środa, 19 stycznia 2011

Biała dróżka



Widok na naszą "białą dróżkę" w stronę Leśnogóry



Widok naszej "białej dróżki" w stronę naszego domu

Ostatnio czytałam w pewnej książce o białych drogach Majów, które prowadziły do ich świątyń. Historia, którą poznałam dotyczyła dzielnej, młodej azteckiej dziewczyny, która szukała własnej tożsamości. Wychowywała się na wyspie poławiaczy pereł i obca jej była kultura Majów, a szczególnie te białe drogi, które w pewnym momencie stały się jej drogami.

Nie chcę broń boże sugerować analogii, bo nasza "biała dróżka", która jest w tytule posta nie prowadzi do miejsca kultu, tylko do naszego domu i niedługo zniknie, bo jest z lodu. Powstała ona z udeptanego przez nas i sąsiadów śniegu, którzy wędrujemy codziennie tą dróżką przez łąki i jest ona swojego rodzaju fenomenem, bo mimo dodatniej temperatury, która utrzymuje się już od dłuższego czasy prawie wcale nie stopniała i wygląda zjawiskowo na tle bagnistej łąki.

Dzieci chadzają tą dróżką i ich buty są czyściutkie i suchutkie. Mam natomiast w stosunku do "białej dróżki" podobnie jak Tonina - bohaterka powieści mieszane uczucia. Biała droga co prawda wygodną, ale dziwną i obcą dla kobiety z powieści się jawiła, dla mnie nasza biała dróżka natomiast dziwną i zjawiskową, ale do złamania moich starych kończyn mogącą doprowadzić się jawi, ha, ha, ha!