piątek, 8 listopada 2013

Awaria i "Stawik Hrabiego"

Dłużej zaprzyjaźnieni bywalcy Konika Polnego znają na pewno historię nazwy małego stawiku na tyłach naszej stodoły.
Otóż pewnego listopadowego wieczora, kiedy to Warszawiaki u nas gościli - Hrabia ( który skromnie osobie mawia "gdzie ja tam hrabia, jam prosty szlachcic :P) oddalił się do stajni od ogniska,które naonczas paliliśmy za stodołą. Po jakimś czasie dało się słyszeć donośne : "o "cholera" tudzież parę innych soczystych określeń i zmroku wyłonił się uchachany Hrabia mokry do  pasa. Stawiku nie zauważył i w sam środek się wpakował.Do butów swoich jeździeckich kaszy potem nasypał i w taki sposób na piecu je suszył. Kasza napęczniała ( nie jedliśmy jej, ha, ha, ha), a buty wyschły.
Od tej pory stawik imię  Hrabiego nosi.
Bajorko to zostało wykopane jeszcze przez poprzedniego właściciela, a to w celu łapania spływającej z pól wody tudzież wypływającej z bijących wszędzie źródeł.
Stawik z upływem lat zamulał się coraz bardziej, a woda regularnie zalewała nam drogę, o czym nasi goście świetnie wiedzą, bo utrapieniem jest to dla nas strasznym.
Jaki związek ze stawikiem ma awaria ? A no taki, że awaria wodociągowa się stała i woda koło dużego domu wybijać zaczęła.Przyjechała kopara z ZGK i awarię usunęła, ale przy okazji poprosiłam pana kierownika i pracowników o radę co ze stawikiem i zalewającądrogę wodą począć.
Dodam jeszcze, że poprzedniego dnia sąsiedzi z pobliskiej wsi obornik od nas brali i wielkie spustoszenie na drodze i wokół stawiku powstało, jako, że pryzma gnoju tam właśnie się znajduje. Nie za dobry to okres, w błoto gnój na rozrzutnik turem ładować, oj nie najlepsza...
Panowie pomyśleli, rurę przepustową przywieźli, przepust przez drogę zrobili i ziemią znad stawu przysypali. Puki co woda przez rurę ciurlika i na drugą stronę drogi przepływa ku radości mej wielkiej.


Panu kierownikowi i pracownikom ZGK z całego serca dziękuję :)

czwartek, 7 listopada 2013

Sowia Góra i Czarownica Ewka :)

Moja dobra znajoma Czarownica Ewka męczyła mnie ostatnimi czasy okrutnie, co by na Sowią Górę ją zawieźć. Co prawda mogłaby się tam udać na swojej starej szkapinie, ale spod naszej olszyn na Sowią Górę  dość daleka droga  dla konia i Ewce żal kobyłki się zrobiła. Postanowiła więc mi dziurę w brzuchu wiercić, aby do wyprawy moją terenówkę wykorzystać :p

Nadszedł dzień, kiedy na opisy źrebiąt w tamtą stronę się wybierałam.Zapakowałam więc Czarownicę Ewkę na tylne siedzenie i dalejże jazda na...no może nie Łysą Górę, ale Sowią, która mi osobiście z czarownicami właśnie się kojarzy : )

Miejsce to piękne, które po wielokroć mijałam jadąc droga z Pierzchał przez Jarnice na Węgrów.  mnie widok meandrującego Liwca poprzez piękną, dziką dolinę ponad którą górowało wzgórze z podjazdem od strony szosy.Myślałam zawsze "Ale cudnie byłoby mieć tu dom, ale bajeczne krajobrazy :)"
No i dowiaduję się, że to Sowia Góra, o której tyle słyszałam  i o której Czarownica Ewka ciągle nad głową mi skwierczała :)

Otóż Czarownica Ewka ma wielkie plany co do tego miejsca. Chciałaby w niedługim czasie zorganizować wydarzenie na fb ( jako, że jest ona bardzo nowoczesną czarownicą :p) zapraszające wszystkie dobre wiedźmy, czarownice, szeptuchy i inne rusałki oczywiście dobre, do spotkania na Sowiej Górze w celu połączenia pozytywnych sił. Kumulacja  pozytywnej siły może wiele zdziałać dla lokalnej społeczności i nie tylko, bo jak wszyscy wiecie kochani czytelnicy "W KUPIE JEST SIŁA" :)

Po wizycie na Sowiej Górze Czarownica Ewka odzyskała swój wigor i wstąpiły w nią nowe nadzieje i siły witalne :) Martwiło ją tylko jedno, że tak piękne miejsce jest pełne śmieci, które prawdopodobnie turyści ( no bo kto inny) pozostawiają po sobie ...

wtorek, 5 listopada 2013

Nasze "Wzgórze Jagiełły"

Nie ma chyba Polaka małego czy dużego, który nie znałby daty 1410 rok - zwycięska bitwa wojsk polsko-litewskich pod wsią Grunwald.
Jako dziecko potrafiłam godzinami przyglądać się reprodukcji obrazu Jana Matejki przedstawiającego to wydarzenie...Obraz przerażający, krwawy, dynamiczny pobudzał wyobraźnię małej dziewczynki. "Gdzie jest król?" pytałam rodziców i wtedy wskazywali mi rycerza w srebrnej zbroi stojącego ze swoim orszakiem, na wzgórzu pod lasem  wydającego komendy.
"Król nie może narażać się na niebezpieczeństwo na wojnie"- mówił mój tata. "Jest mózgiem operacji, jeżeli on zginie, to koniec. To tak jak w szachach..."
Wyobrażałam sobie miejsce rozegrania bitwy jako rozległą dolinę rozciągającą się u stóp zalesionego wzgórza.
Obraz z dzieciństwa odnalazłam w  pobliżu sąsiadującej z nami wsi Leśnogóra. Tak właśnie widziałam oczyma wyobraźni miejsce dowodzenia króla Władysława Jagiełły. Miejsce to wraz z dziećmi, z którymi jeżdżę konno po okolicy nazwaliśmy "Wzgórzem Jagiełły" :)

 Bitwa pod Grunwaldem Jana Matejki
Ola i Aniela na naszym "Wzgórzu Jagiełły"  :)