poniedziałek, 13 września 2010

Konie na niebie...



W którymś momencie naszego gospodarowania w Koniku Polnym stwierdziliśmy, że całkowicie nie opłaca nam się uprawianie zboża. Zasialiśmy więc całość trawą, którą użytkujemy kośno - pastwiskowo.

Marzą mi się pastwiska do wysokości mirabelki, która rośnie na górce naszej łąki. Do tego miejsca konie są widoczne, za górką nic nie widać i byłabym niespokojna czy konie czasem nie nawiały, lub np ktoś się nimi nie zaopiekował...

Na razie nie ma pięknych ogrodzeń pastwiskowych z malowniczym przepędem pośrodku, który widzę w marzeniach. Na razie musimy zadowolić się ogrodzeniem z pastucha elektrycznego - paskudne, ale skuteczne.

W czasie wakacji dzieci z obozu pomagały doprowadzać naszych 13 rumaków na pastwisko, aby uniknąć grodzenia przepędu paskudnymi, niewygodnymi kołkami i sznurkami. Kiedyś zastała nas podczas sprowadzania koni w ręku z pastwiska pewna pani, która przyjechała do nas napawać się pięknem naszego miejsca i okolicy i zaniemówiła z wrażenia. Bardzo żałowała, że nie wzięła ze sobą aparatu fotograficznego...

Któregoś dnia stanęłam przy bramie i spojrzałam na pasące się na wysokości mirabelki, która rośnie na linii horyzontu w tym miejscu i miałam nieprzeparte wrażenie jakby nasze konie chodziły po niebie... Powyżej fotografie.