czwartek, 13 grudnia 2012

Cavaliada - Poznań 2012

Pojechałam do Poznania na zaproszenie Polskiego Związku Hodowców koni.  Moim zadaniem było oprowadzanie wycieczek i indywidualnych zwiedzających po Pawilonie Polskiej Hodowli.
W tym roku po raz pierwszy został zorganizowany taki pawilon pod patronatem hodowli państwowej reprezentowanej przez Agencję Nieruchomości Rolnych i przez hodowlę prywatną reprezentowaną przez PZHK.
Wystawionych zostało ok 60 koni najczęściej hodowanych ras w Polsce w tym również oczywiście małopolaki.Oprócz koni prezentowane były również końskie profesje czyli  zawody związane z końmi takie jak : rymarz, kowal, dietetyk, hodowca, trener, zawodnik, luzak, opiekun koni, instruktor jeździectwa, masażysta, hipoterapeuta, lekarz weterynarii.
Były również w sprzedaży moje książki. Z dumą muszę przyznać, że moje nazwisko jest rozpoznawalne wśród młodych poznańskich koniarzy, którzy kojarzyli mnie z artykułami w prasie jeździeckiej i z końmi małopolskimi :)
Na zdjęciu z Agnieszką Tondera  i z Jerzym Łukomskim w drodze na obdarowanie dzieci uczestniczących w pokazach konnych :)

Potop w SGGW w Warszawie

26 listopada prawnym właścicielem naszego Potopa stała się Szkoła Główna Gospodarstwa Wiejskiego w Warszawie. Koń stanął w stacji dydaktycznej i będzie uczył  jazdy konnej studentów. Będzie również dla nich "pomocą naukową". Dzięki niemu i innym koniom ze stajni dydaktycznej studenci poznają rasy, maści koni, uczą się budowy tych zwierząt i ich identyfikacji na podstawie odmian.
Ordyniec, który wraz z Potopem pojechał na tygodniowy okres próbny powrócił do nas z opinią "niereformowalnego wariata". Niestety wszyscy zgodnie musieliśmy przyznać temu rację :p
Na zdjęciu - dawne czasy kiedy Pan Tomek uczył skakać Potopa w korytarzu :)

Ogiery już bez męskości :(

Nie pisałam już dawno więc śpieszę donieść, że kilka tygodni temu Poranek i Pokłon zostały wykastrowane. Doktor Wrzosek poradził sobie z tym fantem doskonale. Chłopaki zostały zoperowane na stojąco.
Rekonwalescencja Pokłona była bezproblemowa jako, że należy on do koni mających nieciekawy zwyczaj chodzenia po boksie. Dzięki temu rana nie zasklepiała się i gojenie następowało prawidłowo.
Poranka natomiast musieliśmy dużo więcej lonżować, a i tak lekarz przyjeżdżał do niego ponieważ chłopaczyna spuchł nam niesamowicie :(
Teraz wałaszki są już wesolutkie, biegają po wybiegu, a w weekend mamy zamiar połączyć je ze stadem. Nareszcie będą wszystkie razem :)
Na zdjęciu chłopaki jeszcze jako pełnowartościowi mężczyźni.