Drugi piesek mieszkał u naszych sąsiadów do zeszłego roku gdzie padł w wieku lat prawie 15-stu, Czarna - druga suszka została zastrzelona w lesie przez myśliwych, ale znaleźliśmy tylko ślady krwi. Nie wiadomo co się stało z jej ciałem :(

Żółta została u nas i do śmierci Miśki była pod jej pantoflem, mimo pamiętnej walki, kiedy to Miśka zagryzła przy misce szczeniaka Żółtej. Żółta rzuciła się na matkę i dała jej takie manto, że gdyby nie polewanie wodą z wiader, to chyba by ją zagryzła. Miśkę leczyliśmy długo, leżała jakiś czas jak nieżywa, ale gdy tylko stanęła na łapach, to podeszła do Żółtej, zawarczał i na nowo ustaliła hierarchię :p

Żółcias odżyła po śmierci Miśki, zawsze czołgająca się i zastraszona zaczęła być pewna siebie, po kolei przyjmowała do stada Cinkę, Frąfla, Torresa, ale córki Cinki - Pixi nie znosiła i w ostatnich miesiącach swojego życia uważała za afront przebywanie z nią pod jednym dachem i gdy Pixi wchodziła do stodoły, to Żółta z ujadaniem opuszczała ją i ostentacyjnie, na mrozie spała pod jaśminem...

Nie było chyba nigdy bardziej pokojowo nastawionego psa do ludzi niż Żółta. Ujadania na ludzi i konie nauczyła się od naszych głupawych, małych wypierdków - Cinki i Frąfla, które jako podrzutki koniecznie chciały się wykazać w gospodarstwie i obszczekują wszystko co żywe, widzialne i niewidzialne :p
Żółcias padła ze starości, ostatnio już nic nie słyszała, kiepsko widziała i bardzo źle chodziła, ale jeszcze podczas tego zimowiska zapomniałam ją przywiązać i poszła z nami w teren za końmi, co uwielbiała nad życie :) Apetyt dopisywał jej do końca i jeszcze ostatniego dnia przed śmiercią jak zwykle jako pierwsza pojawiła się obok miski :)

Padła spokojnie, bez bólu podczas snu 01 marca, miesiąc prze swoimi szesnastymi urodzinami...









Na koniec anegdota z życia Żółtej aby nie kończyć tak smutno:
Było to w pierwszych latach naszego pobytu w Żarnówce. Byłam w terenie, konno z gośćmi. Miśka i Żółta oczywiście z nami. Jedziemy drogą wśród łanów wysokiego żyta, Żółta biegnie z przodu przed moim koniem. Nagle z jednego łanu wyskakuje sarna i chce przesadzić susem drogę na drugą stronę. Skacze prosto na Żółtą. Oba zwierzęta przewracaj się i turlają  po drodze, po czym błyskawicznie wstają na nogi i uciekają: sarna w jedną stronę, a Żółta w drugą, my zatrzymujemy konie, gapimy się w oniemieniu, a potem wybuchamy śmiechem. Żółta ma głupią minę <3 p="">
<3 p="">
Śmierć żółtej to pewien etap w naszym życiu, a przede wszystkim w życiu naszych młodszych dzieci Oli i Tomka, to zakończenie ich dzieciństwa, bo przecież Żółta była zawsze w ich życiu, odkąd sięgali pamięcią...

<3 p="">Jestem pewna, że Żółta  z Miśką oddają się w krainie wiecznych łowów swojej ulubionej czynności czyli polowaniu, a to robiły świetnie, współpracowały genialnie, rozumiały się znakomicie. Nieraz obawiałam się, że w końcu upolują jakiegoś zajączka i będziemy mieli nieprzyjemności. W krainie wiecznych łowów polowaniu mogą oddawać si ę bezkarnie, a w moim sercu pozostaną na zawsze <3 br="">