niedziela, 10 października 2010

Babie lato na maksa, do bólu, że ach!!!



Żółta jak zwykle radośnie wzięła udział w rajdzie, Cinkę zamknęłam w domu, bo jest za malutka i bardzo w ciąży!



To właśnie setki nici babiego lata rozpostarte na trawie, no nie wiem czy to dobrze widać, ale było piękne!



Nasze konie wśród chojaków na polance w Chacie za wsią.



Wiola przełamała się i wsiadła na Posyłkę. Była zachwycona!



W drodze powrotnej



Jeszcze raz babie lato!



Kiedy wracaliśmy już się ściemniało, z tyłu światła reflektorów samochodowych.

Drugi rajd do Chaty za wsią był przeżyciem artystyczno-duchowym chyba dla wszystkich uczestników. Pogoda przepiękna, cieplutko, zero wiatru, słońce w pełni, przepiękna złota, polska jesień i babie lato... Babie lato wszędzie, całe pola usłane nićmi jakby pułki pająków osnuwały je delikatną materią aby przyozdobić je swoją srebrną, jesienną nicią...

Próbowałam zrobić zdjęcia temu nieprawdopodobnemu zjawisku, bo nici babiego lata było widać pod słońce rozpostarte nawet miedzy drzewami dróg i to nie były pojedyncze nici, ale setki, tysiące nitek rozsnutych i połyskujących w słońcu jak zjawisko nie z tej ziemi!!! Zdjęcia robione komórką nie oddają niestety czaru babiego lata na tle jesiennej przyrody, ale musicie mi uwierzyć, że widok był przewspaniały i biegałam jak głupia po polach i drogach, przysłaniałam ręką i czapką komórę, aby nie fotografować pod słońce, ale zdjęcia to nie to, trzeba tam było być!!!

U Wioli było jak zwykle pięknie, smacznie i przewspaniale, a jedliśmy tym razem przy dźwiękach muzyki operowo-rockowej! Nasze koniki pałaszowały tym razem na polance między sosenkami i innymi iglakami. Wiola natomiast podjęła męską decyzję i po kilku latach "konnej abstynencji" wsiadła na Posyłkę i wróciła rajdem do nas do domu. Była zachwycona, bo myślała, że wszystko zapomniała, a okazało się, że to tak jak z jazdą na rowerze...tylko nogi niemiłosiernie w łydkach bolą, ale to nic w porównaniu z przygodą w siodle!

1 komentarz: