czwartek, 17 listopada 2016

Dzień z życia Czarownicy Ewki :)



Czwarta nad ranem, skrobanie do okna i przeraźliwy miałk ! To jedna z kocic Czarownicy Ewki po nocnych wojażach do domu wraca. Jako że parę dni wcześniej Ewka dubeltowe okna z komórki przytargała, watę dla ozdoby śnieg udającą między okna na parapecie ułożyła i całość nowymi firankami zamknęła, nie mogła niejakiej Parówki przez okno wpuścić. Przemogła się więc, spod ciepłej pierzyny wyskoczyła, przez zimne powietrze ostygniętych już izb się przebiła, odzienie na grzbiet wrzuciła, drzwi wyjściowe otworzyła i niecnego włóczykija do kuchni wpuściła. Niestety zanim na powrót na posłanie wróciła zgłodniałej kocicy miskę napełnić musiała, bo ta krzyk taki podniosła, że niechybnie resztę domowników na nogi by zerwała.
Sen jednakowoż łatwo nie przychodził i gdzieś koło piątej dopiero przyszedł, a budzik nieubłaganie o 6 zaćwierkał. Czarownica rada nie rada szybciutko się odziała, herbatę i kanapki dla młodej czarownicy przygotowała i na przystanek autobusowy ją powiozła, co by ta z obowiązku szkolnego wywiązać się mogła.
Po powrocie warzywną miksturę dla smarkającego konia przygotowała, aby ten swym glutem innych nie pozarażał i dalejże w podwórzowe błoto z taczką, widłami, sianem i owsem szaleć. Kiedy koniska zaopiekowane już były, Małą Mu napoiła i w nieodłącznej atmosferze pląsawicy owej ( mimo w pasie związania) krowinę wydoiła.
Następnie do komórki pogoniła, węgiel i drzewo w koszu przytargała, w piecu rozpaliła, w kuchni porządek ogarnęła i na ratunek przed mrozem resztce jabłek i winogron do sadu popędziła. Przy okazji kilka kupek gnoju roztrzęsła i z prawie pełnym wiaderkiem owoców do domu wróciła.
Do pieca podłożyła i za smażenie jabłek oraz za wstępne przygotowanie nalewki z ukochanej żyworódki się zabrała.
Kiedy już z pracami kuchennymi gotowa była, a rosołek na piecu pyrkolił się wolniutko, południe wybiło i Czarownicę Ewkę na powrót na dwór wygoniło. Ewka siana na taczkę naładowała, na padok wywiozła i na kupki rozłożyła. Potem dla pewności wszystkie bramy pozamykała, co by koniska na wycieczkę czasem wybrać się nie postanowiły, kantary chabecinkom pozakładała, jak zwykle drogę na padok linkami ograniczyła i po kolei koniki na dwór wypuściła.
Klacz po operacji z jej towarzyszką niedoli na podwórze wyprowadziła i do uprzątania boksów przystąpiła. Kiedy z tą pracą gotowa już była, w siatki siana napchała i młode klacze na powrót do stajni wprowadziła.
Do domu wpadła, do pieca podrzuciła, ziemniaki ugotowała, farsz na pierogi przygotowała, makaron do rosołu ugotowała, rosół wyłączyła  i do ścielenia w boksach powróciła. Pościeliła, taczkę ze słomą ze stodoły do stajni cierpliwie wielokrotnie po błocie pchając i po garstce siana do boksów wrzuciła co by chabety po powrocie od razu całej słomy nie pożarły. W międzyczasie wrzeszczącą i o uwagę proszącą Małą Mu napoiła, kupę jej z boksu wywiozła, pościeliła i garstkę siana dla zatkania twarzy dała.
Dalej koniki sprowadziła, pieskom strawę przygotowała i do misek włożyła, do pieca podłożyła, kotom suchej karmy sypnęła, po drzewo do komórki znowu popędziła i po młodą czarownicę na przystanek na miotle poleciała.
Po powrocie z córką rosołek spałaszowały i do lepienia pierogów się zabrały w międzyczasie do pieca podrzucając.
Z wybiciem 18 Ewka do stajni pobiegła, konie nakarmiła, zagluconemu koniowi warzywną miksturę zaaplikowała, Małą Mu wydoiła, siana wszystkim i owsa dała i do chałupy wróciła. Pierogi ugotowała, a że ostatnio oczy jej szwankują i czytać tudzież w monitor i telewizor wrapiać się nie może, szafki w kuchni pomyła, podłogi zamiotła, pranie nastawiła, do pieca podrzuciła, prysznic wzięła i o 22 bez życia na łoże padła, a o 4 nad ranem … itd. Itp. :p ha ha ha
SERDECZNIE POZDRAWIAM WSZYSTKICH CZYTELNIKÓW MOJEGO BLOGA :)
 Pozdrawiam tegorocznie
 i zeszłorocznie :))))))))))))))))))))))))

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz