sobota, 4 maja 2013

Majówka ma się ku końcowi, Mati i Beatka z "Do dzwonka" piątkowymi gośćmi :)

Mimo deszczu, błota i nieciekawej temperatury goście walili do Konika Polnego drzwiami i oknami :P
Wczoraj strumień odwiedzających był wręcz nieprzerwany :)
W pewnym momencie zadzwonił Wojtek, którego znamy od małego, bo działkę jego rodzice mają w pobliżu i zamówił przejażdżkę w teren dla siebie i koleżanki. Nic by w tym nie było nadzwyczajnego gdyby nie fakt, że Wojtek to Mati z "Do dzwonka", a jego koleżanka Justyna to Beatka z tego samego filmu :)
Właściwie częstszym gościem u nas był starszy brat Wojtka - Maciek, który najpierw przyjeżdżał na jazdy z babcią, a potem z tatą i nawet rajdował z nami do Violi :)
Chłopcy chyba nigdy nie zapomną zimowego rajdu u nas kiedy to było - 15 stopni i wszyscy wrócili zamarznięci na sopel lodu, a wyglądali jak ekipa z Alaski albo jakiegoś innego bieguna zimna. Konie przedstawiały sobą widok nieziemskie, bo para zastygła na nich i były całe pokryte szronem!
Maćka i Wojtka rozmrażaliśmy w domu gorącą herbatą, ale chłopcy byli bardzo zadowoleni i pełni ułańskiej fantazji. W rozmowie tamtego wieczora zwierzyli mi się, że Wojtek chce być aktorem, a Maciek reżyserem. Rok później dowiedziałam się, że Maciek jest w szkole filmowej, a Wojtek gra w "Do dzwonka" :)))
Zawsze twierdziłam, że nie ma jak pasja i wiara we własne marzenia :)))

 https://www.facebook.com/photo.php?fbid=577953692227160&set=a.230231253666074.57679.100000376037282&type=1&theater

https://www.facebook.com/photo.php?fbid=538156282892679&set=a.159000590808252.30245.100000949367082&type=1&theater

środa, 1 maja 2013

Zaniedbane dziecko :(

Nasze gospodarstwo, konie, moje książki, gazeta to jakby kolejne moje dzieci. To samo jest z blogiem... Ostatnio wiosennie rzuciłam się na czysto fizyczną robotę w obejściu i niestety nie dopieszczałam  jednego z moich dzieci czyli bloga :(
Kwiecień to też czas rozliczeń, PITy, dotacje unijne do ziemi, rozliczenie małego projektu czyli Wici mazowiecko-podlaskich - no po prostu koszmar, ale już prawie koniec z tymi nieprzyjemnymi akcjami i wracam do bloga oczywiście w miarę możliwości czasowych, bo teraz długi weekend, a potem dopieszczanie następnego dziecka czyli ogrodu :)
Kobyłki Ognista i Ordonka jeździły do ogiera - mojego wymarzonego Berlin Beja :) Wczoraj wieczorem wróciły ( mam nadzieję źrebne, bo inaczej kolejna akcja z wożeniem ich do poprawki wyniknie czego bardzo bym sobie nie życzyła).
Wczoraj przyjechała Matylda. Ola z Tomkiem spali z nią w big brotherze i myślałam, że zamarzną, ale okazało się tam całkiem cieplutko :)
Dzisiaj przyjeżdża dalsza młoda i stara wiara. na razie błotko, ale słoneczko powoli przez chmurki przeziera więc łapię dobry humorek :)