piątek, 16 lipca 2010

Na sianeczku, sianie...


Będąc ostatnio na opisach zaobserwowałam pewną scenkę. Było to tak:
Przyjechałam do pewnej miejscowości i pewien ogierzysta zaprowadził mnie do pewnego sąsiada, który chciał wyrobić paszport źrebięciu. No więc stukamy do drzwi, zamknięte... Po chwili zgrzyt zamka i pojawia się "zmęczony" gospodarz o niewyspanej, czerwonawej twarzy.
Powiedziałam co i jak. Gospodarz poszedł szukać dokumentów, a ja z ogierzystą poszłam opisać młodziaka. Ku mojemu zdziwieniu właściciel punktu rozpłodowego zaprowadził mnie nie do stajni, a do stodoły, a tam widok zaskakujący i przeuroczy zarazem...
W sąsieku, na sianie na wysokości ok 2 metrów śpi sobie rozkosznie źrebiątko, a na klepisku matka spokojnie konsumuje sianko.
Ogierzysta pękał ze śmiechu, ale skwitował to tylko jednym zdaniem:
" Mają tu jak w raju, tylko nie wiem, czy właściciel o tym wie!?"
Właściciel zjawił się po dłuższej chwili, kiedy to już bez niczyjej pomocy zaczipowałam i opisałam kompletnie odstresowane zwierzę. Jedno co przemawiało na korzyść "hodowcy" to to, że na pewno nie bije swoich koni. Zwierzęta były tak spokojne, że aż dziw brał. Niejednokrotnie przy czipowaniu właściciel z pomocnikiem musi stoczyć poważną walkę, aby poskromić źrebię, a tu na sianeczku poszło jak z płatka!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz