niedziela, 26 września 2010

Rajd do „Chaty za wsią”



Ewcia z Mińska fotografowała rajd z końskiego grzbietu



Złota droga



Wjazd przez bramę do "Chaty za wsią"



Nasze konie miały super wyżerkę, Marek nie skosił trawnika!



Nasze konie przed karczmą



Nasze konie przed domem gospodarzy



Wiola częstowała samymi smakołykami!

Pogoda na rajd była wymarzona. Słoneczko zza chmur, nie za gorąco, lekki wiaterek. Piękna złota, polska jesień rozpoczęła się!

Niestety nie odbyłam rajdu na końskim grzbiecie. Przyszło mi pilotować konie przy przejściach przez szosy. Niemniej jednak miałam wielka przyjemność również z podróżowania samochodem, bo za oknem krajobraz przecudny. W pewnym momencie jadąc aleja wysadzaną jesionami czułam się jak w złotym tunelu tak niesamowicie przebarwiły się liście tych drzew, że w słońcu stawały się złote!! Fotografie w pełni nie oddają, tego co widziałam, ale zamieszczam jedno zdjęcie „złotej drogi”.

Podróż odbyła się bez problemów, oprócz jednego drobnego wydarzenia, czyli zsunięcia się z konia Karoliny, ale na nogi, to się nie liczy, ha, ha, ha!
Wiola przyjęła nas jak zwykle królewską ucztą. Był barszczyk czerwony z pasztecikami, babka ziemniaczana z sosem grzybowym, papryka faszerowana (coś wspaniałego), a na deser serniczek, kawka, herbatka, a dla pełnoletnich, nie prowadzących samochodu – naleweczka Wioli i Marka produkcji!

Ci, którzy byli pierwszy raz w „Chacie za wsią” zachwycili się tym miejscem i gościnnością gospodarzy.

W powrotnej drodze musiałam wziąć Cinkę do samochodu, bo „spuchła” i nie mogła już dalej biec za końmi. Weteranka - Żółta bez problemu pokonała trasę i to bardzo chętnie szczególnie z powrotem, bo Marek palił ognisko, a do ognia wpadło z drzew kilka kasztanów i co chwila pękały z hukiem. Kto zna Żółtą, ten wie jak panicznie boi się wystrzałów – grzała do domu, aż ziemia dudniła!

2 komentarze: