środa, 24 marca 2010

Hrabiego historia dalsza

"INFORMACJE O STADNINIE"- Post z dn. 18.05.09




Zima długa była, a znajomi namawiali więc następna powiastkę o hrabim stworzyłam. Oto ona:



Panienki ze dwora


Burki o świtaniu rozszalały się w obejściu, gęsi gęganie podniosły, a indyczki rozgulgotały się perliście nasz zaścianek na równe nogi zrywając.

Pacholęta się w izbie pobudziwszy, do kuchni przyczłapały i mnie za spódnicę ciągać poczęły, abym im ulubionych podpłomyków z mlekiem uszykowała.
Co i raz każden, kto przy stole kuchennym siedział, w okno zerkał, aby powód szczekania psiego i odezwań ptasich poznać.

Aż tu naglę dziecię najmłodsze piszczeć poczęło:

- Mamuś, panienki ze dwora, wszyćkie nieobute ku nam biegną!

Prawda to była. Już to nie pierwszy raz, jak córki hrabiego rankiem ze dwora uciekały i do naszej skromnej stadniny przez dziurę w płocie przełaziły.
Panny do koni naszych garnęły się wielce i każda swojego umiłowanego wierzchowca spośród naszych koni upodobała sobie.

Hrabia nic przeciw temu nie miał, aby córy jego u nas gościły, jednakowoż wiosen im przybywało i najstarsza, a cztery ich było, już w wiek do zamążpójścia wchodziła.
Hrabinie, która z wysokiego rodu pochodziła takie zachowanie panien nie w smak było. Każdem razem, gdy gościem u nas była, wielce się nad niestosownym do stanu zachowaniem cór swoich żaliła, a męża ganiła, co pociechom swoim za bardzo pobłaża.
Hrabina wagę wielką do wychowania i wykształcenia potomstwa swego przykładała, do szkół wszelakich posyłała i guwernera dla najmłodszych pociech we dworze miała.
Panny po francusku wszystkie mówiły, na fortepianie grały, z wdziękiem tańczyły i układnej mowy i manier nauczone były.

Gdy jednak czas wakacji przychodził i do domu ze szkół zjeżdżały, trzewiki z nóg zrzucały, z gawiedzią się zadawały i jak chłopskie dzieci po łąkach i lasach hasały.
Najstarsza Katarzyna przez nas Kachną zwana, jedną deskę w płocie dworskim oderwała i na skróty z siostrami do nas uciekała.

W stadninie naszej panicze z rodziny bogatych kupców ze stolicy pobierać nauki jazdy konnej często bywali i to oni sen z powiek hrabiostwa spędzali, bo panny słodkie oczy do nich robiły, kawalerów zwodziły, a panicze nic tylko wzdychali, wzdychali …
Panny co prawda za nic ich miały, bo tylko tych uważały, co lepiej od nich konie ujeżdżały, a takich w całym powiecie równych sobie nie miały.

Mezalians byłby to wielki gdyby hrabiowska córka za syna kupieckiego choćby jak król sam bogatego poszła, więc hrabia i hrabina obecność młodzieńców owych na względzie mający zniknięcie córek zauważywszy służbę powozikiem po nie posyłali.
Panny rzecz oczywista nigdy wracać nie chciały, na siano, albo w boksy końskie się chowały i służba z niczem do dwora wracała.

Wtedy hrabia dwukółką wpadał, do kuchni naszej przychodził, za stołem siadał i nad swoim losem utyskiwał srodze, cukierki przy tem najmłodszym pacholętom naszym rozdając, które kochały go jak dziada własnego, na kolana mu właziły i za długie wąsiska ciągnęły.
Każdego razu hrabia cały dzień gościł w stadninie, córek dopatrując i ich konnych przejażdżek i skoków przez parkury dopilnowując, młodzieńców na odległość bezpieczną od swoich dziewcząt trzymając.
O zmierzchu panny ojcu zawsze namówić się dały i do dwukółki zasiadłszy zgodnie z hrabią do domu odjeżdżały.
Jeszcze na podjeździe słychać zazwyczaj było jak Kachna na ojcu powożenie wymogła, bat mu zabierała i na miejscu powożącego siadłszy z owego bata strzelała i konia w galop ku radości sióstr puszczała. Wszycie jak jedna przekomarzać się naonczas z ojcem zaczynały i wiejską piosnkę śpiewały, która długo jeszcze w naszych uszach brzmiała, a takimi słowy się zaczynała:

Wysokie płoty tato grodził,
Wysokie płoty tato grodził,
Żeby do Kasi, do Kasi żeby,
Żeby do Kasi nikt nie chodził.

Ale ta Kasie mądra była,
Ale ta Kasia mądra była,
I dziurę w desce
I w desce dziurę
I dziurę w desce wywierciła!

Dla przypomnienia historyja z szejkiem i jego córkami:

Szejk Abdul na Hubertusie gościł.


Wczoraj przed wieczorem psy larum wielkie podniosły, dziatwa do szyb nosy poprzyklejała i jedno przez drugie piszczeć poczęła, że hrabia do nas swoją dwukółką zjechał. Wpada więc tenże do sieni i od progu woła:

-Kochani ratujcie !

Do izby go wprowadziliśmy, a ten padł na ławę przy piecu i niemalże włosy rwąc z głowy opowiada. Dziatwa na lepce przysiadła i ciekawe oczka w hrabiego wlepiwszy w oczekiwaniu na historię zamarła. Szlachcic dostawszy szklanicę miodu dla pokrzepienia rozpoczął:

- Gości u mnie z wizytą mój przyjaciel szczery szejk Abdul z ukochanymi córkami Jasminą i Roxaną. Historię znajomości z Abdulem na inną okazję zostawię, bo czas mnie teraz nagli. Otóż zaprosiłem dziś Abdula na łowy do borów naszych. Polowanie z nagonką świetnie się udało, a łupem naszym dwie sarny, tuzin zajęcy i lis padły. Jednakże kiedy panny z dalekiego wschodu martwego jegomościa z rudą kitą dojrzały, łzę nad pięknym zwierzęciem uroniły i dalejże tatkę błagać co by takowe stworzenie żywe do pałacu na daleki wschód ze sobą wzięli i tam je ku uciechy panien hodowali.

- Kochani, toż jutro u was Hubertus, a konie wasze w okolicy z wytrzymałości i rączości słyną. Odwdzięczę się wam sowicie tylko złapcie parę lisów dla córek szejka, bo ten od zmysłów odchodzi ścigany lamentami swych pięknych córek.

Takoż bez namysłu zgodziliśmy się i prosiliśmy hrabiego co by szejka i jego legendarnej urody dziewoje w nasze skromne progi jutro koło południa przywiózł.

Następnego dnia ranek wstał ciepły ale mglisty. Konni od rana do gonitwy swoje wierzchowce przygotowywali, a w kuchni ostatnie przygotowania do uczty po polowaniu czyniono.

Najwięcej do ścigania młodzież zapalona była, bo jak to w tradycji naszego gospodarstwa było ten co lisa pochwyci srebrną podkowę w nagrodę dostanie.

Wreszcie komenda „lisa goń” padła i rumaki do galopu się zerwały po okolicy krążąc i wszędzie rudego stworzenia szukając. Wreszcie panna młodej gniadoszki o orientalnym wyglądzie dosiadająca lisią norę w skarpie naszego stawu zdybała i tam zwierzę osaczywszy za kitę je wyciągnęła i z okrzykiem radości po nagrodę cwałem ruszyła.
Samica to była, którą w klatkę wsadzono co by na samca swojej parody czekała. Niedługo potem i drugi lis pochwycony został.

Właśnie też hrabia zajechał, a Jasmina i Roxana przy boku kolasy jak hajduczki jechały, ale w szatach przepięknych złotem szkarłatami i lazurami przyozdobionych na koniach przecudnej wschodniej urody w rzędy złotem kapiące ubrane.

Córki Abdula pokaz na swych wierzchowcach dla zgromadzonych gości uczyniły, brawa gromkie dostały, a potem do białego rana z szejkiem i z nami przy ognisku biesiadowały, bigos i barszcz czerwony chwaląc, a od miodu się wymawiając, że to jest wedle ich religii zabronionym. Z wdzięczności dwa piękne, wschodnie rzędy końskie nam podarowały i parę lisów na daleki wschód do swojego pałacu zabrały. Twarzy jednak cały czas nie odsłaniały toteż ich legendarne urody dalej tajemnicami owiane zostały.

Zdjęcia ilustrują obie powiastki 1 - córki szejka, 2 - panienki ze dwora

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz