sobota, 2 października 2010

Pilot ( pseudo Beczka albo Piło)


Pilot prezentuje się pięknie podczas pokazów - pod Martą,która występuje w roli George Sand

Pod Anielą w zawodach w skokach

Prezentowany na aukcji


Jeszcze raz na aukcji z Anielą

Pilot (Minneapolis – Parantela po Kardynał) – wałach maści gniadej ur. 14.03.2004. Koń urodziwy, o świetnym stępie, uzdolniony skokowo, rodowód dahomański, wśród przodków min Etat ( Dahoman X) zakupiony do SK Topolczanki na ogiera czołowego, Hippies – wybitny ogier sportowy w WKKW i w skokach, ojciec min ogiera Hutor znanego wierzchowca Bogusława Owczarka.

Pilot jest koniem, do którego po Posyłce i Ordonce jestem chyba najbardziej przywiązana. Mój mąż żartuje, że to mój "synek". Pilot jest chyba skazany na pozostanie w naszej stadninie, bo mimo zdolności skokowych i urody kupcy zawsze wybierają innego konia po przyjeździe do nas.

Pilot został zakwalifikowany przez kierowniczkę WZHK na kwalifikację do zakładu treningowego w Bogusławicach dwa lata temu. Mimo przychylnych opinii na temat jego skoków,(że wspomnę tu słowa przyjaciela ze stada mojego męża Darka Sulowskiego, świetnego wkkwisty "Niezła maszyna, super skacze") i najlepszego stępa z całej stawki ogier nie przeszedł oceny płytowej, bo "jedna nóżka bardziej" i inne tam duperele... W związku z tym Pilot został wykastrowany, no i jest wałachem, chociaż z charakterem ogiera, bo w stadzie chce dominować i "niszczy" młodsze wałachy. Jak już wspomniała przy okazji Pankiego, Pilot nie chodzi w związku z tym ze stadem tylko ze swoim kumplem Pankracym, na oddzielnym wybiegu.

Beczka bardzo dobrze sprawdza się w terenie, skacze najlepiej z naszych koni ( w zeszłym roku Aniela wygrała na nim konkurs skoków przy okazji IV Aukcji Koni Małopolskich i zdobyła Puchar Fundacji Eos).

piątek, 1 października 2010

Pankracy ( ksywa Panki)



Marta Wa-wa na bohaterze posta



Tomek prezentuje Pankiego na aukcji



Pankracy podczas zimowego rajdu do Polkowa pod Maćkiem

W kolejnych postach postaram się przybliżyć sylwetki naszych koni sprzedażnych i nie tylko podać fakty dotyczące pochodzenia i pokroju, ale także przytoczyć ciekawostki z nimi związane.

Jako pierwszy - PANKRACY

Pankracy ( Minneapolis – Pizadora po Vis Versa) wałach maści siwej ur. 12.05.2006. Bardzo spokojny i łatwy w obsłudze. W rodowodzie min. Vis Versa, ojciec wielu zwycięzców z Czempionatów Koni Małopolskich w Białce, Hippies - wybitny ogier sportowy w WKKW i w skokach, ojciec min ogiera Hutor znanego wierzchowca Bogusława Owczarka.

Panki urodził się skarogniady i już od początku był łagodny i chętny do kontaktu z człowiekiem. Bez problemu dał sobie założyć pierwszy - błękitny (! no śliczny!) kantarek. Był najmłodszy z czwórki źrebiąt tego rocznika, równolatek Prymki (Minneapolis - Parantela), Ostrokoła ( Minneapolis - Ordonka) oraz Piaczency (Minneapolis - Posyłka). Ten rocznik był "wybitnie siwy", bo tylko Ostrokół był maści gniadej, pozostałe źrebięta urodziły się gniade - jak Prymka i skarogniade jak właśnie Pankracy i Piaczenca, ale potem zaczęły dostawać siwych włosów na całym ciele co świadczy o tym, że ich docelowa maść będzie siwa.

Aniela i Ada twierdziły, że dzięki imieniu, które dostał zawsze w ich oczach Pankracy był "intelektualistą w okularkach i garniturku". Może właśnie dzięki temu wyobrażeniu Panki był inteligentny i rozumny. Już jako roczniak, kiedy zranił sobie poważnie tylną pęcinę "bez dyskusji dawał sobie opatrywać ranę i zmieniać opatrunki. Co ciekawsze, to to, że zabiegi wykonywały dziewczynki z obozu jeździeckiego, a Pankracy ze spokojem znosił pryskania, przemywania i owijania!

Od roku, z konieczności stał się "kumplem z boksu obok" dla Pilota. Połączenie Pilota ze stadem nie udało się ze względu na jego dominujący charakter i agresję w stosunku do młodszych wałachów. Obawialiśmy się, że Pilot może im zrobić krzywdę. Wobec tego chodzi on osobno na pastwisku, ale żeby nie czuł się samotny dostał kumpla, właśnie Pankracego. Teraz wałachy są bardzo zaprzyjaźnione.

W te wakacje Panki dużo chodził pod Martą Wa-wą, która jest niebywale cierpliwa i udało się jej wprowadzić wałacha na wędzidło i dojść z nim do pełnej harmonii co jest bardzo przyjemne dla oka i miłe dla mojego serca.
Niestety Pankracy nie przejawia talentu skokowego co w pełni odziedziczył po Pizadorce. Ujeżdżeniowa natomiast jak najbardziej tak! Miękki, posuwisty ruch z łopatki.

środa, 29 września 2010

Dzik jest dziki, dzik jest zły...





Tytuł postu to fragment dziecięcego wierszyka "Dzik" Jana Brzechwy i rzeczywiście dzik jest baaardzo zły, a świadczy o tym stan naszego pastwiska po jego nocnym żerowaniu, Na pewno nie był to jeden zły dzik, tylko całe stado baaardzo złych dzików, które"do bólu" zryły nasze łąki...A już tak się cieszyłam że w przyszłym roku dobrze zaplonują, bo pielęgnacja i nawożenie odpowiednie...ach!

Dziki zwiedziały się, że pod darnią naszej łąki jest mnóstwo smakowitych pędraków rozmaitych chrabąszczy. Co noc przychodzą i ryją, i ryją!!!
Próbowałam reperować darń, a wyglądało to jak układanie ogromnych puzzli. Nawet mi się to nieźle udawało, ale okazało się to bezskuteczne, bo godziny na to przeznaczone poszły na marne, a dziki ryły dalej!

Któregoś dnia Tomek wpadł na pomysł, aby rozciągnąć na łące ogromną, niebieską płachtę, która przykrywała stertę. Na razie jest to skuteczne, dziki nie przychodzą.

Miałam pomysł, aby wystąpić do koła łowieckiego o odszkodowanie, ale sąsiedzi odradzili mi, bo to tylko strata czasu, kupa zachodu i wypełniania papierów, a potem będzie 43 zł odszkodowania, albo 37, 50 czy coś w tym stylu.

Tomek jest na szczęście dobrej myśli i powiedział, że przejedzie po łące bronami, no i że to pomoże, no cóż trzeba na to liczyć i wierzyć, że niedługo będzie mróz i dziki zmrożonej ziemi nie dostaną!!!

Powyżej kilka ilustracji z bytności dzików na naszej łące.

niedziela, 26 września 2010

Rajd do „Chaty za wsią”



Ewcia z Mińska fotografowała rajd z końskiego grzbietu



Złota droga



Wjazd przez bramę do "Chaty za wsią"



Nasze konie miały super wyżerkę, Marek nie skosił trawnika!



Nasze konie przed karczmą



Nasze konie przed domem gospodarzy



Wiola częstowała samymi smakołykami!

Pogoda na rajd była wymarzona. Słoneczko zza chmur, nie za gorąco, lekki wiaterek. Piękna złota, polska jesień rozpoczęła się!

Niestety nie odbyłam rajdu na końskim grzbiecie. Przyszło mi pilotować konie przy przejściach przez szosy. Niemniej jednak miałam wielka przyjemność również z podróżowania samochodem, bo za oknem krajobraz przecudny. W pewnym momencie jadąc aleja wysadzaną jesionami czułam się jak w złotym tunelu tak niesamowicie przebarwiły się liście tych drzew, że w słońcu stawały się złote!! Fotografie w pełni nie oddają, tego co widziałam, ale zamieszczam jedno zdjęcie „złotej drogi”.

Podróż odbyła się bez problemów, oprócz jednego drobnego wydarzenia, czyli zsunięcia się z konia Karoliny, ale na nogi, to się nie liczy, ha, ha, ha!
Wiola przyjęła nas jak zwykle królewską ucztą. Był barszczyk czerwony z pasztecikami, babka ziemniaczana z sosem grzybowym, papryka faszerowana (coś wspaniałego), a na deser serniczek, kawka, herbatka, a dla pełnoletnich, nie prowadzących samochodu – naleweczka Wioli i Marka produkcji!

Ci, którzy byli pierwszy raz w „Chacie za wsią” zachwycili się tym miejscem i gościnnością gospodarzy.

W powrotnej drodze musiałam wziąć Cinkę do samochodu, bo „spuchła” i nie mogła już dalej biec za końmi. Weteranka - Żółta bez problemu pokonała trasę i to bardzo chętnie szczególnie z powrotem, bo Marek palił ognisko, a do ognia wpadło z drzew kilka kasztanów i co chwila pękały z hukiem. Kto zna Żółtą, ten wie jak panicznie boi się wystrzałów – grzała do domu, aż ziemia dudniła!