sobota, 8 maja 2010

O L E Ń K A





Dzisiaj ok 11:20 ogłosiłam na antenie radia Zet imię córeczki Ognistej, które było wynikiem konkursu. Spośród ponad 100 imion wybraliśmy to, które klimatami jest nam bardzo bliskie i jako,że jesteśmy fanami Sienkiewiczowskiej Trylogii mała dostała imie oblubienicy Kmicica - Oleńka!
Nagrodą w konkursie była moja książeczka "Opowieści z Kalinki czyli koński świat Stefci". Wyróżnione zostały również osoby, które zaproponowały imię Ondine pochodzące z filmu o tym samym tytule, w którym Polskę rozsławia tytułowa bohaterka - Alicja Bachleda - Curuś, która to ze staropolskimi klimatami związana jest poprzez rolę Zosi w "Panu Tadeuszu" Andrzeja Wajdy. Myślę, że będzie to następne imię klaczy na "o", która przyjdzie na świat w Koniku Polnym.
Zapraszamy wszystkich na "końskie chrzciny" Oleńki w długi czerwcowy weekend.

czwartek, 6 maja 2010

Majówka w Skibniewie



Małgosia Zaranek - "Retro" Skibniew w fioletowej kamizelce.



Jedna ze scen sztuki



Jan Niepiekło w dybach

Moja koleżanka, Małgosia Zaranek, którą poznałam na zebraniach Rady Stowarzyszenia Kapitał Praca Rozwój, w której obie działamy, zorganizowała odjazdowy piknik majowy w Skibniewie - Podawcach. Tam, w Skibniewie, oprócz firmy, którą prowadzi, w skład której wchodzi min restauracja w rycersko - staropolskich klimatach i hotel, jest utworzona "Wioska Rycerska".
Małgosia wpadła na pomysł, aby przy okazji majówki wystawić sztukę staropolską w dwóch aktach, o której napisanie według jej pomysłu poprosiła właśnie mnie. Za jej zgodą publikuję sztukę na naszym blogu. Może nawet jeszcze dzisiaj umieszczę zdjęcia z występów.

Skibniewscy przeciw Niepiekłom


Skibniew w całej Rzeczpospolitej z gościnności słynie. Przeto wszystkich tu zebranych serdecznie witamy i do naszego teatru zapraszamy.

Wszyćkim gościom opowiemy historyję taką, co jej żadne mądre księgi wcześniej nie spisały tylko z dziada pradziada Skibniewscy i Niepiekły sobie przekazywali.

Ze swojej zaś strony jako człek uczony dzieje Skibniewa również wam przekażę.
Wprzódy jednak do teatru wróćmy gdzie dramat ludzki zaraz się rozegra. Występuje tu szlachcic Kostka Skibniewski pan na Skibniewie i jego sąsiad, zaściankowy szlachcic Jan Niepiekło - dziedzic na wisach Wyszomierz i Niepiekło.

Rody te od wieków zwaśnione były, a przyczyną sporu dziewczę piękne było. Pochodziło ono z folwarku Skibniewskich i Marynia się zwało. Jeden z synów Niepiekły miłością szaleńczą ją pokochał i z umiłowaną do Galicji zbiegł. Rodzina tego mezaliansu przeżyć nie mogła, a Skibniewscy jeszcze rozpacz ich pogłębiali oskarżając o dziewki uprowadzenie i o zdradę. Jakową to zdradę nikt nigdy dowiedzieć się nie zdołał, grunt, że Skibniewscy poprzysięgli Niepiekłów ścigać i w pień wyciąć.

Toteż wielka zaraza, która na wieś Niepiekły padła jako kara od niebios przez Kostkę Skibniewskiego odebrana była. Wieś na cholerę wymierała. Okoliczne majątki od niej się odcięły i niepieklan szukających innego pana u siebie nie przyjmowała bojąc się zarazy szerzenia.

Matka Jana Niepiekły, która całą rodziną rządziła i ku pośmiewisku sąsiadów rządy kobiece w domu czyniąca uratowanie pierworodnego dziedzica wsi w swoje ręce wzięła. Wędrownych kupców sowicie wynagrodziła i Jana przemycić im poleciła. Kupcy traktem lubelskim aż na Bliski Wschód się udawali, co dla Jana wielkim szczęściem było, bo stamtąd narzeczona jego pochodziła. Piękność ze Wschodu Zafirą się zwała. Twarzy jej prócz Jana nikt nigdy nie widział, bo zawoalowana podług swoich wierzeń chodziła. Jedynie czarne jak węgiel oczy świat mógł oglądać, które dla każdego, kto je ujrzał najpiękniejsze na świecie się zdawały.

Znajomość z księżniczką arabską rąbkiem tajemnicy owiana była i przyczyną nowego skandalu była jako że chrześcijanin pogankę za żonę pojąć zamierzał.
To jeszcze bardziej złość Kostki Skibniewskiego wzmogło, a gdy od poufnych dowiedział się, że Jan w przebraniu z kupcami zbiec usiłuje zbrojnych po niego posłał i pojąć kazał.

Akt I
W komnacie za stołem siedzi Kostka Skibniewski i inni. Kostka wstaje zza stołu i krzyczy.

Kostka Skibniewski:
- Straże do mnie! Ach co za szumowina z tego Niepiekły. Zbiec usiłuje zdrajca jeden.
Strażnik:
- Co rozkażesz panie?
Kostka Skibniewski:
- Zdrajca Niepiekło na Bliski Wschód zbiec zamierza. Wśród wędrownych kupców i ich taboru się ukrywa. Do swojej branki ze wschodu ucieka! Nie pozwólcie mu na to. Pojmać go i przywlec przed moje oblicze go rozkazuję. Ruszajcie co koń wyskoczy!
Strażnik:
- Na rozkaz panie.

Strażnik z innymi rycerzami wychodzi w pośpiechu. Kostka przechadza się nerwowo po komnacie w tą i z powrotem.

Kostka Skibniewski:

- A nie dość tym niecnotom było naszej Maryni ze służby folwarcznej niewolić i na wstyd całej szlachty mezalianse czynić. Teraz im przyszło jeszcze pogankę sprowadzać i żonę z niej sposobić. Jakże ten nicpoń to sobie umyślił, że moja małżonka z jego branką na herbatki umawiać się będzie, o niedoczekanie jego…

Sędzia:

- Zmiłuj się waść i nie gorączkuj się tak okrutnie, bo krwi waści upuszczać będzie trzeba, aby ta waszej miłości na śmierć nie zalała! Usiądź że za stołem i miodu na uspokojenie się napij.

Kostka Skibniewski:

- A bodaj bym skonał gdyby wróg mój najzaciętszy po świecie chodził i na wstyd nasz ród szlachecki narażał.

Kostka siada za stołem i jednym łykiem opróżnia szklanicę z miodem, wzdycha i zwraca się do sędziego.

Kostka Skibniewski:

- Drogi Sędzio, nie zawiedź mnie proszę i najsroższą karę na sądzie mu wymierz.

Sędzia:

- O tak mości panie. Niechaj twoja wola się stanie

Kostka Skibniewski:

- Niechaj tak będzie. Z niecierpliwością dnia pomsty oczekuję.

Rycerze wracają z więźniem, którego wciągają na scenę. Na scenie teraz oprócz Kostki Skibniewskiego i Sędziego jest jeszcze kat. Rycerze rzucają Niepiekłę na kolana przed Sędzią i kostką.

Sędzia:

- Wszem i wobec wyrok wydaję . Niejakiego Jana Niepiekłę do lochu najsampierw wrzucić każę, a potem w dyby zakuty cały dzień na skazanie czekać będzie. Następnego dnia o szóstej po południu kat głowę mu zetnie!


Rycerze wyprowadzają więźnia.

Akt II

Muzyka arabska rozlega się zza sceny. Kostka i Sędzia w otoczeniu rycerzy, Jan Niepiekło stoi obok kata . Poruszenie i zaciekawienie co się dzieje. Na scenę wkracza Zafira w otoczeniu swoich przyjaciółek z darami dla Kostki Skibniewskiego. Odzywa się do niego czystą polszczyzną.


Zafira:

- Jaśnie panie, wybacz, że ośmielam zakłócać ci spokój, ale z błaganiem rozkołatanego, kochającego serca do ciebie przychodzę.

Kostka Skibniewski:

- Ki diabeł. Jakże to Sędzio, ta bezbożnica do mnie naszą mową przemawia.!!

Zafira:

- Ośmielę się waści wyjaśnić skąd mowę polską poznałam. Otóż ongiś w jasyr przez chana tatarskiego pojmaną zostałam. Jego wojska starły się natenczas z siłami polskimi i tam z rąk tatarskich w polskie trafiłam. W polskich wojskach służył młody żołnierz, który odwagą wielką się odznaczał i okrutnie wielce w bitwie się zasłużył przez co poważanie dowódcy swego miał wielkie. Ujrzawszy mnie, mocno pożałował mojego położenia i wybłagał dowódcę, aby ten mnie jemu darował. Dowódca zgodził się, a młody żołnierz mnie ojcu zwrócił i o rękę moją poprosił. Ojciec mnie o zdanie zapytał. Czułam, że moje serce ku polskiemu rycerzowi płonie, ale wszak innej wiary to człowiek choć prawy i dobry… Zdecydowałam tedy, że przez rok narzeczeństwem będziemy, on mojej mowy uczył się będzie, a ja jego. Jeśli po upływie roku nasze serca dalej ku sobie dążyć będą połączymy się na zawsze.

Rok właśnie mija i z moim orszakiem ku ukochanemu jadę. Nie rób mu krzywdy wasza miłość, bo ja ze zgryzoty razem z nim zemrę…

Kostka stoi w osłupieniu słuchając zawoalowanej księżniczki, sędziemu binokl z oka wypadł i gębę rozdziawił,, ,Skibniewski odpowiada głosem już mniej pewnym.

