sobota, 28 lipca 2012

Orinoko jest już w swoim nowym domu :)

Przed wyjazdem, ok 22 Tomek ją jeszcze rozczyszczał - poszło śpiewająco - kobyła stała jak stara, a potem weszła jak stara za mną do przyczepki, a potem pojechała do Krakowa w przyczepce jak stara ;) To na prawdę bardzo mądra klacz. Nowi właściciele będą mieli z niej pociechę :)
Po przyjeździe na miejsce została wpuszczona do dwóch pozostałych koni, które natychmiast zdominowała i stała się przewodniczką stada :)



Ostatnia przejazdzka na Orinoko,w towarzystwie Tomka na Posyłce 


po przejażdżce nagroda musi być


 Pedicure przed wyjazdem




Orinoko w przyczepie

Tomek żegna Orinoko


Oszin stoi teraz na jej miejscu, a na miejscu Oszin cały szczęśliwy stanął Panki. Zdjęcia wrzucę jak wróci Tomek czyli pewnie dopiero w poniedziałek!

czwartek, 26 lipca 2012

Jutro Orinoko wyjeżdża :(

To zawsze bardzo smutne dla mnie rozstawać się z koniem naszej hodowli, a szczególnie z tym, który jest od ulubionej wierzchówki czyli Ordonki. Dzieci Ordonki cieszą się największym wzięciem. Dotąd sprzedaliśmy Ossamę po Enzo, Ormuża po Minneapolis, Ostrokoła po Minneapolis i teraz Orinoko. Kilku klientów interesuje się najmłodszą córką Ordonki - urodziwą Oprimą :)
Orinoko jedzie aż pod Kraków i będzie miała bardzo dobrze w swoim nowym domu, ale żal za serce chwyta, bo to daleko i raczej rzadko będziemy ją odwiedzać :(
 Poniżej historyczne zdjęcia małej Orinoko, która startowała razem ze swoją mamą w zawodach u nas na Aukcji w roku 2008 :)



wtorek, 24 lipca 2012

Obozowo - portretowo :)




 Dasia i Ognista
 Jula i Orinoko
 Łucja na Pankim
 Maja na Pizadorce
Ola na Pożi

Trochę padok, trochę teren :)




Letni rajd do Milewa

Tradycją naszych letnich obozów jest rajd do naszych zaprzyjaźnionych hodowców koni Kasi i Pawła  z Milewa. W tym roku ich źrebak - ogierek Hesus - pkz ( polski koń zimnokrwisty) został vice -czempionem lokalnej wystawy źrebiąt zimnokrwistych. Życzymy dalszych sukcesów.
Gospodarze jak zwykle przyjęli nas bardzo miło. Były kiełbaski i ognisko oczywiście :)









Drogę jakoś przeżyłyśmy, ale było strasznie,  ponieważ zaatakowały nas ciężkozbrojne, liczne oddziały ślepaków. Z opresji uratowała nas ucieczka dość szybkim galopem, który niektóre uczestniczki nieco przeraził, ale tylko nieco ;)

Jazdy na Orinoko w trakcie :)






Kura i jej kurczaki super "oswojeńce"

Kura należy do najbardziej dzikich istot jakie znałam. Na widok człowieka uciekała z przeraźliwym gdakaniem "gdzie pieprz rośnie". Olałam ją totalnie. A niech sobie żyje i robi co chce - pomyślałam. Udawałam również, że nie widzę jej super kryjówki koło skrzyni z owsem, gdzie zrobiła sobie gniazdo i wysiadywała jajka. Wykluło się 8 piskląt i obozowe dzieciaki przeniosły świeżo upieczona matkę z dziećmi do kurnika. Rezultat tych zabiegów jest taki, że kurczaki chodzą dosłownie dzieciom po głowach, a kura daje się brać na ręce. Obozowicze zbudowali prowizoryczny wybieg dla kurcząt i pilnują ich tam, aby ruchliwa matka nie wyprowadzała ich Bóg wie gdzie. Rezultat jej wodzenia maluchów był ostatnio makabryczny, bo wprowadziła je do boksu ogierów i jedno z piskląt zostało rozdeptane. Daśka wyniosła je dla Bąbelka - zaprzyjaźnionego jastrzębie, który mieszka gdzieś tam na górnych łąkach. Drugi kurczak miał zdeptaną nóżkę. Dasia doglądała go przez kilka dni i w końcu doszedł do siebie i śmiga z innymi na równi :)