sobota, 20 listopada 2010

Śmierdziucha górskim potokiem!




Nasza rzeczka o uroczej nazwie "Śmierdziucha" po deszczowych opadach nocnych i porannych zamieniła się w rwący, górski potok.
Kto zna tę rzeczkę to wie, że wije się ona leniwie, a okresowo nawet zanika. Nie pamiętam, aby wody opadły w niej w tym roku, no chyba, że na krótko w sierpniu.
Pogoda kpi sobie z nas w żywe oczy! Podobno od środy ma chwycić mrozek... obiecanki cacanki!

czwartek, 18 listopada 2010

Wakacyjne oczy









W czasie wakacji na obozach jeździecki mieliśmy plan, aby zrobić następującą zagadkę: zdjęcie oka dziecka z obozu i pytanie, czyje to oko?
No więc pytam, czyje to oko?
Ciekawe, że oczy są tak różne!

wtorek, 16 listopada 2010

"Andrzejki Jeździeckie"

Właśnie przyszło mi do głowy, że w Stadninie Koni "Konik Polny" urządzimy Andrzejki. Nie będą to co prawda Andrzejki w wigilię św. Andrzeja, ale też będą wróżby, lanie wosku itp.
Będzie to weekendowy pobyt w stadninie z noclegiem w domu gospodarzy. Przyjazd chętnych w sobotę rano 27 listopada, wyjazd 28 listopada w niedzielę po obiedzie. Każdego dnia odbędzie się godzina jazdy konnej, a w sobotni wieczór - wróżby!
Koszt tego pobytu ( jazdy, wyżywienie i nocleg ) - 100 zł.
Zgłoszenia na blogu pod tym postem, na nk lub telefonicznie.
Zapraszamy!!!!

Niedzielna przejażdżka w teren




Zapowiadało się koszmarnie. Poprzednie dwa dni były jedną wielką strugą deszczu z nieba. Ziemia nie chłonęła już wody, wszędzie stały kałuże i płynęły "okresowe strumienie", pastwisko zrobiło się jednym wielkim bagnem i na dodatek przez te dwa kolejne dni przychodziły dziki i kontynuowały swoją destrukcyjną działalność na naszych łąkach. Stały się tak bezczelne, że dokonały rozbudowy darni tuż koło domu!

Niedziela wstała smutna i szara, ale jak się trochę przebudziła, to wyszło słońce, a potem to już tropik - 15 stopni!

Na jazdę przyjechała Marta z Grębkowa i Basia. Po drodze nie mogłyśmy oprzeć się wrażeniu, że to nie listopad tylko wiosna, gdzieś tak połowa kwietnia, a ta woda, to po śnieżnych roztopach!

Było wspaniale i odprężająco. Dawno już nie dosiadałam Ordonki i odczuwałam radość z obcowania z moją wierzchówką. Dziewczyny też były zadowolone, mimo to że Marta jak zwykle musiała walczyć z Pizadorą, bo ta wyrywała się do przodu, a Basia na początku pełna obaw co do Ognistej, która była niespokojna na Hubertusie, po paru minutach rozluźniła się, a po powrocie do stajni powiedziała, że Ognista jest kochana!