- Być nie może! Wyrok już zapadł. Tego zmienić się nie da.

Zafira:

- Panie, zatańczymy dla ciebie nasz taniec, abyś miał więcej czasu na przemyślenie swojej ostatecznej odpowiedzi.

Zafira klaszcze w dłonie na scenę wkraczają tancerki, tańczą dla Kostki, a Zafira wręcza mu po kolei dary. Tancerki wychodzą.



Zafira:

- Bądź miłościw o panie. Jan zmazał już winy swych przodków tysiąckrotnie. Wielekroć w bitwach był ranny, na polu walki się odznaczał. Uszanuj bohatera o panie. Nie godzi się takiego człowieka na śmierć skazywać.

Sędzia:

- Szlachetna panienko, od wyroku sądowego nie masz odwołania, chyba żeby sam król wyrok takowy zmienił.

Kostka Skibniewski:

- Nie ma odwołania, a króla los tego zdrajcy nie obchodzi. Na nic twoje błagania panienko!

Jan klęka przed pniem, kładzie na nim głowę, kat unosi topór w górę i wtedy Zafira rzuca się na posadzkę i łka, obejmuje nogi Kostki. Kostka podnosi ją i stawia na ziemi. Teraz księżniczka klaszcze ponownie w dłonie i znów pojawiają się tancerki. Kostka daje znak katowi, aby się wstrzymał. Tancerki wykonują swój taniec, a Kostka naradza się z Sędzią. Tancerki opuszczają scenę. Kostka wali pięścią w stół i krzyczy.

Kostka Skibniewski:

- A cóż to za czarcie sztuczki. Swoimi nieprzyzwoitymi tańcami od decyzji odwieźć nas chcecie, przenigdy!!!

Wtedy na scenę wkraczają rycerze i odbijają Jana Niepiekłę. Jeden z rycerzy staje na środku sceny i odczytuje pismo od króla.

Rycerz:

- Ja król Polski nakazuję wszystkim wszelkie winy Niepiekłów zapomnieć, które to winy krwią, odwagą i poświęceniem w walce przez Jana Niepiekłę zmazane zostały. On to księżniczkę Zafirę królowi arabskiemu oddając wielką w owym królu wdzięczność wyzwolił, co dalej powodem sojusznictwa królestwa arabskiego z naszą armią było i odparcie wojsk tatarskich spowodowało i o zwycięstwie w wojnie zadecydowało. W małżeństwie Zafiry i Jana przeszkadzać nikomu nie pozwałam, a za nękanie ich sam będę ścigal.
Podpisano
Król Polski

Kat wypuszcza Jana Niepiekłę. Kostka Skibniewski i Sędzia kłaniają mu się w pół. Wszyscy wiwatują na cześć Niepiekły i Zafiry.

wtorek, 4 maja 2010

Atmosfera jak w wakacje!!



Cieplutko, że na kocu można było w karty grać. Jak się lepiej przyjrzeć, to pod komórką widać stosik drzewa porąbany przez Tomka, Kacpra i Ernesta.



Było deszczowo, ale wesoło i kolorowo!



Japońce - patelniaki



Banda szalonych wędkarzy, wśród nich gość z Mongolii



Karina na ukochanej Posyłce w terenie



Uszy Pizadory, ja robię zdjęcie w terenie z Kariną

Brrr!! Ale dzisiaj zimno.Przed chwila patrzyłam na termometr - 8 stopni, katastrofa! W długi weekend na szczęście pogoda wytrzymała. Cieplutko, tylko deszcze od czasu do czasu przemykała, ale miło i wesoło było więc nikomu to nie przeszkadzało. Mieliśmy istny najazd gości. na posiłkach było 22 osoby. Na szczęście przyjechała Ada i Aniela więc dałyśmy radę! przeżyliśmy również atak wędkarzy którzy zanęceni zdjęciem szczupaczycy gigancicy na blogu zjechali tłumnie. Rej wśród nich wodził mój mąż, który jako gospodarz postanowił złowić największy okaz. Niestety tym razem panom udało się upolować na wędkę tylko japońce - patelniaki.

Dzieci szkolne i młodzież studencka bawili się świetnie. urządzili sobie nawet wspólne podchody. maluchy były "w niebo wzięte". Ulubieńcem wszystkich był Bartek, który obiecał, że przyjedzie w wakacje, a że ma talent do obcowania z dziećmi to na pewno zorganizuje mnóstwo wspaniałych zabaw.

Niektórzy postanowili podczas pobytu popracować i polepszyć byt swoich końskich ulubieńców. Dzięki Karinie - posyłka ma czysty boks bez gnoju, a i szczotka poszła w ruch, więc ściany lśnią! Za taką postawę była niespodziewana nagroda w postaci jazdy konnej ze mną w teren. Było fantastycznie!

Zapraszamy do nas przez cały okrągły tydzień, a już dzisiaj zapowiadam następny pobytowy, długi koniec tygodnia 3- 6 czerwca (w sobotę - 5 czerwca - rajd do Gałek).